Szefowie brytyjskich banków, które popadły w poważne tarapaty, mogą zapłacić za to z własnej kieszeni. Prezes Financial Services Authority, finansowego regulatora na Wyspach, rozważa bowiem wprowadzenie obowiązku zwrotu wynagrodzenia nawet za dwa lata.



Lord Turner powiedział BBC, że coraz bardziej skłania się do nałożenia takich sankcji. Ich perspektywa ma zniechęcić banki do podejmowania nadmiernego ryzyka. Prawo takie już obowiązuje w USA.

Wypowiedzi te zbiegły się z atakiem szefa Royal Bank of Scotland, Vince’a Cable’a na FSA, które nie chce zatwierdzić raportu banku. W liście do lorda Turnera Cable domaga się przedstawienia szczegółów dochodzenia, prowadzonego w sprawie RBS oraz wskazanie, na czym polegały uchybienia banku.

W październiku 2008 roku Royal Bank of Scotland otrzymał wielomiliardową pomoc rządu brytyjskiego, który nadal posiada w nim 80 proc. udziałów.Wcześniej brytyjski regulator informował, że przegląd działalności Royal Bank of Scotland nie daje podstaw do nałożenia kary na dyrektorów banku.

FSA osobno bada także szereg innych kwestii, w tym chybioną decyzję w sprawie przejęcia przez RBS w 2007 roku holenderskiego banku ABN, funkcjonowanie mechanizmów kontrolnych w oddziałach rynkowych RBS oraz fakt, czy bank przekazywał inwestorom dokładne informacje.

Poza koncepcją zmuszenia szefów upadłych banków do zwrotu części wynagrodzenia. Lord Turner twierdzi, że w niektórych przypadkach dyrektorzy mogą być automatycznie pozbawieni prawa do pracy w sektorze bankowym.