Politycy PiS, SLD, PJN i PSL są zaskoczeni pomysłem resortu finansów, by ustawa budżetowa została uchwalona przed wakacjami. PiS ocenia, że to kuriozalny pomysł. Według polityków PO to dobry krok, bo budżet nie będzie elementem kampanii wyborczej.

Wiceminister finansów Ludwik Kotecki powiedział "Dziennikowi Gazecie Prawnej", że resort chce, by ustawa budżetowa została uchwalona przed wakacjami - po to, by nie stała się "elementem i ofiarą" kampanii wyborczej. Gazeta zauważa, że taka sytuacja jeszcze nigdy się nie zdarzyła; do tej pory projekt był gotowy najwcześniej we wrześniu.

Według polityków PO, uchwalenie ustawy budżetowej przed wakacjami jest realne. Wiceszef klubu Platformy Rafał Grupiński podkreślił w rozmowie z PAP, że na podstawie starannie dobranych parametrów ekonomicznych jest to możliwe. "Z punktu widzenia polskiej prezydencji i jesiennych wyborów jest to dobry ruch, który byłby korzystny dla życia politycznego w Polsce" - ocenił.

Również zdaniem Pawła Olszewskiego (PO) to dobry pomysł, ponieważ - jak przekonywał - uchwalanie budżetu, jako jednego z najważniejszych aktów prawa w Polsce, nie powinno być przedmiotem bieżącej walki politycznej, a prace nad budżetem w okresie kampanii niosą za sobą takie ryzyko.

Pomysł krytykują politycy PiS, PJN i SLD. Sceptycznie odnoszą się do niego również posłowie koalicyjnego PSL.

W ocenie wiceprezes PiS Beaty Szydło, jest to kuriozalny pomysł, niemożliwy do zrealizowania ze względów technicznych. "Platformie chodzi o to, żeby pokazać dokument, który wygląda nieźle, a po wyborach niech się martwią inni. To takie kukułcze jajo podrzucone następnemu (rządowi), który będzie musiał za ten budżet odpowiadać" - podkreśliła.

"Myślałam, że to jest przejęzyczenie wiceministra. Trudno jest robić projekt budżetu na przyszły rok już przed wakacjami, bo nie ma jeszcze dokładnych wskaźników ekonomicznych, nie ma sprawozdania z wykonania budżetu za rok ubiegły. To jest zabieg marketingowy, bo nawet gdyby taki dokument powstał, będzie to czysty szacunek, a nie realny dokument" - zaznaczyła.

Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich (SLD) pyta, jak można robić projekt budżetu, nie bacząc na to, co będzie w ostatniej fazie roku. "Budżet nie jest czymś wyabstrahowanym; odnosi się do rzeczywistości ekonomicznej, a tę trudno prognozować już w kwietniu" - zauważył.

Zdaniem Elżbiety Jakubiak (PJN) jest to pomysł marketingowy. "Platforma powie w kampanii +mamy już budżet+, przygotowaliśmy go wcześniej; proszę jaki mamy sprawny rząd. Ale przecież taki budżet nie będzie miał nic wspólnego z rzeczywistością, z prawdziwymi dochodami, wydatkami i strategią rządu. To będzie zwykły papier z napisem +budżet+" - podkreśliła.

"Budżet jest ogromnym dokumentem, który przechodzi bardzo trudną procedurę legislacyjną; dlatego albo minister tak mówi (o budżecie) i nie zamierza dotrzymać słowa, albo jest tak, że zostanie przyniesiony do Sejmu jakiś papier, który będzie zbiorem pobożnych życzeń. Za tym wszystkim jest wielka polityka. Kiedy minie kampania wyborcza to okaże się, że to były pobożne życzenia. Potem będzie nowela budżetu, dramatyczne cięcia wszystkiego, poszukiwanie nowych źródeł pieniędzy, ograniczanie wydatków na chybił trafił" - mówiła Jakubiak.

W ocenie szefa klubu PSL Stanisława Żelichowskiego, uchwalenie ustawy budżetowej przed wakacjami jest mało realne. "To pewnie jakiś medialny strzał" - ocenił. "Wszelkie dane o wynikach gospodarczych, na podstawie których można budować budżet, będą dostępne w lipcu, sierpniu. Budżet to nie jest ruletka, potrzebna jest rozwaga. Może się potem okazać po dokładnym sprawdzeniu, że wyniki gospodarcze były inne i na innych podstawach zbudowaliśmy budżet i wtedy mogą być problemy" - zaznaczył.

Również według posła PSL Eugeniusza Kłopotka, pośpiech przy uchwalaniu ustawy budżetowej nie jest wskazany. "Co nagle, to po diable. Jeszcze wiele rzeczy może się w bieżącym roku zdarzyć, nie tylko w Polsce, ale w gospodarce europejskiej, światowej. Dlatego nie szalejmy; spokojnie, tak jak do tej pory przygotujmy budżet, niech on będzie uchwalony jesienią" - podkreślił.