To już pewne. W listopadzie na czele Europejskiego Banku Centralnego stanie 63-letni gubernator banku centralnego Włoch, Mario Draghi. Przesądziło o tym wczorajsze poparcie kanclerz Angeli Merkel.

„Znam Mario Draghi” – powiedziała Merkel niemieckiej gazecie „Die Zeit” – „Jemu jest bardzo blisko do naszych koncepcji kultury stabilności i solidnej polityki gospodarczej” – cytuje fragmenty wywiadu agencja Bloomberg.

Polityczne błogosławieństwo udzielone wczoraj przez kanclerz Niemiec oznacza, że to na barki Włocha spada konieczność wyprowadzenia Europejskiego Banku Centralnego z kryzysu, do jakiego kraje strefy euro wpędziła fiskalna rozrzutność gospodarek Europy Południowej. Merkel dała jednak jasno do zrozumienia, że popiera gubernatora Banku Włoch oczekując, iż przejmie on tradycje surowej polityki monetarnej Bundesbanku. To właśnie niemieckie reguły stały się podwaliną działalności EBC, kiedy utworzono go w 1998 roku.

„Draghi musi dokonać ogromnego wysiłku, aby wzmocnić swoje jastrzębie referencje” - mówi James Nixon, ekonomista Societe Generale w Londynie, w przeszłości specjalista od prognoz w EBC – „Musi on stawić czoła zagrożeniu restrukturyzacji długów (w strefie euro). A przekonać Niemców do tego, że Włoch jest najlepszym fachowcem dla realizacji tego celu, będzie niezwykle trudne”.

Po rządami obecnego prezesa Jean-Claude Tricheta, Europejski Bank Centralny dosłownie zalał rynki tanią gotówką oraz przystąpił do wykupu obligacji rządowych w celu wsparcia banków z najbardziej zadłużonych krajów, jak Grecja, czy Irlandia i odsunięcia groźby bankructwa utracjuszy. Według analityków Draghi będzie musiał wycofać te wszystkie liny ratunkowe, aby zdławić niebezpieczeństwo inflacji. I to pomimo faktu, że Grecja wciąż zmaga się z naprawą własnych finansów.