Bez ustawy o handlu emisjami ceny energii poszybują w górę. Firmy energetyczne od jej uchwalenia uzależniają inwestycje. We wtorek projektem ustawy zajmie się wreszcie Rada Ministrów.
Wynegocjowana w grudniu 2008 r. derogacja pozwala polskim przedsiębiorstwom energetycznym na przydział bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013 – 2020. Uzyskanie pozwoleń na udział w systemie handlu emisjami umożliwić może jednak tylko nowa ustawa.
Na uchwalenie prawa rząd ma czas do 30 czerwca 2011 r. Brak przepisów spowoduje, że żadna z realizowanych obecnie inwestycji nie będzie korzystać z darmowych praw do emisji CO2. Bez tego elektrowniom nie będzie się opłacało uruchamiać nowych bloków energetycznych, bo energia produkowana z nowych ekologicznych źródeł byłaby droższa. Bezpłatne pozwolenia otrzymałyby tylko stare elektrownie, które nie inwestują i będą sukcesywnie wyłączane. Tylko do końca 2015 r. ze względów bezpieczeństwa wyłączone muszą być stare siłownie o łącznej mocy ponad 6 tys. MW. To 20 proc. wszystkich zainstalowanych w kraju mocy.
Trwa wyścig z czasem, żeby w polskich domach nie zgasły żarówki. W tym roku koncerny energetyczne zapowiadają rozstrzygnięcie przetargów na budowę ponad 5 tys. MW o łącznej wartości ok. 29 mld zł. Inwestycje planują PGE, Enea, Energa, Vattenfall oraz Tauron. Jeśli nowe bloki nie powstaną, ceny energii z węgla wzrosną nawet dwukrotnie. Krzysztof Żmijewski, były szef PSE Operator, uważa, że konsekwencje tej ustawy muszą być skonsumowane przed 30 czerwca tego roku. – Żeby tak się stało, ustawa powinna wyjść z parlamentu do prezydenta w marcu – mówi ekspert. Według Bernarda Błaszczyka, wiceministra środowiska, który odpowiada za przygotowanie ustawy, dokument trafi do parlamentu jeszcze w lutym.