Jeśli do końca roku Sarmatia nie dostanie zgód od instytucji odpowiedzialnych za ochronę środowiska, spółce przepadnie 500 milionów złotych, jakie na budowę ropociągu Brody – Płock dostała z Unii.
Wcześniej, w ciągu najbliższych trzech miesięcy, akcjonariusze Sarmatii muszą zatwierdzić studium wykonalności przedłużenia ropociągu Odessa – Brody do Polski. Sarmatia, której udziałowcami są koncerny z Azerbejdżanu (Socar), Gruzji (GOGC), Litwy (Klaipedos Nafta), Ukrainy (Ukrtransnafta) i Polski (PERN), odpowiada za budowę rury, którą ma popłynąć do naszego kraju kaspijska ropa.

Potrzebna umowa

Przedstawiciele spółki apelowali we wtorek w senackiej Komisji Gospodarki Narodowej o wsparcie projektu.
– Musimy go przyspieszyć. W tym celu potrzebujemy zdecydowanego poparcia na szczeblu rządowym – mówi Siergiej Skrypka, dyrektor generalny Sarmatii. Według niego konieczne jest zawarcie umowy międzynarodowej między krajami udziałowców, i to szybko, bo spółka chce jeszcze w 2011 r. rozpocząć realizację inwestycji. – Jeśli nie zdążymy do końca roku, przepadnie nam 500 mln zł, jakie na realizację tego projektu otrzymaliśmy z Unii w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. A na to nie możemy pozwolić – twierdzi Siergiej Skrypka.
Tymczasem międzynarodowy charakter inwestycji jest jej największą zmorą. Zdaniem ekspertów ropociąg Brody – Płock nigdy nie wyszedł z fazy koncepcyjnej, bo ściera się tu zbyt wiele sprzecznych interesów. To projekt, który zagraża naftowym interesom Moskwy.
Także w polskim rządzie brakuje przekonania, że ta inwestycja się powiedzie. Jeden z jego członków mówi nam, że projekt Odessa – Brody – Płock jest dziś praktycznie nierealny do zrealizowania. Według niego Gruzini nie mają pieniędzy na wykonanie niezbędnych dla tego projektu inwestycji infrastrukturalnych w swoim kraju. Twierdzi, że problemem było wyasygnowanie nawet 1 mln dol. Przekonuje jednak, że polski rząd zgadza się na realizację projektu.

Współpraca z Azerami

Budowa łącznika z Płocka na Ukrainę kosztować ma 2,35 mld złotych. 79 procent tej kwoty przeznaczone zostanie na zakup i układanie rur oraz uruchomienie tłoczni. Pozostałe 21 procent potrzebne jest na zakup tak zwanej ropy technicznej, którą wypełniony zostanie nowy rurociąg.
Siergiej Skrypka przekonuje, że sama budowa potrwałaby rok. – Znacznie więcej czasu potrzeba na przygotowanie raportu oddziaływania na środowisko czy pozyskanie pozwoleń budowlanych – mówi.
Jeśli inwestycja zakończona zostałaby zgodnie z planem, dostawy ropy do Polski ruszyłyby pod koniec roku 2015.
Według założeń magistralą mogłoby popłynąć do polskich rafinerii 10 – 30 mln ton surowca rocznie. Nie jest to jednak proste. Rurociąg, którym obecnie przesyłana jest ropa z Odessy do Brodów, a potem na Białoruś, miałby uzyskać połączenie z Gruzją. Transport surowca między Ukrainą a Gruzją musiałby się odbywać tankowcami. Ropa do Gruzji docierałaby ze złóż w Azerbejdżanie. Niewykluczone, że dostawcą byłby też Kazachstan.
Zdaniem Janusza Kowalskiego, byłego członka zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego w Kancelarii Prezydenta, korzyści z rurociągu może być wiele. – Realizacja tego projektu otworzyłaby drogę do współpracy Lotosu z azerskim Socarem – podkreśla.
O Azerach w kontekście prywatyzacji gdańskiej rafinerii spekuluje się już od wielu miesięcy. Obie spółki w 2009 r. podpisały list intencyjny o współpracy.