Płatność komórką to przyszłość polskiego handlu. W 2017 roku Polacy mają wydać za pomocą płatności mobilnych 11 mld zł – wynika z analizy przygotowanej przez firmę badawczą Sullivan & Frost. To blisko sto razy więcej niż dzisiaj.
Nie potrzeba karty płatniczej, zapamiętywania PIN-ów ani podpisów na rachunkach. Wystarczy komórka. Zbliża się ją do panelu płatniczego i pieniądze płyną z bankowego konta. – Szybko i łatwo. To największe zalety NFC – mówi Cezary Mroczkowski, dyrektor ds. marketingu i produktów firmy mPay, która specjalizuje się we wprowadzaniu mobilnych płatności.
NFC, czyli Near Field Communication, jest dziś jedną z najgorętszych technologii, na której szybki rozwój stawiają nie tylko tacy potentaci jak Google (w kwietniu korporacja ogłosiła, że oficjalnie przyłącza się do prac nad tym standardem), ale także coraz więcej polskich firm.
– Na razie to oczywiście są pilotaże, ale wsparcie, jakie NFC ma od NBP czy Związku Banków Polskich, jest gwarantem, że wprawdzie popularyzacja tej metody zajmie jeszcze kilka lat, ale na pewno całkiem odmieni sposób płacenia – przekonuje Mroczkowski.
Na razie jednak NFC jest dopiero w Polsce badane. Pilotaż przeprowadza od kilku miesięcy sieć Orange we współpracy z bankiem BZ WBK. Około stu klientów sieci Era oraz banku Inteligo płaciło też w ten sposób przez kilka tygodni w ubiegłym roku. – Banki i operatorzy komórkowi chcą promować płatności NFC, właśnie podkreślając ich wygodę. Klient nie będzie musiał nosić nie tylko gotówki, ale także kart, wystarczy sam telefon – tłumaczy Mario Fernadez, analityk z polskiego oddziału Sullivan & Frost. – Przewidujemy, że ta forma będzie na początku wdrażana przez punkty, w których najpopularniejsze są drobne płatności: sklepy spożywcze, fast foody, kina, stacje benzynowe czy księgarnie – dodaje.
Panele czytające NFC są takie same jak w przypadku kart zbliżeniowych, a więc odpowiednią infrastrukturę mają już w Polsce m.in. sieci Empik, Smyk, Coffeeheaven, Douglas, Żabka, McDonald’s, Venezia czy Kakadu. To dziś najbardziej rozbudowana (po Turcji i Wielkiej Brytanii) infrastruktura do obsługiwania tego typu płatności w Europie.
Większym utrudnieniem w rozwoju NFC jest dostęp do odpowiednich telefonów komórkowych, bo te muszą być specjalnie zaprogramowane do obsługiwania bezstykowej technologii. Na razie są to pojedyncze modele, ale analitycy przewidują, że do 2014 roku NFC będzie obsługiwane przez co najmniej połowę smartfonów.
Tymczasem coraz lepiej na polskim rynku dają sobie radę inne płatności mobilne wykorzystujące połączenie komórek z internetem, jak USSD (tzw. kody skrócone), WAP czy Java. – Tu ruch widać już teraz. My na rynku z pierwszą usługą pojawiliśmy się dokładnie rok temu i do dziś udało nam się zdobyć blisko sto tysięcy klientów – mówi Dariusz Mazurkiewicz, dyrektor zarządzający w firmie SkyCash Poland.
W oferowanych przez nią płatnościach za pomocą telefonu wystarczy zainstalować w nim aplikację oraz zasilić automatycznie stworzone konto środkami pieniężnymi. Potem za pomocą komórki można już np. kupować bilety komunikacji miejskiej czy opłacać parkowanie. W bankomatach sieci Euronet można wypłacać gotówkę bez użycia karty.
Jeszcze więcej, bo już 250 tys. osób, korzysta z działających bardzo podobnie płatności oferowanych przez mPay (rok temu było tych użytkowników 150 tysięcy). W 2017 roku ich wartość ma przekroczyć miliard złotych, czyli będzie o 347 procent większa niż rok temu.