Początek roku przyniósł podwyżki stawki VAT, lecz – jak sprawdził „DGP” – nie odbiło się to na cenach produktów. Przeanalizowaliśmy koszyk podstawowych artykułów spożywczych, kosmetycznych oraz sprzętu AGD i RTV. Porównaliśmy ceny mebli, mieszkań oraz usług pralniczych, krawieckich przed Nowym Rokiem i po nim.

Przyciąganie klienta

Największym zaskoczeniem był brak podwyżek cen artykułów dziecięcych. Tu VAT od lutego skoczy z 7 do 23 proc. Klienci spodziewali się podwyżek już teraz, ale Sejm nie zdążył uchwalić nowych przepisów. Producenci i handlowcy zapowiadają, że ceny pójdą w górę zaraz po wejściu nowych stawek.
Z naszych badań wynika, że zdecydowana większość dużych sieci handlowych nie zmieniła cen produktów mimo nowej stawki podatku VAT. Podwyżki zaczną się wraz z nowymi partiami towaru – o czym pisaliśmy poprzednim tygodniu. W Tesco czy Carrefourze rachunek za podstawowe artykuły żywnościowe pozostał bez zmian. Nawet w delikatesach obyło się bez większych podwyżek. W Bomi zmianę dostrzegliśmy jedynie na półce z makaronem świderki marki Lubella – zdrożał on z 2,99 zł do 3,69 zł.
Nie stracili również ci klienci, którzy wstrzymali się z wymianą sprzętu RTV i AGD. Ceny urządzeń pozostały na tym samym poziomie co w 2010 roku. W sieci Euro AGD/RTV podrożało w sumie kilka procent całej oferty. Wśród nich znalazł się np. piekarnik Siemens, za który obecnie trzeba zapłacić 1959 zł – 50 zł więcej niż 31 grudnia. Natomiast w Media Markt i Saturnie ceny nie drgnęły.
– Ceny mogą być wyższe dopiero z nowej partii towaru, której spodziewamy się za tydzień. Mamy jednak nadzieję, że producenci zechcą partycypować w kosztach, a wtedy ceny nie wzrosną do końca roku – tłumaczy Wioletta Batóg z Media Saturn Holding Polska.

Konkurencja nie śpi

Należy spodziewać się, że taką strategię obierze większość firm. Rossmann już zadeklarował utrzymanie starych cen przez cały rok, a Ikea zapewnia, że nie wprowadzi podwyżek do września.
– Z naszych obserwacji wynika, że to niskie ceny najbardziej przyciągają klientów. Uznaliśmy zatem, że nie możemy ich zwiększyć – mówi Eliza Panek z sieci Rossmann.
Do podwyżek cen towarów większość sprzedawców zniechęciła duża konkurencyjność rynku. Wiele sieci zdecydowało się utrzymać ceny z poprzedniego roku w obawie przed odpływem klientów. Szczególnie że ten rok przyniesie bardzo dynamiczny rozwój nie tylko na rynku sklepów spożywczych, ale i drogeryjnych czy meblowych. 15 największych sieci spożywczych otworzy w tym roku nawet 1 tys. sklepów. Samo Tesco chce uruchomić 100 marketów, a Carrefour dwa razy tyle.
Niestety większość sklepów spożywczych, aptek i punktów usługowych przyznaje, że nie wyklucza wzrostu cen wraz z napływem nowych partii towarów.
Zdrożeją też ubrania, ale dopiero wraz z wejściem kolekcji wiosennej. Na razie trwa wietrzenie magazynów, co oznacza, że obniżki z obecnych 30 i 50 proc. zwiększą się pod koniec stycznia do 50, a nawet 70 proc. Ale po okresie wyprzedaży ceny pójdą w górę.
– Jeśli chodzi o poszczególne modele ubrań, to podwyżki będą kształtowały się różnie, w niektórych przypadkach sięgną 1 zł, a w innych 5 zł – zauważa Marcin Kleszczewski z firmy Kan, właściciela marki Tatuum.