Jutro wchodzą w życie ostatnie najważniejsze przepisy rekomendacji T dotyczące maksymalnego pułapu zadłużenia klientów. W konsekwencji zablokują dostęp do kredytów, przede wszystkim hipotecznych. – Uderzy to w rodziny słabo uposażone – ocenia Krzysztof Olszewski, rzecznik mBanku.

Banki protestowały

Nowe regulacje mówią, że osoby o dochodach na poziomie średniej krajowej – dziś 3525 zł – nie dostaną kredytu, jeśli suma rat wszystkich obciążeń w instytucjach finansowych przekroczy 50 proc. zarobków. Klienci o dochodach powyżej średniej krajowej będą mogli zwiększyć obciążenia do wysokości 65 proc. dochodów.
Pierwsza część rekomendacji T weszła w życie w sierpniu; zgodnie z nią banki mogą udzielać walutowych kredytów hipotecznych na kwotę nie wyższą niż 80 proc. wartości nieruchomości. Jeśli klient chce sfinansowania całej nieruchomości, musi wykupić ubezpieczenie lub przedstawić dodatkowe zabezpieczenia. A banki, oceniając zdolność kredytową klientów, muszą korzystać nie tylko z własnych, ale i zewnętrznych baz danych. To oznacza, że sprawdzanie kredytobiorcy w Biurze Informacji Kredytowej jest już obowiązkiem.
Jak wyjaśnia Komisja Nadzoru Finansowego, nowe regulacje mają zmniejszyć ryzyko nadmiernego zadłużania kredytobiorców. – I polepszyć portfel kredytowy banków, co pozytywnie wpłynie na stabilność sektora finansowego – mówi Marta Chmielewska-Racławicka z biura prasowego KNF.
Podkreśla, że udział kredytów niespłacanych terminowo przez klientów indywidualnych zwiększył się z 5,93 proc. w grudniu 2009 do 7,13 proc. w październiku 2010.
Największy problem jest z kredytami konsumpcyjnymi – odsetek tych zagrożonych wzrósł z 13 proc. w grudniu 2009 do 16,9 proc. w październiku 2010. Kredyty hipoteczne wprawdzie spłacane są najlepiej, ale w wyniku osłabienia się złotego wartość zadłużenia wielu klientów ze starego portfela (przed sierpniem 2008 r., kiedy złoty był najmocniejszy) jest wyższa od obecnej wartości finansowanej nieruchomości.
Dlatego banki, choć jeszcze w ub.r. protestowały przeciwko nowym regulacjom, wprowadziły je przed terminem. – Niemal wszyscy zrobiliśmy rezerwy na portfel kredytowy, by mieć z czego pokryć ewentualne straty. I wprowadziliśmy ograniczenia w udzielaniu kredytów – mówi jeden z bankowców.

Średnia krajowa to mało

Rekomendacja T niemal zablokuje dostęp do kredytów hipotecznych ludziom zarabiającym poniżej średniej krajowej. Mogą oni liczyć na kredyt hipoteczny zaledwie w kilku bankach, które oferują najniższe oprocentowanie. I to pod warunkiem że nie mają żadnych innych zobowiązań – nawet karty kredytowej ani linii kredytowej w koncie. W Pekao SA np. rata kredytu w złotych na 300 tys. zł przy wartości nieruchomości 400 tys. zł wynosi 1722 zł miesięcznie. Potencjalnie może sobie na takie zadłużenie pozwolić klient zarabiający 3444 zł miesięcznie, i to pod warunkiem, że wynegocjuje najniższe oprocentowanie (według Comperii wynosi ono dziś 5,76 proc.).
Nadal korzystniej wypadają kredyty w walutach – we frankach szwajcarskich (nawet pomimo wzrostu marży z 1 do 3 proc. i więcej) oraz w euro – raty kredytów są w nich niższe. Jednak celem rekomendacja T jest zmuszenie klientów do zadłużania się w walucie, w której zarabiają. A banki – do ograniczenia kredytów dewizowych.Cel będzie osiągnięty, bo jak komentuje jeden z bankowców – teraz to opcja zarezerwowana dla najbogatszych.