Moskwa przykręci kurek z ropą naftową dla polskich rafinerii. Agencja Reutersa, powołując się na nieoficjalne rosyjskie źródła, twierdzi, że w maju Orlen i Lotos otrzymają jej aż 30 proc. mniej niż w kwietniu.
Rosyjska i kazachska ropa płynąca rurociągiem Przyjaźń to główne źródło zaopatrzenia naszych rafinerii. Dlaczego ma być jej mniej? Informatorzy Reutersa tłumaczą to w następujący sposób: dwóch kluczowych dostawców, TNK-BP i Tatnieft, wykorzystało już swoje kwartalne limity przesyłowe przyznawane przez operatora Przyjaźni, firmę Transnieft.
Andrzej Szczęśniak, niezależny analityk rynku, ma wątpliwości. – Jak to możliwe, by w maju wyczerpać kwartalny limit? – zastanawia się. Pytani przez nas przedstawiciele branży twierdzą, że ewentualne ograniczenia w maju mogą wynikać z tego, że duże koncerny, jak TNK-BP, odsprzedają część mocy przesyłowych przyznanych im przez Transnieft mniejszym firmom. – Rosjanie porządkują kwestie limitów i zapowiadają, że taki proceder zakończą w maju – mówi nam jeden z ekspertów.
Orlen i Lotos nie dostały dotąd żadnej oficjalnej informacji o ograniczeniach. – Na razie otrzymujemy ropę zgodne z kontraktem – zapewnia Marcin Zachowicz, rzecznik Grupy Lotos.
Również przedstawiciele Orlenu podkreślają, że nie mają kłopotów z zaopatrzeniem. A gdyby nawet do nich doszło, spółka sobie poradzi. Beata Karpińska z PKN Orlen wyjaśnia, że w związku z trwającym remontem tzw. instalacji Hydroodsiarczania Gudronu zapotrzebowanie rafinerii na rosyjską, wysoko zasiarczoną ropę Ural jest niższe. – Zmniejszone okresowo moce odsiarczania i konieczność dotrzymania norm jakościowych powodują, że przerób ropy niskosiarkowej pochodzącej z dostaw spotowych jest w tym momencie bardziej efektywny – mówi „DGP” Karpińska.
Orlen zastępuje Ural innymi gatunkami ropy. Według Reutersa któryś z polskich koncernów kupił właśnie surowiec z Morza Północnego (ropę gatunku Brent) z dostawą do portu w Gdańsku.
Analitycy twierdzą, że zastępowanie tańszego Uralu droższym Brentem to zła informacja. Kamil Kliszcz z DI BRE Banku zaznacza, że korzystna relacja cenowa między Uralem a Brentem, czyli dyferencjał, podtrzymuje obecnie rentowność segmentu rafineryjnego polskich koncernów.
– Gdyby doszło do ograniczeń w przesyle, Orlen i Lotos nie będą w stanie w pełni zrealizować w maju zysku na dyferencjale w wysokości około 3,4 dol. za baryłkę – ostrzega Peter Csaszar z KBC Securities. Negatywnie wpłynie to na wyniki spółek w II kwartale. – Niższy o 1 dol. na baryłce spread na ropie Brent przełoży się na niższy zysk operacyjny w Orlenie i Lotosie odpowiednio o około 150 i 50 mln zł – dodaje Csaszar.