Gdański Lotos miał rewelacyjną końcówkę tygodnia. Prezes koncernu Paweł Olechnowicz zapowiedział w piątek w Radio PiN, że spółka ma szansę na miliard złotych zysku w 2011 r. Oznaczałoby to dużą poprawę, bo po trzech kwartałach ubiegłego roku spółka zanotowała zysk netto w wysokości prawie 428 mln zł.
Informacja taka nie mogła pozostać bez echa na warszawskim parkiecie. Walory koncernu szybko zaczęły piąć się w górę i w końcu okazały się liderem wzrostów wśród spółek wchodzących w skład indeksu WIG20. Na zakończeniu piątkowej sesji za jedną akcję Lotosu trzeba było zapłacić 41,80 zł. To skok o ponad 6 proc. w porównaniu z czwartkowym zamknięciem, a do tego roczne maksimum walorów spółki. Dla porównania akcje największego konkurenta Lotosu na polskim rynku – PKN Orlen – podrożały w piątek o niecały 1 proc. Indeks WIG spadł o ponad 0,6 proc.
Taki wzrost cen akcji Lotosu na pewno jest na rękę ministrowi skarbu, który przygotowuje się do sprzedaży posiadanych przez Skarb Państwa akcji spółki. Resort ma jeszcze ponad 50 proc. udziałów. Gdyby do obliczenia ich wartości przyjąć piątkową cenę akcji, papiery Lotosu należące do Skarbu Państwa byłyby warte ok. 2,8 mld zł. Potencjalny inwestor musi się liczyć z faktem, że do ceny rynkowej przyjdzie mu dorzucić jeszcze sporo gotówki za przejęcie kontroli nad spółką.
Prywatyzacja gdańskiej firmy nabiera tempa. Resort skarbu najchętniej widziałby w spółce inwestora branżowego, który ma dostęp do własnych złóż ropy. Potencjalni zainteresowani od dziś mogą odbierać w siedzibie ministerstwa memoranda informacyjne dotyczące Lotosu.