Agencje reklamowe nie chwalą się współpracą z politykami. Rynek jest ubogi, a dyskrecja przesadna. Na kampanii wyborczej zarobią firmy outdoorowe, badawcze i agencje internetowe.
Kampania wyborcza rusza pełną parą. W tym roku będzie krótka – politykom zostały jeszcze nieco ponad dwa miesiące. W tym czasie cztery główne partie wydadzą na nią 70 – 90 mln zł. „DGP” sprawdza, kto je zarobi.
Właśnie teraz o tym, gdzie trafią pieniądze, decydują partyjni sztabowcy. Wiadomo, że kampania po wyroku Trybunału Konstytucyjnego nie będzie się wiele różnić od poprzednich – partie nadal będą korzystać z billboardów i emitować telewizyjne spoty. A właśnie na to idzie większość pieniędzy komitetów wyborczych. Tyle że w tym roku partii nie stać na takie wydatki jak w poprzednich latach, bo subwencje budżetowe zostały obcięte o połowę. – Jesteśmy na etapie planowania finansowego kampanii. Ustalamy, jaką część limitu przeznaczyć na kampanię centralną, a jaką na regionalną – mówi nam Łukasz Pawełek, skarbnik PO.
Jednak już o tym, komu dadzą zarobić, politycy w ogóle nie chcą mówić. Jak tłumaczą, przede wszystkim w obawie przed przepływem informacji do konkurencji. Od lat nie chwalą się tym także firmy współpracujące z partiami.
– To jest przesadna dyskrecja. Ale rynek polityczny jest ubogi, panuje na nim duże uzależnienie od klienta, te same podmioty pracują dla partii przez wiele kampanii. Gdyby partii było więcej, może firmy by się chwaliły – ocenia dr Wojciech Jabłoński, ekspert marketingu politycznego z UW.
Partie raczej niechętnie korzystają z profesjonalnych usług na etapie ustalania całościowej strategii wyborczej. To wolą robić sami politycy. Po profesjonalistów sięgają, aby swoje pomysły wcielić w życie na etapie wykonawczym kampanii. Wtedy korzystają z usług przede wszystkim domów mediowych, drukarni, firm outdoorowych czy właścicieli billboardów. Szukają fotografów, grafików, producentów, realizatorów reklamówek wyborczych. To do nich trafi więc spora część kampanijnego tortu.
Najwięcej na kampanii może zarobić branża outdoorowa. Na same plakaty wyborcze w poprzednich wyborach do Sejmu największe partie wydawały od 1,5 mln zł do nawet 7 – 8 mln zł. Część z tych pieniędzy trafi do największych, m.in. firm AMS i Clearchannel. Zdaniem Lecha Kaczonia, prezesa Izby Gospodarczej Reklamy Zewnętrznej, branża outdoorowa może na tej kampanii zarobić między 5 a 12 mln zł.
Coraz więcej wydatków partie przeznaczają na internet – zarówno reklamę, jak i prowadzenie stron internetowych, profili w mediach społecznościowych czy pozycjonowanie. To często robią dla partii agencje internetowe.
Sporo pieniędzy trafi też do firm badawczych – partie zamawiają własne badania. Platforma od lat korzysta z usług m.in. SMG/KRC i Pentora. Rozmaite badania i analizy dla partii wykonują zresztą niemal wszystkie większe ośrodki badawcze. Ale także partyjne przybudówki, czyli współpracujące z nimi fundacje, np. Fundacja Rozwoju (PSL) czy Fundacja Kazimierza Kelles-Krauza (SLD).