Zapowiadaną na wrzesień wtórną ofertę publiczną największego banku w Polsce resort skarbu skłonny jest odłożyć na października - sugeruje Aleksander Grad, minister skarbu
Decyzja w sprawie drugiej oferty publicznej PKO BP ma zapaść jutro. Chociaż oficjalnie nic nie jest jeszcze postanowione, to minister skarbu Aleksander Grad najwyraźniej ma zamiar poczekać na uspokojenie się sytuacji na rynkach. – Gdybym miał dziś podejmować decyzję, to byłbym skłonny przesunąć ofertę na październik – powiedział w piątek Aleksander Grad.
Eksperci przyznają, że dramatyczne spadki na giełdzie, do których doszło w sierpniu, nie sprzyjają tak dużej transakcji. Generalnie jednak ich zdaniem kluczowe przy decyzji będzie to, czy budżet potrzebuje dodatkowych środków.
– Jeśli brakuje gotówki, żeby zasypać dziurę budżetową, to ministerstwo może być na tyle zdeterminowane, że nie zdecyduje się na odłożenie oferty w czasie – stwierdził Michał Szymański z Money Makers.
Jednak przedstawiciele resortu skarbu podkreślają, że nawet bez kilku miliardów złotych ze sprzedaży PKO BP zrealizują tegoroczny plan prywatyzacyjny.
– Jesteśmy blisko kwoty 12 mld zł, a przed nami są transakcje, które pozwolą na osiągnięcie 15 mld zł nawet bez oferty PKO BP – mówi Grad. Taką zaś kwotę zapisano w budżecie na 2011 r.
Także z wypowiedzi przedstawicieli resortu finansów wynika, że budżet nie jest w palącej potrzebie. Minister Jacek Rostowski powiedział, że resort zaspokoił już 90 proc. potrzeb pożyczkowych państwa na ten rok.
Minister Grad nie wykluczył, że gdy notowania giełdowych spółek przestaną spadać, resort wróci do prac nad ofertą PKO BP.
– Jeśli sytuacja się teraz unormuje, to możemy przeprowadzić ofertę w ciągu kilku tygodni, ale jeśli nie, to może to nastąpić w okolicach połowy października – mówi Grad.
Na przygotowanie całej transakcji potrzeba około miesiąca. Czyli tyle mniej więcej powinien trwać spokój na rynkach. Jednak analitycy zwracają uwagę, że obecnie trudno przewidywać zachowanie inwestorów.
– Wiele powinno wyjaśnić się na początku września, kiedy inwestorzy zamkną okres wakacyjny i uporządkują swoje plany na ostatnie miesiące roku. Wtedy dopiero rynki na chłodno przeanalizują przyczyny ostatniej przeceny – mówi Andrzej Powierża z DM Banku Handlowego.
Jego zdaniem możliwe są dwa scenariusze. Inwestorzy mogą dokładnie przyjrzeć się danym makroekonomicznym i stwierdzić, że nie było powodów do aż tak dużej wyprzedaży. Wtedy sytuacja powinna się na jakiś czas uspokoić. Jeśli jednak dojdą oni do wniosku, że gospodarka znów wchodzi w recesję, notowania znów ulegać będą dużym wahaniom.
– Wiele zależy również od tego, jakie propozycje ratowania zadłużonych krajów przedstawią w najbliższych dniach szefowie państw – mówi Powierża. Jego zdaniem w ubiegłym tygodniu jedną z przyczyn spadków było rozczarowanie propozycjami rozwiązania problemów fiskalnych poszczególnych państw.