Ceny surowców na światowych rynkach wciąż w piątek podlegają gwałtownym zmianom po “panicznej” wyprzedaży w czwartek, największej od dwóch lat – podaje serwis BBC.

Ropa naftowa spadła rano w Londynie o 5,8 proc. do 105,15 dolarów za baryłkę, powiększając przeceny z czwartku, kiedy siadła ona o 8,6 proc. Ale od południa ropa znowu doszła do progu 110 dolarów.

Gwałtownym ruchom podlegają także metale i bawełna, chociaż giełdy trzymają się, co sugeruje, że obawy w sprawie kondycji światowej gospodarki maja swoje granice. Miedź, na przykład, zanim zaczęła odrabiać straty poszła w piątek dół o 1,75 proc., po czwartkowym spadku rzędu 6 proc.

Za Atlantykiem cena lekkiej ropy amerykańskiej obniżyła się dzisiaj o kolejne 5,5 proc. do 94,63 dolarów za baryłkę, po czym podrożała do 98 dolarów.

Cenne metale, takie jak złoto i srebro, przetrwały poranek bez większych zmian, chociaż dzień wcześniej również podążały szlakiem przecen innych surowców. Rynki kapitałowe, zwłaszcza w Europie, po wcześniejszych spadkach przystąpiły do wzrostów. Do panicznej korekty przyczyniły się rozczarowujące dane o zasiłków socjalnych w USA i zamówieniach dla przemysłu w Niemczech. Rynki oczekują teraz danych na temat kwietniowego bezrobocia w USA, co ma nastąpić w piątek późnym popołudniem.

Analitycy ostrzegają przed dalszą gwałtownością na rynkach. Dennis Gartman, autor przewodnika po rynkach twierdzi, że odbudowa zaufania po tak dużych stratach może zająć kilka tygodni, a nawet miesięcy. Z kolei Emma Pinnock, analityk rynku energii w Inenco uważa, że ropa naftowa (Brent) w ciągu kilku dni spadnie poniżej 100 dolarów za baryłkę. „Słabe dane makroekonomiczne z USA i Europy potwierdziły obawy, że wysokie ceny surowców mogą wpływać negatywnie na globalny popyt” - dodaje.