Najwięcej nowych firm powstaje w województwach, w których nie ma dużych aglomeracji miejskich i wielkiego przemysłu. Przedsiębiorcy wybierają prowincję, bo tam są niższe podatki oraz koszty pracy. Inwestycje oznaczają spadek bezrobocia
Miejscowości i gminy z prowincji stają się coraz atrakcyjniejszymi miejscami do prowadzenia biznesu. Inwestorów kuszą m.in. niższe koszty pracy.
Piła, Ostrów Wielkopolski, Rawa Mazowiecka, Ciechanów czy Chorzów to miasta, które w ciągu ostatnich dwóch lat przyciągnęły takie firmy jak Holikon, Telekomunikacja Polska, PZU czy Aegon. W tym roku szturm na małe miasta planują tacy giganci jak Ikea, która chce wybudować wielkie centrum handlowe w Świlczy pod Rzeszowem, Dobroplast otwierający zakład produkcji okien pod Lublinem czy Plaza Centre zapowiadająca otwarcie galerii handlowych m.in. w Zgorzelcu czy Suwałkach.
Przedsiębiorców na prowincję przyciągają przede wszystkim niższe podatki oraz koszty pracy. Np. w województwie świętokrzyskim średnie wynagrodzenie to ok. 3,3 tys. zł, podczas gdy w Mazowieckiem 3,9 tys. zł. To m.in. dlatego na inwestycje w tym regionie zdecydowała się firma Tarmac – międzynarodowy producent materiałów budowlanych. Firma w miejscowości Wiśniówka (woj. świętokrzyskie) otworzyła zakład produkcji kruszywa i dziś zatrudnia 130 osób.
O tym, że rośnie zainteresowanie uruchamianiem biznesu w małych miejscowościach, świadczą też najnowsze dane GUS. Wynika z nich, że największy procentowo wzrost firm notuje się w województwach, w których nie ma dużych aglomeracji miejskich i wielkiego przemysłu.
Liderem jest Lubelskie, gdzie liczba nowo zarejestrowanych firm w pierwszym kwartale tego roku wzrosła o 9 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Obecnie z ponad 17 tys. działających tam podmiotów gospodarczych ponad 80 proc. to małe, często jednoosobowe firmy. Ale z informacji, jakie uzyskaliśmy w Związku Prywatnych Pracodawców Lubelszczyzny „Lewiatan”, wynika, że zainteresowanych inwestowaniem w ten region jest kilka dużych firm zagranicznych m.in. z Włoch, Izraela i Irlandii. – Do tej pory wielki biznes omijał nas z daleka, ale jest szansa, że od tego roku to będzie się zmieniać – mówi Dariusz Jodłowski, prezes lubelskiego Lewiatana.
Na wzrost atrakcyjności regionu wpływ ma m.in. lotnisko w Lublinie, które ruszy w przyszłym roku, a także planowana budowa trasy szybkiego ruchu z Warszawy do przejścia granicznego w Hrebennem. Dodatkowym atutem ma się stać szybka kolej, która połączy lotnisko z miastem. Pieniądze na inwestycje pochodzą m.in. ze środków samorządowych, z rządowego programu zrównującego poziom Polski Wschodniej z bardziej rozwiniętymi regionami, a także innych środków unijnych.
Inwestycje w biznes na prowincji oznaczają nie tylko spadek bezrobocia w regionach, lecz także wzrost gospodarczy.
Z opracowania przygotowanego przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych wynika, że cztery najbiedniejsze województwa, czyli lubelskie, podkarpackie, świętokrzyskie oraz warmińsko-mazurskie stanowi 32 proc. powierzchni Polski, a wytwarzają zaledwie 16 proc. PKB.
Gminy kuszą biznes
Samorządy, aby przyciągnąć inwestorów, zwalniają ich z różnych podatków lokalnych, pośredniczą w szkoleniach dla pracowników, a nawet refundują staże i utworzenie nowych stanowisk pracy. Na przykład w Szczecinie na zwolnienie z podatku mogą liczyć firmy stawiające wysokiej klasy biurowce, a w Radomiu władze gotowe są zwolnić inwestorów z podatku od środków transportu. Z kolei w Katowicach przedsiębiorcy mogą liczyć na dofinansowanie do nowo tworzonych miejsc pracy.
Rola samorządów w pozyskiwaniu inwestycji będzie rosła w miarę, jak kończą się środki z funduszy unijnych.