Plan ratowania strefy euro ogłoszony przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego nie przekonał inwestorów.

Wczoraj indeks giełdy frankfurckiej DAX stracił 0,77 proc., a londyński FTSE 0,49 proc. Paryski CAC-40, który na początku sesji osłabł o blisko 1 proc., ostatecznie nadrobił straty i zamknął dzień zwyżką 0,73 proc. Fundusze wolały szukać schronienia w pewnych aktywach, dlatego ponownie wzrosła cena złota, a kurs franka szwajcarskiego do euro zyskał 2 proc.

Najbardziej ucierpiały wczoraj akcje banków. BNP Paribas stracił 2,16 proc., Barclays 4,2 proc., a Deutsche Bank 2,2 swojej wartości. To efekt zapowiedzi francuskiego prezydenta i niemieckiej kanclerz, że będą forsowali pomysł wprowadzenia podatku od transakcji kapitałowych.

Pomysł zaniepokoił nie tylko inwestorów. W sprawie budowania rządu gospodarczego i propozycji rozpoczęcia budowy unii fiskalnej strefa euro podzieliła się niemal na gorących zwolenników zmian i zaciętych przeciwników.

– Nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której podatek bankowy będzie pobierany w Irlandii, a nie w Wielkiej Brytanii – oświadczył irlandzki minister finansów Michael Noonan.

Wprowadzenie podatku od transakcji finansowych w unii walutowej wymagałoby jednomyślnej zgody wszystkich państw Eurolandu. Jednak zdaniem Michaela Hewsona, analityka domu maklerskiego CMC Markets, nowy podatek nie ma sensu, jeśli nie zaakceptują go także przynajmniej Stany Zjednoczone i Wielka Brytania. Inaczej kapitał po prostu odpłynie z krajów strefy euro do Londynu i Nowego Jorku.

– Jestem głęboko zawiedziona wynikiem szczytu francusko-niemieckiego. Zaproponowane rozwiązanie nie poprawią sytuacji. Pominięto natomiast najważniejsze punkty: ustanowienie euroobligacji, podwojenie funduszu na ratowanie krajów przed bankructwem oraz wprowadzenie mechanizmów stymulujących wzrost gospodarczy – komentowała wczoraj szefowa Partii Socjalistycznej Martine Aubry.

Jej opinię podziela część analityków rynkowych. Rynek oczekiwał zapowiedzi konkretnych rozwiązań zwiększających możliwość ochrony Hiszpanii i Włoch przed bankructwem. Jednym z takich rozwiązań są właśnie euroobligacje.

– Istnieje zasadnicza rozbieżność między tym, czego oczekują rynki, a tym, co mogą zaoferować politycy – uważa Jacques Cailloux, główny ekonomista Royal Bank of Scotland. – Nie bardzo rozumiem, jak fundusz wart 400 mld euro może uratować Włochy, których gospodarka jest warta 2 bln euro – dodaje Cailloux, komentując środową zapowiedź Merkel, że nie zamierza zwiększać wielkości Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (IFSF).