Kanadyjczycy, Amerykanie i Francuzi dają sygnał – wydobycie gazu łupkowego może być groźne dla środowiska. W Polsce wykonano już kilka odwiertów poszukiwawczych i resort środowiska nie miał żadnych zastrzeżeń
Gorączka poszukiwania gazu łupkowego jeszcze nie rozgorzała w Polsce na dobre, a już może się skończyć. Wszystko za sprawą wątpliwości związanych z jego wpływem na środowisko. Francuzi, Kanadyjczycy i Amerykanie, w obawie m.in. o zanieczyszczenie wód gruntowych, zaczynają ograniczać odwierty.

Chemikalia w wodzie

Władze prowincji Quebec zleciły opracowanie raportu o wpływie prac poszukiwawczo-wydobywczych na środowisko. Na jego podstawie wprowadzono tam moratorium na szczelinowanie hydrauliczne, a to główna metoda wydobywania gazu łupkowego. To spowodowało efekt domina. Na taki sam krok zdecydował się departament ochrony środowiska stanu Nowy Jork. Na podstawie ponad 800-stronicowego raportu wprowadził dwuletnie moratorium na jednym z największych złóż łupkowych – Marcellus. Dwa dni temu zakaz hydraulicznego szczelinowania przeniósł się na grunt europejski – uchwalili go francuscy deputowani. Oparli się na 56-stronicowym raporcie, którego zawartość merytoryczną podważają polscy eksperci.
Decyzją Paryża zaskoczony jest też Marek Karabuła, wiceprezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. – Jak państwo, na terenie którego nie przeprowadzono procesu szczelinowania, może podjąć decyzję o zakazie tego typu prac – dziwi się.
Na świecie prowadzonych jest dziś 35 tys. zabiegów szczelinowania, w sumie do tej pory wykonano ich ponad milion. Ta metoda wydobycia gazu łupkowego polega na wtrysku pod ziemię pod dużym ciśnieniem płuczki, która w 90 proc. składa się z wody, 9,5 proc. ziaren piasku i w 0,5 proc. chemikaliów. Zdaniem krytyków właśnie substancje chemiczne stanowią największe zagrożenie.
Jacek Winiarski z polskiego oddziału Greenpeace twierdzi, że wydobycie gazu z łupków może prowadzić do zanieczyszczenia wód pitnych. To dlatego szczelinowania zabroniono w prowincji Quebec, stanie Nowy Jork i we Francji.

Wszystko w normie

Jan Krasoń, geolog, który od wielu lat współpracuje z amerykańskimi koncernami przy wydobyciu gazu łupkowego w USA, przekonuje jednak, że nie ma przypadków, które potwierdzałyby teorię o zagrożeniu dla środowiska. Jak zaznacza, negatywne informacje na temat gazu łupkowego są nie tylko nieprawdziwe, lecz także szkodliwe. – Ich odbiór społeczny jest jednoznaczny i nastraja negatywnie do tego surowca. Trzeba jasno powiedzieć: informacje o ekologicznym zagrożeniu przy poszukiwaniach i wydobyciu gazu łupkowego to bzdury. Wody gruntowe do ujęć wody pitnej nie przekraczają maksymalnie 500 – 600 m. Przy poszukiwaniach gazu łupkowego mówimy zaś o wierceniach na poziomie 2 – 3 tys. m i głębiej – dodaje.
PGNiG też przekonuje, że metoda szczelinowania hydraulicznego jest bezpieczna. PGNiG wykonało już taki zabieg na odwiercie w Markowoli. Jak podkreśla Marek Karabuła, Ministerstwo Środowiska nie miało żadnych uwag co do ich ewentualnych negatywnych skutków. – Resort pozytywnie ocenił skutki prac. Raport stwierdza, że nie zostały przekroczone żadne normy – wyjaśnia.
W marcu PGNiG wykonało kolejny odwiert Lubocina I na koncesji w Wejherowie. W tym roku zamierza wykonać jeszcze dwa następne. Wiercenia prowadzą lub wkrótce rozpoczną także Lane Energy, PKN Orlen, ConocoPhillips, ENI, Chevron i ExxonMobil.
Kwartalne wyniki PGNiG
Zysk netto PGNiG wzrósł w I kwartale 2011 r. do 1023 mln zł z 995,6 mln zł rok wcześniej i był znacznie wyższy od średniej prognozy analityków.
Przychody wzrosły do 7045 mln zł z 6633 mln zł, tymczasem analitycy oczekiwali, że będzie to 7157 mln zł.
PGNiG spodziewa się, że na przełomie września i października przeprowadzona zostanie emisja pierwszej transzy euroobligacji o wartości 500 mln euro.