Farmy wiatrowe, a zaraz po nich elektrownie wodne mają największą zainstalowaną moc spośród wszystkich odnawialnych źródeł energii w kraju. W grupie województw na czele znajdują się te położone w pasie wybrzeża
Jak wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki (URE), moc odnawialnych źródeł energii (OZE) po dziewięciu miesiącach tego roku wynosiła 2383,04 MW. Udział farm wiatrowych o łącznej mocy 1096 MW osiągnął w całkowitym bilansie poziom prawie 46 proc., zaś elektrowni wodnych był niższy o około siedem proc. Tymczasem jeszcze w 2009 r. to elektrownie wodne zdecydowanie wiodły prym; ich zainstalowana moc wynosiła wtedy około 945 MW. Wiatraki przegrywały wówczas z hydroenergią o przeszło 220 MW. Wystarczył jednak niespełna rok, by siłownie na wiatr zdecydowanie prześcignęły dotychczasowego przodownika.

Kłopotliwe zobowiązanie

Bogdan Gutkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Energetyki Wiatrowej (PTEW), nie jest jednak przekonany, czy Polsce uda się do końca 2020 r. wypełnić zobowiązanie, aby w bilansie energetycznym kraju OZE stanowiły 15 proc.
– Udział OZE będzie na pewno wzrastał, ale mam obawy poparte analizami, że w decydującym momencie możemy stanąć pod pręgierzem i spodziewać się kar. Musimy z tego zdawać sobie sprawę, decydenci też muszą mieć taką świadomość. My naciskamy, ale strona rządowa jest odporna na nasze argumenty – mówi Bogdan Gutkowski.
Wtóruje mu Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO). Jego zdaniem Unia Europejska i tak potraktowała Polskę łagodnie, bo udział ten powinien wynieść 18 – 20 proc.
– Mamy duże zasoby i moglibyśmy być liderem – uważa Grzegorz Wiśniewski.
By jednak udało się zrealizować zobowiązania, zdaniem Bogdana Gutkowskiego należy zmodernizować sieć, przedłużyć system wsparcia i go ustabilizować oraz ciągle stwarzać pozytywną atmosferę dla OZE. Dobrym pomysłem byłoby też powołanie pełnomocnika rządu ds. energetyki odnawialnej.
Jerzy Kujawski z Kaszub, który jest współwłaścicielem kilku małych elektrowni wodnych, produkuje również turbiny. I choć w ostatnim okresie sprzedał do nich przeszło 30 turbin, nie widzi powodów do optymizmu. Większość z nich trafiła bowiem do hydroelektrowni już istniejących. Zastąpiły one wysłużone kilkudziesięcioletnie urządzenia. Turbiny do nowych obiektów można policzyć na palcach jednej ręki.
– To praca dla pasjonatów, którzy jeszcze ciągną branżę – komentuje Jerzy Kujawski.
Tradycyjną barierą trudną do przeskoczenia jest biurokracja. W tym sezonie doszedł kolejny kłopot.
– Toczymy spór z Polskim Związkiem Wędkarskim – chodzi o trudności związane z migracją ryb przy hydroelektrowniach – wyjaśnia Jerzy Kujawski.
Na wodzie wybudowano w tym roku 13 obiektów o mocy niespełna 4 MW, gdy tymczasem stan posiadania wiatrowni zwiększył się o 370 MW, czyli o przeszło połowę. Tyle nie mają nawet wszystkie biogazownie wykorzystujące biomasę (259, 5 MW).Te wykorzystujące biogaz osiągają moc 136 MW.
Gdyby wiatraki utrzymały dotychczasową tendencję, a pozyskiwanie energii z innych źródeł odbywało się w takim samym tempie jak teraz, to już za dwa lata moc wiatraków w ogólnym bilansie mocy z OZE mogłaby wynieść 70 proc.
Emocje z tym związane studzi jednak Bogdan Gutkowski, który uważa, że progres ten to efekt końcowy 10 lat energetyki wiatrowej.
– W porównaniu z innymi OZE energetyka wiatrowa jest najbardziej przygotowana technologicznie i gotowa do instalacji w Polsce i Europie. Inne rodzaje OZE nie osiągnęły jeszcze tego etapu rozwoju – tłumaczy Bogdan Gutkowski.
Biogazownie na odpady przemysłowe osiągają moc około 80 MW. W strukturze OZE daje się zauważyć nieznaczny udział elektrowni wykorzystujących siłę słońca. W chwili obecnej jest to 0,012 MW. Wkrótce to ma się zmienić. W Gryźlinach niedaleko Olsztyna ma powstać elektrownia słoneczna o mocy 1 MW. Pierwszy prąd ma popłynąć stamtąd za około trzy lata. Prawie dwukrotnie większą moc planuje się zainstalować w małopolskich Wierzchosławicach.



Technologia współspalania

Jednak to nie wiatr ani woda dostarczają Polsce najwięcej zielonej energii. Ta pochodzi bowiem głównie z 40 elektrowni stosujących technologię współspalania. Oznacza to, że mieszają one paliwa kopalne z biomasą. Te elektrownie osiągają łączną moc 26 tys. MW. Funkcjonują praktycznie każdym województwie.
Jak wynika z danych Agencji Rynku Energii (ARE), to właśnie z nich pochodziła w ubiegłym roku blisko połowa wytworzonego prądu (4,2 TWh z 8,6 TWh). W dalszej kolejności są elektrownie wodne (2,4 TWh) i, niewiele różniące się pod względem osiągnięć, siłownie wiatrowe (1,1 TWh) oraz uzyskujące energię z biogazu i biomasy (0,9 TWh).
Znaczne dysproporcje w strukturze produkcji energii a mocą zainstalowaną wynikają z różnej sprawności urządzeń. O ile na rzece turbiny pracują ze sprawnością około 90 proc., to w przypadku wiatraków jest ona trzy-, czterokrotnie niższa.

