Rząd już przygotowuje budżet na 2012. r. Musi uwzględnić presję Brukseli na oszczędności, wybory i galopujące ceny. W przyszłym roku podwyżek nie dostaną urzędnicy i być może także nauczyciele. Emerytury i renty wzrosną, mimo że mogą kosztować ponad 6 mld zł.
Rząd spieszy się z budżetem na 2012 rok. Zamrozi płace urzędników, skalę PIT, pod znakiem zapytania stoją podwyżki dla nauczycieli. Szykuje się gorąca debata. Zapowiadanym oszczędnościom towarzyszą szybko rosnące ceny, a z nimi presja na podwyżki i dodatkowe świadczenia. Rząd nie może ulec żądaniom, bo każdy wydatek analizowany jest przez Brukselę grożącą nam sankcjami. Z drugiej strony ciężko będzie trzymać wydatki w ryzach przed wyborami.
– Chcemy, aby ustawa została uchwalona przed wakacjami, po to by nie stała się elementem i ofiarą kampanii wyborczej – mówi „DGP” wiceminister finansów Ludwik Kotecki. Taka sytuacja jeszcze nigdy się nie zdarzyła. Do tej pory projekt budżetu był gotowy najwcześniej we wrześniu. Lada dzień resort finansów roześle do ministerstw i innych instytucji, których budżety zależą od stanu publicznej kasy, prognozy makroekonomiczne na przyszły rok. Jak ustaliliśmy, spodziewa się, że inflacja wyniesie 3 proc., a wzrost PKB w okresie 2011 – 2014 będzie – ok. 4 proc. rocznie.
Rząd, konstruując budżet na 2012 rok, jest w niezwykle trudnej sytuacji. Z jednej strony musi dotrzymać słowa danego Komisji Europejskiej i obniżyć deficyt finansów publicznych z 7,9 proc. do 3 proc. PKB, a z drugiej strony dotrzymać przed wyborami obietnicy, że kryzys mamy już za sobą i Polskę czeka szybki wzrost gospodarczy.
Trudno jednak dowodzić prosperity w sytuacji, kiedy nie tylko rosną ceny i podatki, ale też cięte są wydatki państwa. „DGP” sprawdził, że 13 artykułów spożywczych, takich jak chleb, mleko czy mięso, jest dziś droższych aż o 13 proc., w porównaniu z grudniem tego roku. A będzie jeszcze drożej. Nie przestają rosnąć ceny produktów na światowych rynkach, do tego dochodzi niestabilna sytuacja w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Wczoraj ceny benzyny w hurcie osiągnęły najwyższy w historii poziom – 5 zł za litr.
Czeka nas gorąca wiosna. Decyzje rządu wywołują spore emocje. Nie tylko poszczególnych ministrów, którzy będą bronić budżetów swoich resortów, ale głównie grup, których interesy zależą od kondycji publicznej kasy. Po lekturze rządowych dokumentów czy na podstawie własnych ustaleń „DGP” można już powiedzieć, że:
- niezagrożone są podwyżki dla 9,6 mln emerytów i rencistów – będą nawet wyższe niż w tym roku,
- podwyżek nie dostanie 0,5 mln urzędników,
- zamrożone zostaną progi w PIT, przez co realnie (po odliczeniu inflacji) zapłacimy wyższe podatki,
- VAT zostanie na dotychczasowym poziomie,
- rząd może nie podnieść pensji 0,6 mln nauczycieli – tu ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, choć resort finansów skłania się do braku podwyżek,
- resort pracy będzie walczył o podniesienie progów dochodów uprawniających do świadczeń rodzinnych.



