Odczyt inflacji za luty umocnił rynek długu, ale nie pomógł złotemu, który w warunkach utrzymującej się na globalnych rynkach niepewności może dalej się osłabiać i testować poziom 4,10 za euro - oceniają dilerzy.

Dilerzy obligacji uważają, że po mocnych danych o CPI rentowności mogą pozostać na obecnych poziomach, choć długi koniec może być pod presją.

GUS podał we wtorek, że ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lutym wzrosły o 3,6 proc. w stosunku do lutego 2010 roku, a w porównaniu ze styczniem 2011 r. wzrosły o 0,2 proc. GUS zrewidował także dane za styczeń 2011 r. - inflacja roczna wyniosła 3,6 proc., wobec podanych w lutym 3,8 proc.

"We wtorek na rynku złotego było dość nerwowo, chaotycznie, a to z powodu sytuacji na rynkach, tego, co się dzieje w Japonii, wiadomości dotyczących elektrowni nuklearnej, a także napływających informacji o stratach spowodowanych przez tsunami oraz o wstrząsach wtórnych. Niepewność się utrzymuje, a jeśli będzie się dalej utrzymywać, to złoty może stracić na wartości. Możemy testować poziom 4,10 za euro" - powiedział PAP Przemysław Winiarczyk, diler walutowy Banku Millennium.

"Dla notowań złotego decydujące mogą być eurodolar i inne główne pary walutowy, a także rynki kapitałowe. Ostatnie spadki, np. Nikkei, nie pomagają złotemu. Nie pomógł też odczyt CPI za luty, takie dane to woda na młyn gołębi w RPP, a dla części graczy to odsuwa perspektywy podwyżki stóp procentowych" - dodał.

Dane o CPI umocniły rynek długu, zdaniem dilerów obligacji korzystny efekt może się utrzymać.

"Po danych o inflacji mieliśmy bardzo duże umocnienie wzdłuż całej krzywej, choć na długim końcu nie tak mocne, jak na krótkim. Figura i rewizja były niespodziewane, rynek nie był przygotowany na taką informację. Reakcja na dwuletnich była rzędu 7-8 pb, mimo że przez ostatnie dwa dni rentowności też spadały" - powiedział PAP Adrian Skubij, diler obligacji ING BSK.

"Wygląda na to, że po takiej informacji o inflacji rynek w tym tygodniu może zostać na tych mocnych poziomach, choć długi koniec może być pod presją. Dalszy rozwój wydarzeń zależy także od tego, jakie będziemy mieli dane, np. o płacach" - dodał.