Eksperci krajów Unii Europejskiej ds. klimatu przyjęli surowe warunki przyznawania darmowych uprawnień do emisji CO2 europejskim firmom od roku 2013. Polscy eurodeputowani ostrzegają, że grozi to podwyżką cen energii cieplnej o nawet 22 proc.

Unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard wyraziła zadowolenie z decyzji. "To milowy krok na drodze ku reformie europejskiego rynku CO2, który daje przemysłowi pewność co do regulacji prawnych do roku 2020" - oświadczyła w czwartek w komunikacie prasowym.

Decyzja określa, ile bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 dostaną firmy w latach 2013-2020 w ramach unijnego systemu handlu emisjami. Zasadą ma być wówczas sprzedaż uprawnień na specjalnych aukcjach. Ale to by oznaczało, że europejskie firmy są w gorszej sytuacji niż ich konkurenci spoza UE, którzy nie muszą ograniczać swoich emisji w trosce o ochronę klimatu. Dlatego w unijnym pakiecie klimatyczno-energetycznym z 2008 r. zapowiedziano, że część uprawnień będzie przyznawana za darmo w zależności od stosowanej technologii: im mniej emisji CO2, tym więcej bezpłatnych praw do emisji.

Eksperci ustalili, jakim firmom rozdać darmowe uprawnienia dla przemysłu. Uzgodnili w tym celu limity emisji CO2 zwane benchmarkami. Obliczono je dla całej UE, a nie poszczególnych krajów, co oznacza branie pod uwagę najbardziej przyjaznych środowisku technologii w rozwiniętych krajach. Benchmarki odzwierciedlają emisje 10 proc. najbardziej wydajnych instalacji w UE w latach 2007-08. Z tego wynika, że ze względu na oparte na węglu technologie polskie firmy będą musiały kupić więcej uprawnień na aukcjach.

"Nowe przepisy uderzą w różne branże przemysłu energochłonnego, tj.: przemysł papierniczy, chemiczny, cementowy, ciepłownictwo. Nawet zakłady mające bardzo nowoczesne instalacje, ale pracujące na węglu, nie będą mogły otrzymać ilości darmowych uprawnień porównywalnej z ich konkurentami w UE, których głównym paliwem nie jest wysokoemisyjny węgiel" - alarmował Bogdan Marcinkiewicz (PO), członek komisji przemysłu, energii i badań PE. Ostrzegł, że polskie ciepłownictwo będzie musiało kupić nawet 60 proc. potrzebnych pozwoleń, podczas gdy inne kraj z gospodarką opartą na gazie będą musiały kupić zaledwie 20 proc.

"Jeśli KE podtrzyma swoją decyzję, to takie rozwiązanie doprowadzi do spadku konkurencyjności, ograniczenia produkcji, co oznacza zwolnienia, i wzrostu cen produktów. Według szacunków branży ciepłowniczej, z powodu wydatków na zakup pozwoleń na emisje, w 2013 r. cena ciepła wzrośnie o 22 proc." - piszą Marcinkiewicz oraz inny eurodeputowany PO Bogusław Sonik w liście otwartym do KE.

Apelują w nim o wprowadzenie w UE zróżnicowanych benchmarków według stosowanego paliwa: gaz, ropa, węgiel. "Przyjęcie takiego rozwiązania niwelowałoby niesprawiedliwy efekt ekonomiczny" - uważają.

Europosłowie ostrzegają, że mogą zablokować niekorzystną decyzję, ponieważ zapadła ona w tzw. procedurze komitologii. Oznacza to, że Parlament Europejski ma prawo weta (ale nie może wprowadzać do decyzji żadnych zmian). Źródła w KE wątpią jednak, by Polakom udało się zyskać poparcie większości posłów do odrzucenia decyzji. Takie samo prawo jej odrzucenia ma Rada UE, gdzie reprezentowane są rządy państw członkowskich. Jeśli nie nastąpi to w ciągu trzech miesięcy, KE ogłosi formalne podjęcie decyzji, która stanie się obowiązującym prawem.

KE broni podjętej decyzji. "Zachęci ona zakłady w ramach systemu handlu emisjami do redukowania emisji i zwiększy wydajność energetyczną. Tylko najbardziej wydajne instalacje dostaną wszystkie uprawnienia za darmo. Reszta będzie musiała się zmodernizować albo kupić dodatkowe emisje od innych" - przekonuje w komunikacie.