PKB w IV kwartale będzie niższy, niż prognozowano. W lipcu, drugi miesiąc z rzędu, spadła też sprzedaż. Na Berlinie odbija się spowolnienie większości gospodarek strefy euro, które mają mniej pieniędzy na kupowanie produktów „made in Germany”.

Coraz bardziej niepokojące wieści docierają zza Odry. Koniunktura w Niemczech – największej gospodarce Europy i głównym polskim partnerze handlowym – pogarsza się.

Według opublikowanej wczoraj prognozy OECD niemiecka lokomotywa w czwartym kwartale tego roku wyraźnie zwolni. Zdaniem analityków organizacji PKB Republiki Federalnej skurczy się w tym okresie o 1,4 proc. To znacznie gorzej niż zapowiadały oficjalne szacunki niemieckiego rządu, które zakładały spadek w granicach 0,3 proc. Potwierdzenie czarnego scenariusza oznacza, że Niemcom nie uda się raczej osiągnąć zapowiadanego przez ministerstwo finansów rocznego wzrostu na poziomie 2,6 proc. Raport OECD nie jest pierwszym sygnałem o spowolnieniu w Niemczech. Sygnalizowały to już publikowane w połowie sierpnia dane za drugi kwartał 2011 oraz wiele wskaźników wyprzedzających m.in. indeksy IFO czy ZEW pokazujące nastroje panujące wśród niemieckich biznesmenów.

Skąd u Niemców problemy? Jedną z odpowiedzi mogą być niewesołe informacje dotyczące eksportu. Według opublikowanych właśnie danych Federalnego Urzędu Statystycznego w Wiesbaden w lipcu sprzedaż niemieckich towarów spadła o 1,8 proc. Na dodatek był to już drugi z rzędu miesięczny spadek. W ten sposób na Niemcach odbija się obserwowane od kilku miesięcy spowolnienie większości gospodarek strefy euro, które mają po prostu mniej pieniędzy na kupowanie produktów „made in Germany”. – Widząc aktualną niepewność na europejskich rynkach, można spokojnie założyć, że ten trend będzie się w najbliższych miesiącach jeszcze bardziej pogłębiał – uważa analityk Citigroup Juergen Michels.

Z drugiej strony, oceniając chłodnym okiem niemieckie dane ekonomiczne, nie wszystko maluje się dla największej gospodarki UE w czarnych barwach. Eksport wewnątrz Eurolandu wprawdzie słabnie, ale za to kwitną relacje handlowe z pozostałymi krajami UE (plus 8 proc.) i resztą świata (plus 5 proc.). Niemcy utrzymują też dużą nadwyżkę handlową. Dzięki temu oraz zwiększeniu się wpływów podatkowych minister finansów Wolfgang Schaeuble zapowiada, że w tym roku Niemcy zejdą z dziurą budżetową poniżej zapisanej w unijnych traktatach granicy 3 proc. A od 2014 roku mają dysponować budżetem bez żadnego deficytu.

To wszystko świadczy o solidnych fundamentach największej gospodarki Europy, która choć hamuje, nadal ciągnie resztę kontynentu. Jedynym wydarzeniem, które mogłoby doprowadzić dziś do ostrego wypadnięcia z szyn niemieckiej lokomotywy, jest ewentualny rozpad strefy euro. Jak dowodzi w opublikowanym wczoraj raporcie niemiecki bank państwowy KfW (Kreditanstalt fur Wiederaufbau), członkostwo w strefie euro przynosi Niemcom na czysto 30 mld euro rocznie.