Zapowiadana fuzja giełd papierów wartościowych: nowojorskiej giełdy na Wall Street (NYSE) i niemieckiej Deutsche Boerse we Frankfurcie to dalszy przejaw globalizacji rynków finansowych i słabnącej pozycji giełdy w Nowym Jorku - uważają komentatorzy w USA.

"Połączenie obu giełd, po podobnych fuzjach innych, byłoby kolejną ilustracją tego, jak globalizacja i technologia zmieniły rynki. NYSE jest gigantem wśród giełd, ale w epoce transakcji dokonywanych przez 24 godziny na dobę i szybkich programów algorytmicznych jej znaczenie dla inwestorów się zmniejszyło" - pisze czwartkowy "New York Times".

Dziennik przypomina, że coraz więcej transakcji przeprowadzanych jest w sieci przy pomocy brokerów, pracujących w małych firmach poza Nowym Jorkiem. W ciągu ostatnich 10 lat liczba traderów w NYSE zmniejszyła się z prawie 3000 do około 1300. Akcje NYSE spadły o 64 procent od 2006 roku.

"Dla Nowego Jorku ewentualna fuzja jest symbolem zmierzchu jego dominacji na światowej scenie (finansowej) w czasach, kiedy inne kraje przyciągają inwestorów bezpośrednio na swoje rynki. Jest to również potwierdzenie, że handel papierami wartościowymi odbywa się dziś bez przerwy we wszystkich strefach czasowych, co sprawia, że transakcje na Wall Street nie są już tak ważne jak kiedyś" - przyznaje czwartkowy "Wall Street Journal".

Jeśli do fuzji dojdzie, 60 procent kapitału nowej firmy pozostanie w rękach udziałowców giełdy niemieckiej, pozostawiając resztę NYSE Euronext (jak brzmi pełna nazwa giełdy nowojorskiej po połączeniu jej w 2007 r. z kilkoma giełdami europejskimi). Prezesem zostanie obecny szef Deutsche Boerse, Reto Francioni, a dyrektorem naczelnym (CEO) szef NYSE, Duncan Niederauer. Z nazwy wypadnie prawdopodobnie "New York", zastąpiony przez "Global".

Fuzja będzie musiała być jeszcze zatwierdzona przez regulatorów rządowych w USA i w Europie. Oczekuje się także opozycji w Kongresie amerykańskim, zwłaszcza ze strony ustawodawców z Nowego Jorku.