Przeciętny kredytobiorca raczej nie ma szans, żeby ustrzec się przed wzrostem kosztów obsługi kredytu na wypadek wzrostu stóp procentowych. Przy wysokich kredytach taki ruch bywa niezbędny.
Decydując się na IRS, czyli transakcje zamiany stóp procentowych, podpisujemy z bankiem umowę i spłacamy kredyt po stałej stopie procentowej, która jest oczywiście wyższa niż oprocentowanie wynikające z umowy kredytowej.

Stała stopa lub CAP

Dla kwoty 3 mln zł na 3 lata możliwa do uzyskania stała stawka WIBOR to 4,93 proc.
– Dopóki oprocentowanie kredytu jest poniżej tego poziomu, to jest to dla kredytobiorcy dodatkowy koszt, ale gdy oprocentowanie przekroczy tę stawkę, klient zaczyna zyskiwać – mówi Maciej Czerwiński z departamentu rynków finansowych BRE Banku.
Innym rozwiązaniem jest kupno opcji CAP. Kredytobiorca płaci wówczas co miesiąc stałą premię uzależnioną od wysokości oprocentowania, które ma być wartością graniczną, przed przekroczeniem której chroni opcja. Jeśli stawka bazowa kredytu, czyli WIBOR, ma nie przekroczyć np. 3,9 proc., to ta premia kosztuje ponad 1 proc. kwoty kredytu. Przy kredycie dla firmy w wysokości 3 mln zł na 3 lata i marży w wysokości 2 proc. miesięczna rata wynosi 91 102 zł. Jeśli jednak kupimy opcje, która zabezpieczy nas przed wzrostem WIBOR-u powyżej 3,90 proc, to rata będzie o prawie 1,5 tys. zł wyższa. Jeśli jednak WIBOR dojdzie do 5 proc., to wówczas kredytobiorca, który kupił opcje, zacznie zarabiać. Przy poziomie 6 proc. jego miesięczne oszczędności wyniosą 1,5 tys. zł.

Polisa bezpieczeństwa

– Takie instrumenty nie mogą być traktowane jako źródło zarobku, bo one mają dać firmie bezpieczeństwo. To jest jak ubezpieczenie mieszkania. Może się okazać, że z polisy nie skorzystamy, ale kupujemy święty spokój i świadomość, że nie będzie katastrofy finansowej – mówi Wojciech Kwaśniak, były szef nadzoru finansowego.
Chodzi więc o to, by mieć gwarancję, że fabryka wybudowana z kredytu cały czas będzie przynosiła zyski, mimo że wzrosną stopy procentowe i tym samym koszty obsługi kredytu. Takie opcje czy IRS-y oferuje większość banków w Polsce i mogą z nich korzystać nie tylko przedsiębiorcy. Także indywidualni klienci private banking mogą kupić instrumenty pochodne zabezpieczające przed podwyżką oprocentowania.
Jednak głównym nabywcą takich produktów są przedsiębiorstwa. Eksperci twierdzą jednak, że zainteresowanie tego typu ubezpieczeniami nie jest zbyt duże, choć ostatnio się zwiększa.
– Firmy chcą się zabezpieczyć przed wzrostem oprocentowania kredytów zarówno w złotych, jak i w euro i coraz chętniej sięgają po transakcje terminowe – mówi Mikołaj Bąk, dyr. ds. instrumentów pochodnych w Raiffeisen Banku.
Przedsiębiorcy ciągle jednak pamiętają, jak skończyły firmy, które kupowały słynne opcje walutowe. Sporo nauczyły się też banki, które nie namawiają już każdego klienta do kupna takich instrumentów finansowych.
– Nie wszyscy powinni je kupować. Jeśli rentowność firmy jest bardzo wysoka, to nie ma sensu kupować takiego zabezpieczenia, bo przedsiębiorstwo na pewno poradzi sobie nawet z dużą podwyżką oprocentowania. Ale jeśli ich rentowność jest rzędu kilku procent, to myślę, że lepiej się zabezpieczyć i mieć pewność, że ewentualne podwyżki oprocentowania nie zniszczą całego biznesu – mówi Maciej Czerwiński.