Ranking regionów

Najlepiej siły przyrody są w stanie wykorzystać dwa województwa: kujawsko-pomorskie i zachodniopomorskie. W każdym z nich OZE osiągają moc przeszło 416 MW, minimalnie gorsi, o niespełna 50 kW, są mieszkańcy zachodniego wybrzeża. Na dalszych pozycjach plasują się Pomorze (265,4 MW) i Podkarpacie (245,4 MW). Łącznie z tych czterech regionów uzyskujemy znacznie przeszło połowę mocy ze źródeł odnawialnych.
Na drugim krańcu usadowiły się Lubelszczyzna i woj. świętokrzyskie. To ostatnie nawet w stosunku do sąsiada z tabeli wyda- je się gigantem (20 MW do 6,4 MW). A udział mieszkańców Lubeszczyzny w skali kraju wynosi 0,26 proc. Choć te dwa województwa mają nawet sporo zainstalowanych elektrowni wodnych (łącznie 56; Świętokrzyskie ma także 11 wiatraków), są to jednak mikroskopijne obiekty.
Warto też spojrzeć na wyniki, porównując, ile przypada mocy z OZE w województwie na jedną osobę. Tu już różnice bywają znaczne. Średnio na mieszkańca woj. zachodniopomorskiego przypada 245 W, a w Kujawsko-Pomorskiem 201.
Z kolei mieszkańcy Lubeszczyzny ze wstydem mogą mówić, że na jednego z nich przypada zaledwie 2,9 W, tj. prawie 85 razy mniej, niż przypada na statystycznego Pomorzanina z zachodu. Średnia dla całego kraju wynosi około 6,2 W.

Liczy się jakość

Na bardzo dobry wynik Pomorza Zachodniego decydujący wpływ miały umiejscowione tam elektrownie wiatrowe. 21 farm daje blisko 400 MW. To najwięcej w kraju. Mimo że na tym terenie działa też 66 elektrowni wodnych, jednak pozyskać z nich można niecałe 13 MW.
Na Kujawach struktura jest bardziej rozłożona; do elektrowni wodnych i wiatraków dochodzi więcej typów biogazowni. W tym przypadku większość mocy (211,4 MW) pochodzi z hydroenergetyki. Mimo że elektrowni wodnych jest o kilkanaście mniej niż na zachodnim wybrzeżu, to gwarantują one moc 17-krotnie większą. Odwrotnie jest w przypadku wiatraków, których aż roi się w krainie między Wisłą a Notecią. Średnia moc jednej ze 143 ferm wiatrowych wynosi tylko nieco powyżej 1 MW.
Pod względem wysokiej kultury hydroenergetycznej do województwa kujawsko-pomorskiego dołączają Podkarpackie i Małopolskie. Z tych trzech rejonów pochodzi blisko dwie trzecie mocy wody. Tak wysoki udział to efekt działających również tam dużych hydroelektrowni o mocy od 50 do 100 MW.
Najwięcej elektrowni wodnych jest jednak czynnych na Pomorzu (106); są to głównie niewielkie obiekty nieprzekraczające 0,3 MW. O większej mocy jest 18 elektrowni. Zbliżoną liczbą może się pochwalić też Dolny Śląsk, jednakże całkowita moc tamtejszych urządzeń wynosi już 64 MW. Oznacza to, że mają one dwukrotnie większy potencjał od rywali.
Kiepsko na tym tle wypada ściana wschodnia, która także pod względem mocy hydroelektrowni wlecze się na szarym końcu.
W Polsce funkcjonuje 737 elektrowni wodnych, w tym zdecydowana większość (724) obiektów ma moc poniżej 5 megawatów, czyli są to tzw. małe elektrownie wodne. Jednakże nie ilość, ale wielkość wpływa na ostateczny bilans mocy w hydroenergetyce. Trzy z czterech megawatów pochodzą bowiem z kilkunastu kolosów o zamontowanej mocy przekraczającej 5 MW.
Wśród elektrowni wykorzystujących biogaz najczęściej spotyka się te, które pozyskują go z oczyszczalni ścieków. Na mapie kraju nie ma żadnych białych plam. Ale ich łączna moc jest skromna – niecałe 28 MW. Zdecydowanie lepsze efekty przynoszą elektrownie, które otrzymują biogaz z odpadów przemysłowych drewnopochodnych. Rozlokowane są one w co trzecim województwie. Całkowita ich moc wynosi około 230 MW. Najmniejszym zainteresowaniem cieszą się te, które do pozyskania energii wykorzystują biogaz rolniczy. Na takie rozwiązanie zdecydowały się zaledwie trzy województwa. Efekt – sześć elektrowni i moc trochę powyżej 8 MW.
Zdaniem Grzegorza Wiśniewskiego do energetyki odnawialnej należy podejść w sposób zrównoważony – nie należy inwestować w stare rozwiązania, bo są one kosztochłonne. Jednak supernowoczesne technologie to też nie jest żadne panaceum. I w tym przypadku nakłady finansowe mogą nie przynieść spodziewanych korzyści.