Straty spowodowane wypadkami na polskich drogach wynoszą 110 mln zł dziennie
Wysyłasz SMS z nazwą województwa, w którym się znajdujesz, i po chwili otrzymujesz wiadomość zwrotną z odcinakami dróg, na których możesz się spodziewać różnego rodzaju utrudnień – korków, wypadków, remontów, objazdów itp. Taki mobilny system informacji drogowej uruchomi w dniach 24 – 26 czerwca Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych w ramach eksperymentu „Weekend bez ofiar”. Jego zasadniczym celem jest ograniczenie liczby zabitych w wypadkach drogowych. Pod tym względem jesteśmy niechlubnymi liderami w całej Europie.
Z danych Eurostatu wynika, że w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców więcej osób niż u nas ginie jedynie na drogach w Rumunii. Ale już w liczbach bezwzględnych nie mamy sobie równych. Od stycznia do końca kwietnia w wypadkach samochodowych w Polsce zginęło ponad 1000 osób – więcej niż w ciągu całego roku umiera na drogach Belgii, Bułgarii, Portugalii, Holandii czy Austrii. Liczby te mają wymiar nie tylko ludzki, lecz także finansowy.
Jak wyliczyła Komisja Europejska, 1,5 mln wypadków na terenie całej Unii, w których zginęło około 35 tys. osób, kosztowało nas łącznie 130 mld euro. I nie chodzi tu tylko o straty materialne czy koszty leczenia rannych. W sumie tej zawierają się również starty, jakie ponosi gospodarka z tytułu ubytku na rynku rąk do pracy, co wpływa na obniżenie PKB. I to nie w perspektywie roku, lecz nawet kilkudziesięciu lat.
Jeżeli podobną metodologię przyjmiemy w przypadku Polski, to okazuje się, że przez wypadki cała nasza gospodarka traci nawet 30 – 40 mld złotych rocznie. Ponieważ co roku dochodzi u nas do 40 tys. wypadków, każdy z nich kosztuje nas średnio milion złotych.
Tydzień temu Najwyższa Izba Kontroli orzekła, że głównym powodem wypadków jest fatalny stan polskich dróg – na połowie z nich głębokość kolein ma dwa centymetry. Z kolei według policji za fatalne statystyki odpowiadają kierowcy przekraczający prędkość. Jak się jednak okazuje, te dwie rzeczy mają ze sobą wiele wspólnego.
– Jeżeli droga ma złą nawierzchnię, ustawia się na niej znak ograniczenia prędkości. Jeżeli na takim odcinku dojdzie do wypadku, bo kierowca nie zdjął nogi z gazu, w akta wpisuje się „niedostosowanie prędkości do warunków jazdy” – tłumaczy Mariusz Sokołowski, rzecznik KGP.
Jest też jeszcze przynajmniej jedna składowa dramatycznych statystyk – stan techniczny naszych aut. Średni wiek samochodów w Polsce przekracza obecnie 14 lat, podczas gdy np. w Niemczech wynosi osiem. Między innymi to ma odzwierciedlenie w liczbie ofiar. U naszych sąsiadów, gdzie jest trzykrotnie gęstsza sieć drogowa i ponaddwukrotnie więcej aut niż u nas, dochodzi co roku do około 140 tys. wypadków, ale ginie w nich kilkaset osób mniej niż u nas.
Eksperyment „Weekend bez ofiar”, jaki GDDKiA w czerwcu przeprowadzi wspólnie z policją i kilkoma innymi partnerami, tak bardzo statystyk na pewno nie poprawi. – Nie zrobi się tego w jednej chwili. Na bezpieczeństwo składa się infrastruktura drogowa, system sprawnego ratownictwa medycznego i zachowania samych kierowców. Wszystko to wymaga przygotowania i lat pracy, ale jesteśmy na dobrej drodze – zwraca uwagę Andrzej Maciejewski, wiceprezes GDDKiA. Dodaje, że czerwcowa akcja ma zmobilizować kierowców do tego, aby na drodze myśleli głównie o bezpieczeństwie – zarówno swoim, jak i innych.
Na razie policja na przestrzeni ostatnich kilku lat odnotowała tylko jeden okres od piątku do niedzieli, kiedy nikt nie zginął. I do dzisiaj wspomina się go jako cud.