Setki milionów dolarów, jakie zainwestują w Polsce amerykańskie koncerny, dadzą nam dużo większe gwarancje bezpieczeństwa niż wędrująca po kraju bateria rakiet Patriot czy kilka amerykańskich F-16.
Perspektywa wydobycia gazu łupkowego nadaje nowy sens naszej polityce zagranicznej, gospodarczej i bezpieczeństwa. Rozpoczęcie eksploatacji największych złóż tego paliwa w Europie naruszy interesy największych państw UE i Rosji. Ale początkiem nowego etapu polityki w tej sprawie może być piątkowa wizyta prezydenta Baracka Obamy w Warszawie.

Naruszymy interesy

Amerykańska agencja ds. energii EIA oszacowała polskie złoża na 5,3 bln m sześc. Jeśli wykorzystywalibyśmy je tylko na własne potrzeby, przez 300 lat bylibyśmy samowystarczalni. Jeśli będziemy go sprzedawać, mamy szansę stać się jednym z głównych dostawców w Europie. To zmienia układ ekonomiczny, polityczny i energetyczny, bo nie będziemy potrzebować drogiego gazu z Rosji. Całą energetykę będziemy mogli przestawić na tani gaz krajowy. W efekcie gospodarka stanie się bardziej konkurencyjna i powstanie nowa gałąź przemysłu, który przyniesie ogromne zyski.
Najbardziej uderzy to w interesy Rosji, dziś głównemu dostawcy gazu do Europy. Kolejnym krajem niechętnym wydobywaniu gazu łupkowego są Niemcy, które zainwestowały ogromne pieniądze w budowę Nordstreamu. Dlatego już zabroniły odwiertów w Północnej Westfalii. Złoża biją wreszcie w interesy Francji, która stawia na energię jądrową. Zakazała już eksploatacji swoich złóż, ale gaz z Polski byłby zagrożeniem dla tamtejszej energetyki. – Traktat lizboński uniemożliwia zakazanie wydobycia gazu łupkowego członkowi Unii, kraje mają swobodę w zakresie kształtowania źródeł energii – mówi Konrad Szymański, europoseł PiS. Dlatego ważniejsza będzie presja polityczna.
Tu Polska znalazła bardzo silnego sojusznika. – Jeśli największe amerykańskie kompanie zainwestują w Polsce setki milionów dolarów, same będą zabiegać o nasze bezpieczeństwo. Za darmo zyskamy w Waszyngtonie wpływowych lobbystów – mówi prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z UW. To ważniejsze od przebywających czasowo na terenie naszego kraju baterii rakiet Patriot czy samolotów F-16.

Amerykańskie firmy

– Wizyta prezydenta USA w Polsce i pozytywne nastawienie do gazu łupkowego są impulsem dla firm amerykańskich. To zachęca je, by inwestować w jego poszukiwania. A właśnie o to nam chodzi – mówi Henryk Jacek Jezierski, główny geolog kraju.
Tyle że orężem politycznym może stać się także ekologia.
– Na forum UE o zagrożeniach dla środowiska, jakie ma nieść wydobycie gazu łupkowego, mówią głównie politycy francuscy – przyznaje Szymański. Ale europejscy i amerykańscy eksperci ostrzegają przed wzmożoną kampanią. Twierdzą, że organizacje ekologiczne mogą być finansowane przez Rosjan.
Pojawiły się już ekspertyzy, według których eksploatacja łupków powoduje ogromną emisję CO2 oraz sprawi, że na powierzchnię wydobędzie się woda zanieczyszczona chemikaliami, a nawet radioaktywna. Te zarzuty zostały obalone przez niezależnych ekspertów z m.in. Amerykańskiego Instytutu Naftowego (API) oraz Amerykańskiego Zrzeszenia Gazu Ziemnego, ale ekolodzy ciągle je powtarzają. – Amerykanom zależy, by w Polsce przeprowadzić proces wydobywania gazu łupkowego nieszkodliwy dla środowiska. To byłby model postępowania w innych krajach – przyznaje Jezierski.
Tyle że by móc liczyć na pomoc Amerykanów, Polacy muszą jak najszybciej przejść od poszukiwań do eksploatacji złóż.
Zieloni – na razie nieśmiało – mówią o szkodliwości, my o szansach

Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO

Gaz łupkowy staje się coraz ważniejszym tematem dyskusji w Brukseli, choć nie budzi jeszcze takich emocji jak w Polsce. Niestety ustami komisarza ds. energii Guenthera Oettingera gaz łupkowy nie został uznany za źródło priorytetowe, ale uzupełniające.
W Brukseli trwa próba sił o to, jak go traktować. Zieloni, na razie nieśmiało, podnoszą kwestie szkodliwości jego wydobycia dla środowiska. Polscy deputowani starają się wykonywać kroki wyprzedzające. Wpisujemy wydobycie go do różnych dokumentów jako szansę na zmniejszenie emisji CO2 oraz poprawę bilansu energetycznego Europy.
Dziś wprowadzenie w Unii zakazu eksploatacji zasobów gazu łupkowego na wzór francuski jest mało prawdopodobne, ale jesteśmy dopiero na początku dyskusji na ten temat. Rozpoczęcie wydobycia zmieni układ polityczny w regionie i pozbawi Rosję pozycji dominującej w dostawach gazu.
Trzeba zmienić przepisy podatkowe, aby móc godnie zarabiać na łupkach

Piotr Woźniak, europejska agencja energetyczna ACER

Możemy zostać znaczącym eksporterem tego paliwa. To jednak stawia przed państwem nowe zadania. Trzeba dostosować przepisy, zwłaszcza podatkowe, do zmienionych warunków. Dziś za wydobycie tysiąca metrów sześc. gazu konwencjonalnego budżet uzyskuje kilka dolarów, a rosyjski gaz importujemy za blisko czterysta dolarów. To zbyt duża dysproporcja. Skoro nasz jedyny importer – PGNiG SA – nie potrafi lub nie chce wynegocjować obniżki cen z Gazpromem, trzeba to spowodować w inny sposób. Trzeba też zainwestować ogromne pieniądze w infrastrukturę przesyłową i dystrybucyjną, żeby gaz z nowych złóż łupkowych mógł docierać do największej liczby odbiorców.
Ale najważniejszą kwestią jest stworzenie spójnej polityki energetycznej, która sprawi, że jeden potężny podmiot – Gazprom – straci dominującą pozycję na polskim rynku, a żaden inny nowy gracz jej nie osiągnie.