Znów więcej państwa w gniazdkach i kaloryferach. Kontrolowane przez resort skarbu firmy odkupiły spółki energetyczne sprywatyzowane 10 lat temu. Państwo zachowa też wpływy w PKO BP, bo na razie rezygnuje ze sprzedaży akcji

Zamiast prywatyzować, rząd zwiększa udziały państwowych firm w rynku. Tauron i Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo odkupiły od Vattenfalla sprywatyzowane dziesięć lat temu firmy. Na dodatek przepłacając. Inwestorzy giełdowi ocenili transakcję jednoznacznie, bo kursy PGNiG i Tauronu wyraźnie spadły. Po zamknięciu giełd resort skarbu poinformował o innej decyzji: planowanej na przełom września i października wtórnej oferty publicznej PKO BP na razie nie będzie.

Za Elektrociepłownie Warszawskie i Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny Szwedzi wytargowali łącznie 7,6 mld zł. Koncern należący do państwa szwedzkiego zrezygnował z węglowych inwestycji w Polsce, bo obawia się unijnej polityki ograniczania emisji CO2 i woli się skoncentrować na znacznie większych od polskiego rynkach, m.in. w Niemczech.

Zrobił jednak u nas świetny interes. W ocenie analityków kupcy przepłacili łącznie o 2 – 2,5 mld zł. Aleksander Grad, minister skarbu, przekonuje, że obie transakcje to dowód na to, że spółki rozwijają się na podstawie czysto biznesowych kalkulacji.

Ale zdaniem Wiktora Wojciechowskiego, eksperta Forum Obywatelskiego Rozwoju, obie transakcje budzą duże wątpliwości. – W ich wyniku prywatyzacja sektora energetycznego się cofnęła. Więcej majątku trafi pod kontrolę spółek będących w rękach polityków. Analizy pokazują, że takie spółki są znacznie gorzej zarządzane, a to wpływa na ich efektywność – mówi Wiktor Wojciechowski.

Maciej Grelowski, przewodniczący Rady Głównej BCC, uważa że wartość obu transakcji mogła zostać znacznie zawyżona. – Szwedzi umiejętnie wykorzystali lokalne dążenia do wzmacniania kandydatów do roli narodowych czempionów i wywindowali cenę za swoje spółki. Państwowym firmom łatwiej jest zapłacić nierynkowe stawki – mówi Maciej Grelowski.

Dziś giełda oceni także rezygnację z wtórnej oferty publicznej PKO BP. W komunikacie resort napisał, że przekłada ją „w związku z wysoką niestabilnością rynku”. Analitycy twierdzą, że ta decyzja nie poprawi notowań PKO BP, które już od dawna zachowywały się gorzej niż notowania innych banków.

– Przez ostatnie pół roku inwestorzy liczyli, że w ofercie publicznej kupią akcje taniej, dlatego nie chcieli przepłacać za papiery na rynku – mówi Szymon Ożóg z Espirito Santo Investment Bank.

Gdyby ministerstwo całkowicie zrezygnowało z planów sprzedaży, notowania mogłyby pójść w górę. Ale resort dał sobie tylko więcej czasu na decyzję. – Inwestorzy więc wciąż nie mają jasności. To może dalej osłabiać notowania PKO BP – mówi Ożóg.

Resort liczy, że w ciągu najbliższych miesięcy ustabilizuje się sytuacja na światowych rynkach finansowych. Eksperci jednak zwracają uwagę, że inwestorzy w ostatnim czasie wolą zatrzymywać kapitały, niż kupować jakiekolwiek akcje. Skutkiem tego jest np. zamrożenie pierwotnych ofert publicznych na światowych rynkach. W ciągu pierwszych dwóch tygodni sierpnia w USA zawieszono dziewięć takich transakcji, a przeprowadzono tylko trzy, w Hongkongu zrezygnowano z jednej oferty, ale też nie wprowadzono na giełdę żadnych nowych spółek.

W komunikacie resort napisał, że wróci do sprawy na przełomie października i listopada. Ale mało prawdopodobne, by wtedy uzyskał lepszą cenę.