Rząd pracując nad przyszłorocznym budżetem musi wziąć pod uwagę możliwości finasnowe państwa, zbliżające się wybory i presję Brukseli na obniżenie naszego zadłużenia.
Powodów do niepokoju nie ma na pewno prawie 10 mln osób otrzymujących świadczenia emerytalno-rentowe. Chodzi nie tylko o osoby otrzymujące świadczenia z ZUS, lecz także z KRUS i zakładów emerytalnych służb mundurowych. Rząd na pewno nie zrezygnuje przed wyborami z corocznej waloryzacji ich świadczeń. Takie są deklaracje premiera Donalda Tuska. Ewentualnymi zmianami naraziłby się on też na spadek notowań i gorszy wynik w wyborach. A podwyżki mogą być całkiem spore. Ich wysokość zależy od wskaźnika waloryzacji, który uwzględni tegoroczny wskaźnik cen towarów i usług oraz 20 proc. realnego (po odliczeniu inflacji) wzrostu średniej płacy.
Zarówno jedna, jak i druga wartość mogą być o wiele wyższe niż w ubiegłym roku (od nich zależały tegoroczne podwyżki). Inflacja przekracza już 3,5 proc. i wszystko wskazuje na to, że wyniesie tyle w całym 2011 r. Przyspiesza też wzrost płac, a analitycy z którymi rozmawiał „DGP”, szacują, że pensje wzrosną nie o 3,7 proc., jak prognozuje rząd, ale nawet o 6 – 7 proc. Taki będzie efekt poprawy koniunktury i otwarcia od maja niemieckiego rynku pracy. W efekcie wskaźnik waloryzacji może wynieść prawie 5 proc. (w tym roku było to 3,1 proc.).
To, co ucieszy emerytów, martwi ministra finansów. Tegoroczna podwyżka kosztuje budżet 4,5 mld zł. Jeśli w przyszłym roku wskaźnik wyniesie 5 proc., wydatek z tego tytułu może przekroczyć 6 mld zł.

Nauczyciele w zamrażarce

Nauczyciele przez pięć ostatnich lat regularnie otrzymują wyższe niż inflacja podwyżki. Miały się zakończyć w tym roku. Od września dostaną 7 proc. więcej, podobnie było w ubiegłym roku. W efekcie, jak wylicza Ministerstwo Edukacji Narodowej, ich pensje wzrosły w latach 2007 – 2010 średnio o 29,4 proc.
Jak ustaliliśmy, resort finansów zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami nie planował już podwyżek na 2012 rok. Jednak premier zapowiedział ostatnio w artykule w „Gazecie Wyborczej”, że podwyżki mogą być kontynuowane. Nie wiadomo więc, jaki będzie ich los, choć pewne jest, że są kosztowne. Na przykład tegoroczne podwyżki to wydatek z budżetu wynoszący ponad 1 mld zł. Z tego powodu resort finansów może chcieć je zablokować. Z drugiej strony będą się ich domagać związki zawodowe. – Nie dopuszczamy takiej możliwości, że pensje nauczycieli nie wzrosną o kolejne 7 – 10 proc. – mówi nam Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przyznaje jednak, że do tej pory nikt nie zadeklarował podwyżek w 2012 r.

Urzędnicy bez podwyżek

Na podwyżki nie mają co liczyć, podobnie jak w tym roku, pracownicy sfery budżetowej. Ich pensje nie zostaną zwaloryzowane nawet o wskaźnik inflacji. To jedno z działań oszczędnościowych, jakie Ministerstwo Finansów zaprezentowało Komisji Europejskiej, tłumacząc, jak w 2012 r. zredukuje deficyt z 7,9 proc. do 3 proc. PKB.
Podwyżki będą jednak możliwe w przypadku awansu na wyższe stanowisko. Pracownicy mogą też liczyć na premie z funduszu nagród. Te zależą od decyzji szefa urzędu lub dyrektora generalnego. Więcej pieniędzy mogą dostać też ci, którym dyrektorzy urzędów podniosą pensje po przeprowadzonych ewentualnych zwolnieniach.
Do osób zatrudnionych w państwowej sferze budżetowej zalicza się m.in.: policjantów, żołnierzy, pracowników i urzędników służby cywilnej.



