Samorządy są blisko ustalenia wspólnej wersji reguły wydatkowej, która ma ograniczać ich deficyt.
Ich przedstawiciele pracujący nad ostateczną wersją i chcą, aby oprócz środków na współfinansowanie projektów unijnych do ich deficytu nie były wliczane koszty komercjalizacji zadłużonych szpitali ani pieniądze na tzw. schetynówki, tj. lokalne drogi. – Ten drogowy program jest projektowany na kolejne cztery lata i dobrze byłoby, aby gminy nie były ograniczane w korzystaniu z tych możliwości – mówi Krzysztof Iwaniuk ze Związku Gmin Wiejskich, wójt gminy Terespol.
Resort finansów może nie mieć nic przeciwko temu, ponieważ budżetowe wydatki na program spadają. W przyszłym roku mają wynieść 200 mln zł (w tym roku jest to 1 mld zł).
Samorządy mają jednak jeszcze jeden istotny warunek – zwiększenie dochodów. – Stawki PIT spadły, wprowadzono ulgi prorodzinne, a nikt nam nie zrekompensował ubytku – tłumaczy burmistrz Płońska Andrzej Pietrasik ze Związku Miast Polskich. Dlatego proponują podwyższenie udziału w dochodach z PIT i CIT oraz wprowadzenie udziału w dochodach z VAT.
Na to nie zgodzi się zapewne resort finansów. Nie chce uszczuplać dochodów budżetowych w momencie, gdy zmniejsza deficyt.
Na resztę postulatów jego zgoda wydaje się bardzo prawdopodobna. Samorządowcy sami proponują mechanizmy kontrolne i korygujące.
Z punktu widzenia Jacka Rostowskiego, ministra finansów, najważniejsze jest, że główny cel reguły, jakim jest zmniejszenie deficytu sektora samorządów o 0,4 proc. PKB w przyszłym roku (do 10 mld zł), ma zostać zrealizowany.
– Byłoby dobrze, gdybyśmy osiągnęli porozumienie i nawet gdyby nie zdążył zatwierdzić go Sejm, to odpowiedni projekt przyjął rząd – mówi Rostowski. Bez osiągnięcia tego celu resort finansów nie ma szans na zrealizowanie obietnicy zmniejszenia deficytu całego sektora finansów publicznych do 2,9 proc. w przyszłym roku.