Siła Rosjan w energetycznej układance będzie maleć. Unii pomogą nowe technologie i gazociąg Nabucco.
Integracja europejskich sieci gazowych i budowa południowego korytarza energetycznego – takie priorytety były wczoraj wymieniane podczas gazowej konferencji w Wiedniu. Efektem tego ma być dalsza liberalizacja rynku gazu, a co za tym idzie zmniejszenie zależności od tradycyjnego dostawcy Rosji.
Wzrost znaczenia transakcji spotowych, czyli kupowania gazu na wolnym rynku zamiast kontraktów długoterminowych, zmienia układ geopolityczny na Starym Kontynencie. Według szacunków już 30 proc. rynku gazowego to właśnie kontrakty spotowe. Rosnąca popularność podobnych przedsięwzięć to m.in. rezultat malejącej siły Gazpromu, który został zmuszony przez wiele państw (Francję, Niemcy, Włochy i Turcję) do zmniejszenia wolumenów obowiązkowego odbioru gazu w ramach reguły „bierz lub płać”.
Siła przebicia Rosjan będzie maleć także ze względu na coraz większą popularność nowych technologii. Niemcy planują zmniejszyć udział paliw kopalnych w bilansie energetycznym do 30 proc. Dania w ubiegłym roku ogłosiła zamiar całkowitej rezygnacji z ropy i gazu do połowy stulecia.
– To, co musimy zrobić, to połączyć różne europejskie projekty w jeden – mówił w Wiedniu były szef niemieckiej dyplomacji Joschka Fischer, obecnie zajmujący się lobbowaniem projektu Nabucco, który ma dostarczać Europie gaz z Azji Środkowej z pominięciem Rosji. Słowa Fischera wpisują się w pomysł Węgier, który popiera także Warszawa – budowy interkonektorów, które zintegrują środkowoeuropejskie sieci gazowe, łącząc je z portami LNG w Świnoujściu i na chorwackiej wyspie Krk.



Fischer zachęcał też do wsparcia budowy południowego korytarza energetycznego. – To zadecyduje, czy ten region (chodzi o Azerbejdżan, Turcję i Azję Środkową – red.) zwróci się w stronę Wschodu czy Zachodu – mówił dawny szef niemieckich Zielonych. Głównym konkurentem Nabucco (którego udziałowcami są Austriacy, Bułgarzy, Niemcy, Rumuni i Węgrzy) jest rosyjski South Stream, który cieszy się poparciem władz Bułgarii i Serbii. Tę inwestycję skutecznie blokuje jednak Turcja.
Najważniejsze to przekonać Azerów i Turkmenów
Jednym z najważniejszych punktów w staraniach o zmniejszenie zależności od dostaw z Rosji jest zakontraktowanie do budowanego gazociągu Nabucco surowca z Turkmenistanu i Azerbejdżanu. Obie stolice, umiejętnie lawirujące między Rosją a Zachodem, stały się w ostatnich dniach obiektem zabiegów europejskiej i rosyjskiej dyplomacji. W połowie stycznia w Baku i Aszchabadzie gościli szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i komisarz ds. energii Guenther Oettinger, którzy spotkali się z prezydentami obu państw Ilhamem Alijewem i Gurbanguły Berdymuchamedowem. Udział Azerów w korytarzu południowym jest już w zasadzie przesądzony. Nie jest jednak powiedziane, że będzie to konkretnie Nabucco. Baku może – zgodnie z własnymi interesami – wybrać np. projekt White Stream planowany po dnie Morza Czarnego między Gruzją a Rumunią. Decyzja co do długoterminowej strategii eksportu energii przez Azerbejdżan ma zostać podjęta jeszcze w tym roku.