Za błędy Covec na A2 może odpowiedzieć polska firma Decoma, która występowała w konsorcjum. Droga do 741 mln odszkodowania wiedzie przez sąd cywilny, później komornika
Firmy wchodzące w skład konsorcjum odpowiadają solidarnie za wszelkie roszczenia. W związku z tym można dochodzić od firmy Decoma, która uczestniczyła w konsorcjum, całości odszkodowania, jeśli będzie problem z chińskimi firmami. Tak potwierdziła nam Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad.
Z polską firmą nie udało nam się wczoraj skontaktować. W jej siedzibie usłyszeliśmy jedynie, że prezes jest poza zasięgiem i odezwie się możliwie szybko. Polscy budowlańcy wygrali w 2009 roku przetarg na dwa odcinki kluczowej dla turnieju Euro autostrady, występując z samymi chińskimi spółkami: COVEC, Shanghai Construction (Group) General Co., China Railway Tunnel Group Co. Ltd. Tylko COVEC jako lider konsorcjum ma w Polsce swoje przedstawicielstwo – występujące jako oddział zagranicznego przedsiębiorcy.
– GDDKiA, aby odzyskać należność, będzie musiała wejść na normalny cywilistyczny spór. Ze względu na jego wartość powinien toczyć się przed sądem okręgowym – ocenia Małgorzata Stachowiak, ekspert z zakresu zamówień publicznych z Grupy Doradczej Sienna.
Jednak nawet pozytywny dla GDDKiA, a także kilkudziesięciu polskich podwykonawców wyrok nie wystarczy. Komornik musi jeszcze mieć z czego wyegzekwować te sumy. – Gdyby się okazało, że wykonawca chiński nie dysponuje majątkiem, wyrok będzie miał znaczenie symboliczne. Na jego podstawie nie będzie można wszczynać egzekucji wobec innej firmy, np. spółki matki – uważa Małgorzata Stachowiak. Podobnie ocenia możliwości windykacji w Chinach dyrektor jednego z urzędów kontroli skarbowej, który wielokrotnie próbował dociekać należności z tytułu przemytu. – Nigdy nie dostaliśmy z Chin żadnej odpowiedzi. Wysyłamy zapytania tylko dla świętego spokoju w dokumentacji – mówi „DGP”.
Jak ujawniliśmy wcześniej, COVEC nie ma w Polsce żadnego znaczącego majątku. Jego spółką matką jest COVEC zarejestrowany w Pekinie, który należy z kolei do firmy China Railway Group notowanej na giełdzie w Szanghaju. Kondycja finansowa obydwu spółek – w ocenie renomowanej wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet – jest poniżej średniej dla branży. Pozostali konsorcjanci nie mają tutaj nawet przedstawicielstw, poza polską firmą budowlaną, czyli Decomą.
– To jest niewielka firma, którą kwota 740 mln zł przerasta 100-krotnie. Nawet jeśli przegrają w sądzie, to nie będą w stanie dojść takich kwot – uważa ekspert z branży budowlanej. W ocenie ekspertów, z którymi rozmawiał „DGP”, przy dużych przetargach zamawiający powinien się zabezpieczyć, żądając od wykonawców wykazania odpowiedniej zdolności ekonomicznej. Według GDDKiA właśnie tak było: firmy z konsorcjum przedstawiły dokumenty mówiące o swoim doświadczeniu, a także potencjale ekonomicznym. Zgodnie z prawem GDDKiA zabezpieczyła się także żądaniem gwarancji bankowych na kwotę 130 mln zł wystawioną przez konsorcjum trzech banków: Deutsche Bank, Bank of China oraz Export-Import Bank of China.
– Ubezpieczanie kontraktów eksportowych jest transakcją, w której ryzyko dokumentacyjne jest szalenie istotne. Jeśli nie zgadza się w dokumentacji choć jeden przecinek, instytucje typu Export-Import Bank of China nie wypłacą odszkodowania. Stawiam, że tak będzie w tym przypadku – komentuje prezes polskiego banku.
– Skontaktowaliśmy się już z bankami, aby rozpocząć procedurę windykacji z gwarancji bankowych – deklaruje tylko wiceprezes GDDKiA Andrzej Maciejewski.
Według nieoficjalnych informacji „DGP”, jak dotąd odpowiedział na wezwanie jedynie Deutsche Bank, który pokrywa do 10 milionów euro. Dwa pozostałe banki, które nie mają nawet przedstawicielstw w kraju, jeszcze nie zareagowały.
Wczoraj także GDDKiA poinformowała, że zatrzymała wypłatę 50 mln zł, które w czerwcu mieli otrzymać Chińczycy. Ta kwota ma być przeznaczona na spłatę tzw. zatwierdzonych podwykonawców, czyli takich, o których wie GDDKiA.