Środowa sesja na GPW może zacząć się od spadków, oceniają analitycy. Według nich, po długim weekendzie, dziś możliwe są większe obroty na warszawskiej giełdzie.

"Powrót z przedłużonego weekendu może być dla inwestorów z Polski nieprzyjemny, ponieważ GPW ma do nadrobienia wyraźną przecenę akcji widoczną wczoraj w Europie i Ameryce Południowej, a dziś w Azji" - ocenił analityk Noble Securities Emil Szweda.

Giełda w Tokio nie pracowała w środę, ale inne azjatyckie parkiety notowały spadki.

"Wczoraj polscy inwestorzy mogli wypoczywać, ale niewykluczone, że część z nich chętnie zamieniłaby możliwość oglądania zamieci śnieżnej w maju, na możliwość sprzedaży akcji. Wczoraj silnie spadały indeksy w naszym regionie (BUX stracił 2 proc., moskiewski RTS 2,8 proc.), choć turecki ISE100 wzrósł o 0,8 proc. Do wyraźnej przeceny doszło także na rynkach Ameryki Południowej, indeks giełdy w Sao Paolo 1,75 proc., w Meksyku 2 proc., w Buenos Aires 0,6 proc. Za pretekst wystarczyła 0,3-proc. obniżka S&P" - zaznaczył Szweda.

Analityk ocenił, że inwestorzy z GPW mają więc do "nadgonienia" wyniki wczorajszej sesji na rynkach wschodzących, a nadzieje na zatrzymanie spadków są niewielkie. Dziś rano tracą kontrakty na S&P oraz notowania surowców, co zwykle sprzyjało rynkom wschodzącym.

"Pewnym ratunkiem mogą być publikowane dane o PMI dla polskiego przemysłu (o 9:00), ale ważniejsze dla nastrojów okażą się zapewne popołudniowe raporty z amerykańskiego rynku pracy ADP i Chalangera (oficjalne dane rządowe poznamy w piątek) i ewentualnie w nich należy upatrywać szansy na zmianę nastawienia inwestorów do rynku. Ponieważ GPW nie brała udział w ostatnich wzrostach, nie jest też przesądzone, że ulegnie negatywnym nastrojom na świecie. Przełamanie ostatnich dołków WIG20 (zejście poniżej 2900 pkt) przy odpowiednio wysokich obrotach byłoby jednak przekonującym sygnałem słabości rynku" - podsumował Szweda.