Wartość juana wobec dolara to temat numer jeden relacji chińsko-amerykańskich. – Wzmocnimy presję na Chiny, by przyspieszyły działania na rzecz zmniejszenia stopnia niedowartościowania ich waluty – zapowiadał David Loevinger, który w departamencie skarbu odpowiada za stosunki z Pekinem. „Chiny nie mogą spłacać rachunków USA” – odpowiada partyjny organ KPCh „Renmin Ribao”.
Na poniedziałkowy wieczór, już po zamknięciu tego numeru „DGP”, zaplanowano spotkanie prezydenta Obamy i sekretarza skarbu Geithnera z wicepremierem ChRL Wangiem Qishanem i doradcą władz ds. zagranicznych Dai Bingguo. Temat dyskusji: wojna walutowa USA – Chiny. Teraz stroną atakującą jest Pekin. Juan jest najmocniejszy wobec dolara od 1993 r.
Amerykanie stosują dawną taktykę i zamiany układu sił nie dostrzegają. Loevinger zapowiedział, czego Waszyngton będzie żądał od Chin. Poza przyspieszoną aprecjacją juana chodzi też m.in. o regulacje dotyczących ochrony wartości intelektualnej i obniżenie rezerw obowiązkowych.
Chiny, chcąc opanować rosnącą inflację, która w marcu osiągnęła 5,4 proc., siłą rzeczy realizują postulat Waszyngtonu. Przed dwoma tygodniami – o 0,5 pkt proc. – podwyższono wskaźnik rezerw. Również juan jest rewaluowany – waluta przez rok zyskała w stosunku do dolara 4,9 proc. W I kw. po raz pierwszy od sześciu lat, dzięki wzrostowi konsumpcji podczas świąt noworocznych i aprecjacji waluty, ChRL zanotowała niewielki deficyt handlowy. Dla USA to za mało; według tzw. wskaźnika Big Maca, stosowanego do zobrazowania skali prze- lub niedowartościowania walut wobec dolara, wartość renminbi jest zaniżona o 40 proc.
Pekin wytyka Amerykanom hipokryzję: dolar, wskutek luźnej polityki monetarnej Fed, jest jedną z najsilniej tracących na wartości walut świata. – To Amerykanie pompują tę bańkę za każdym razem, gdy wtłaczają pusty pieniądz na rynki wschodzące – komentuje na łamach „Renmin Ribao” ekonomista Zhang Yansheng. Chodzi o tzw. drugie poluzowanie ilościowe, czyli trwające do czerwca dodrukowywanie dolarów w celu wykupu obligacji skarbowych na sumę 600 mld dol., co ma pobudzić konsumpcję wewnętrzną.
Innymi słowy Amerykanie robią to samo, za co krytykują Chińczyków. Co więcej, ponieważ dolar traci na wartości znacznie szybciej, niż Pekin rewaluuje juana, chińska waluta w stosunku do euro wręcz traci na wartości – od stycznia o 9,8 proc. W ten sposób Chiny pieką dwie pieczenie przy jednym ogniu. Z jednej strony urealniają kurs juana do dolara, wytrącając USA z rąk argumenty. Z drugiej utratę konkurencyjności własnych eksporterów na rynku amerykańskim rekompensują z nawiązką na rynkach unijnych.