Grupa Lotos zakończyła ambitny Program 10+, najważniejszą inwestycję w historii spółki. Dzięki niej Polska będzie miała wreszcie tyle oleju napędowego, ile potrzebuje.
Program 10+ składa się z 50 różnych instalacji. Prace budowlane przy nich trwały trzy i pół roku. Zaangażowanych w projekt było 3500 ludzi z ponad 90 firm. Dzisiaj rozbudowaną za niemal 6 mld zł rafinerię otworzyć ma oficjalnie premier Donald Tusk, wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak oraz Aleksander Grad, minister skarbu państwa.
Program ma strategiczne znaczenie nie tylko dla Grupy Lotos, ale również dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Dzięki niemu należąca do Lotosu rafineria zwiększy przerób ropy naftowej o 75 proc., do 10,5 mln ton rocznie. To prawie dwa razy więcej niż w 2009 roku. Rafineria stanie się najnowocześniejszą i najbardziej ekologiczną rafinerią w Europie Środkowo-Wschodniej.
Jednym z głównych celów rozbudowy rafinerii było zwiększenie produkcji oleju napędowego. Dla Polski to bardzo ważne, bo od kilku lat rośnie u nas deficyt tego paliwa. Aby zaspokoić rosnący popyt na diesel, trzeba było zwiększać jego import. W 2007 roku – według danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego – sięgnął on 4,5 mln m sześc. (tona diesla to 1,18 m sześc.). Rafinerie postawiły więc na zwiększenie produkcji oleju napędowego. Lotos w 2010 roku wyprodukował 28 proc. więcej ON niż w 2009 r. Efekt? W zeszłym roku sprowadziliśmy już tylko 3,1 mln m sześc. Udział importu w rynku diesla spadł z 30 do 22 proc. Według analityków dzięki programowi 10+ w tym lub przyszłym roku import spadnie do około 1 mln m sześc.
Eksperci są spokojni o rynek zbytu dla diesla w Polsce, choć na Zachodzie tempo wzrostu zapotrzebowania na to paliwo zaczęło spadać. Również Lotos twierdzi, że z ON nie będzie żadnego problemu. – Popyt na diesla na Zachodzie przestał rosnąć, ale osiągnął tam rekordowe poziomy. Zużycie tego paliwa na głowę jest tam znacznie wyższe niż w Polsce. My wciąż mamy perspektywy wzrostu – zapewnia Marcin Zachowicz, rzecznik Lotosu.
Potwierdza to POPiHN. – 54 proc. paliw sprzedawanych na stacjach to właśnie diesel. Jego zużycie w minionym roku wzrosło o 4 proc., z 14,1 mln m sześc. do 14,6 mln m sześc. – mówi Krzysztof Romaniuk, dyrektor w POPiHN.
W 2015 r. sprzedaż ON może sięgnąć 17,9 mln m sześc.
Ten rok może być kluczowy dla gdańskiej spółki. Okaże się, jakie efekty finansowe przyniesie modernizacja rafinerii, a także jak zakończy się planowana przez Ministerstwo Skarbu Państwa sprzedaż 53 proc. akcji koncernu. Potencjalnych inwestorów powinno zachęcić zakończenie nowoczesnego programu inwestycyjnego, zwłaszcza że koncern nie ma żadnych problemów ze spłatą pożyczek zaciągniętych na ten cel.