Więcej na zasiłki

Z naszych informacji wynika, że Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej kończy już prace nad zmianą sposobu podnoszenia progów dochodowych uprawniających do świadczeń rodzinnych. Obecnie podlegają one przeglądowi co trzy lata i rząd nie musi ich zwiększać obligatoryjnie. W efekcie od 2003 r. pozostają na niezmienionym poziomie – wynoszą 503 lub 584 zł netto na członka rodziny. Przez to bardzo zmalała liczba dzieci korzystających ze świadczeń – 7 lat temu otrzymywało je 5,5 mln dzieci, obecnie tylko 3 mln.
Jak ustaliliśmy, resort pracy chce wprowadzić zasadę, że zarówno progi, jak i zasiłki rodzinne rosną co roku o inflację. Wtedy więcej rodzin skorzystałoby ze świadczeń. Zmiany mogłyby wejść w życie już w tym roku, ale na razie nie jest to pewne, bo nie zgadza się na to Ministerstwo Finansów. Z drugiej strony rząd wpisał je na listę 36 priorytetowych projektów ustaw, jakie chce zrealizować do końca tej kadencji. Sprawa jest więc otwarta.

VAT bez zmian

W tym roku VAT pomaga łatać budżetową dziurę. Czy kolejna będzie potrzebna w przyszłym, zależy od tego, czy dług publiczny na koniec 2011 r. nie przekroczy poziomu 55 proc. PKB. Dowiemy się o tym za rok w maju, choć wszystko wskazuje na to, że nie powinien on przekroczyć tego pułapu. Jeśli jednak tak się zdarzy, stawki VAT pójdą w górę o kolejny punkt procentowy – z 23 na 24 proc., z 8 na 9 proc. i z 5 na 6. To rozwiązanie, nad którym posłowie nie muszą się już zastanawiać, bo jest uchwalone i wejdzie życie automatycznie.

Zamrożone progi PIT

W 2012 r. pozostaną zamrożone progi PIT, a także kwota wolna, która wynosi 3091 zł. Wobec wyższej inflacji oznacza to realny wzrost podatków. Progi i kwota wolna nie były zmieniane od 2009 r., gdy weszła w życie nowelizacja ustawy o PIT wprowadzająca zamiast trzech: 19, 30 i 40 proc., dwie stawki podatku: 18 i 32 proc. Co więcej, na zmiany poczekamy co najmniej do 2013 r., gdyż ustawa o finansach publicznych przewiduje, że nie można wprowadzać ulg podatkowych, czym faktycznie byłyby te zmiany, gdy wobec Polski wdrożona jest procedura nadmiernego deficytu.
Rząd będzie pilnował dyscypliny

Ludwik Kotecki, wiceminister finansów

Zwiększanie wydatków budżetu ponad to, co konieczne, w obecnej sytuacji byłoby bardzo nieodpowiedzialne. Wciąż mamy nadmierny, choć obniżający się, deficyt. Ze strony UE istnieje też silna determinacja do wzmocnienia paktu stabilności i wzrostu, nadzoru budżetowego i sankcji za ich nieprzestrzeganie. Nieodpowiedzialne wydatki byłyby igraniem z ogniem, wręcz proszeniem się o sankcje. Obawiam się oczywiście, że w roku wyborczym posłowie mogą chcieć rozdawać przywileje, ale dlatego będziemy się starać jak najwcześniej przygotować budżet i przeprowadzić go jak najszybciej. Tak aby ustawa została uchwalona jeszcze przed wakacjami i by nie była elementem i ofiarą kampanii wyborczej. Przewidujemy w założeniach makroekonomicznych, że w okresie 2011 – 2114 tempo wzrostu PKB ustabilizuje się na poziomie ok. 4 proc. Głównymi czynnikami będą: popyt konsumpcyjny gospodarstw domowych i inwestycje. Jeśli chodzi o inflację, to jest ona szacowana na ok. 3,5 proc. w roku bieżącym i ok. 3 proc. w przyszłym. Wynika to przede wszystkim z cen surowców rolnych i energetycznych na świecie.
Jak zmieniają się ceny produktów z koszyka „DGP” / DGP