Nawet o 50 proc. więcej niż w 2010 roku trzeba zapłacić za ubezpieczenie aut w leasingu.
Ubezpieczyciele nadal podnoszą stawki tym firmom, których umowy wygasają. – Na celowniku firm ubezpieczeniowych znalazły się teraz firmy leasingowe, które ominęła pierwsza fala wzrostu cen w ubiegłym roku – mówi Artur Zych, wiceprezes firmy brokerskiej BIK Brokers.
Według Jarosława Oleksego, prezesa Alea Broker, stawki ubezpieczeń dla pojazdów leasingowych są obecnie o 40 – 50 proc. wyższe niż roku temu. Natomiast Grzegorz Ludynia z Bankowego Funduszu Leasingowego mówi, że ceny dla BFG podniosło w listopadzie PZU i dwukrotnie Ergo-Hestia (ostatnia podwyżka była w grudniu, kiedy OC zdrożało o 20 proc., a AC – o 10 proc). Dodatkowo ubezpieczyciele bardzo usztywnili swoje stanowisko. Dają do wyboru – albo zaakceptowanie podwyżek, albo zakończenie współpracy.
– Wzrost stawek nie jest jednolity. Im wyższą szkodowość miała flota danej firmy, tym więcej musi ona zapłacić za ubezpieczenie – twierdzi Artur Zych. Dodaje, że w przypadku wysokiej szkodowości firmy mogą mieć problem ze znalezieniem towarzystwa, które w akceptowanej cenie będzie zainteresowanie ubezpieczeniem jej samochodów. Już teraz – jak mówi Jarosław Oleksy – zakłady ubezpieczeniowe odmawiają przedstawienia ofert klientom wysokoszkodowym. Jeśli już to robią, to stawki są zaporowe. Po rynku krążą informację o tym, że cena OC dla ciągnika siodłowego może sięgać nawet 50 tys. zł za rok.
Z tego powodu w branży CFM (najem pojazdów) dochodzi do procederu niezgłoszenia do ubezpieczycieli drobnych szkód. Firmy naprawiają je na własną rękę, chcąc w ten sposób wpłynąć na koszt ubezpieczenia dla klienta. Jest to możliwe, bo branża CFM współpracuje z sieciami warsztatów samochodowych. Na przykład LeasePlan Fleet Management, która ubezpiecza casco we własnym towarzystwie Euro Insurances w Irlandii, indywidualnie negocjuje koszty wszystkich napraw z siecią warsztatów blacharskich.
– Dzięki samodzielnemu zarządzaniu naprawami blacharskimi nie mamy przesłanek do zwiększania stawek AC – mówi Ernie Greszta z LeasePlan. Dodaje, że towarzystwo dotknęły natomiast podwyżki OC w skali podobnej jak na całym rynku.
Rynek flotowy wyczekuje momentu, kiedy pierwsze towarzystwo będzie chciało skorzystać z obecnej sytuacji i zdecyduje się zdobyć większy udział w rynku. Z nadzieją przede wszystkim patrzy na działania Warty w tym zakresie. Szczególnie że ubezpieczyciel nie ma już problemów z likwidacją szkód, z którymi borykał się dwa lata temu.
– Planujemy zintensyfikowanie naszej współpracy z firmami leasingowymi. W tym segmencie chcielibyśmy istotnie zwiększyć swój udział. Naszą ambicją na ten rok jest także utrzymanie stabilnej pozycji w segmencie rynku flotowego – mówi Dariusz Wyrzykowski, dyrektor biura sprzedaży ubezpieczeń flot samochodowych w TUiR Warta. Zastrzega jednak, że w grę wchodzi konkurencja jakością obsługi, a nie ceną.
Z naszych informacji wynika, że ubezpieczyciele zastanawiają się nad kolejnymi podwyżkami dla segmentu korporacyjnego, do których miałoby dojść w drugiej połowie roku. O tym, czy tak się stanie, i o ile mogą wzrosnąć stawki, zdecyduje to, jak dotychczasowe zmiany cen odbiją się na wyniku technicznym.
Rynek najmu aut szybko rośnie
Koniec ubiegłego roku był udany dla firm działających w branży najmu pojazdów. W IV kwartale 2010 roku urósł o 10,5 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem – wynika z danych Polskiego Związku Wynajmu i Leasingu Pojazdów. Firmy zrzeszone w tej organizacji miały pod koniec roku ponad 83 tys. aut w wynajmie. To o 16 proc. więcej niż pod koniec 2009 roku. Z trzech głównych grup produktowych pierwsze miejsce przypadło full service leasingowi, w ramach którego było najmowanych 69 tys. pojazdów. W przypadku leasingu z serwisem było to 4,8 tys. aut, a w ramach wyłącznego zarządzania – 9,3 tys. aut. Największe firmy działające na rynku najmu samochodów to LeasePlan Fleet Management, Arval Service Lease, ING Car Lease, Carefleet i BRE Leasing.