Dwa tygodnie po dramatycznej obronie bliskiej bankructwa Grecji kryzys rozlewa się na Włochy i Hiszpanię. Brak wizji, brak pomysłów i sprzeczne sygnały europejskich polityków pogrążają rynki. To europejscy politycy a nie europejskie finanse są dziś największym problemem Europy.
Najważniejsze światowe giełdy w ostrym tempie lecą w dół. Europejskie, które już w środę mocno pikowały, wczoraj notowały wyniki jeszcze gorsze. Londyn, Frankfurt i Paryż zgodnie zakończyły dzień z ponadtrzyprocentowymi spadkami. W ślad za nimi spadały indeksy Dow Jones i Nasdaq. W trend wpisała się GPW – WIG20 stracił wczoraj 3,55 proc.
To europejscy politycy a nie europejskie finanse są dziś największym problemem Europy. Brak wizji, spójnego planu ratunkowego i cała seria sprzecznych sygnałów płynących ze stolic eurostrefy, drugi dzień z rzędu pogrążała rynki. Złe dane produkcyjne i sprzężenie zwrotne na amerykańskich giełdach wywołały panikę od Londynu przez Frankfurt po Warszawę.
W dwa tygodnie po dramatycznej obronie Grecji, dramatyczna staje się sytuacja trzeciej i czwartej gospodarki, czyli Włoch i Hiszpanii. Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso w zaskakująco dosadnych słowach przyznał, że kryzys wychodzi poza peryferia strefy euro. Wczoraj Madryt zdołał wprawdzie sprzedać obligacje na sumę 3,3 miliarda euro, ale kosztem znacząco wyższej rentowności niż dwa miesiące temu.
Jeszcze w lipcu wydawało się, że to pozwoli Madrytowi przetrwać do końca września kiedy w życie wejdą nowe zasady działania Europejskiego Mechanizmu Stabilności Finansowej. Obok EBC, ma pełnić funkcje quasi-banku dysponującego 440 mld euro na bailouty unijnych bankrutów. Dziś wydaje się, że rynkom nie starczy cierpliwości i pomoc może przyjść za późno. Stąd wczorajsze apele Barroso o powrót polityków z wakacji i ratyfikowanie porozumienia.
Nawet pozornie dobre wieści wywoływały wczoraj panikę. Po medialnych doniesieniach, że G7 może wziąć udział w wykupie obligacji zadłużonych państw strefy, na inwestorów padł blady strach, że przywódcy europejscy tracą grunt pod nogami i wszędzie szukają ratunku. Spekulowano, że kryzys przerósł już możliwości finansowe MFW i EBC. To nie był jednak koniec przecieków. Jak pisał wczoraj Bloomberg, Fed rozważa III program stymulacyjny – poluzowanie ilościowe, które w praktyce oznacza pompowanie w gospodarkę pustego pieniądza i dalszą deprecjację dolara. Krytyczny moment nadszedł, kiedy okazało się, że szef Europejskiego Banku Centralnego J.C.Trichet nie ogłosi dodatkowego programu wykupu obligacji zagrożonych krajów (PIIGS).
Frank kolejny raz w tym tygodniu przebił barierę 3,7 zł. Euro straciło wczoraj po południu do franka 1,4 proc. i płacono już za nie jedynie 1,08 CHF.
Analitycy ostrzegają, że wkrótce możemy zobaczyć parytet 1:1 na parze EUR/CHF.