Skroplony gaz ziemny LNG, który będzie importowany z Kataru do Polski via terminal w Świnoujściu, sprawi, że koszty produkcji w zakładach chemicznych wzrosną – ostrzegają eksperci.
Według nich w efekcie polski przemysł chemiczny przestanie być konkurencyjny w stosunku do innych krajów UE, o co już dziś zresztą trudno.
Przedstawiciele branży mówią wprost: Nie chcemy kupować LNG. Powód? Gaz sprowadzany przez PGNiG na podstawie 20-letniego kontraktu z Qatargasem będzie o co najmniej 30 proc. droższy od tego dostarczanego dziś przez Gazprom. Tymczasem już dziś polskie firmy za surowiec dostarczany przez Rosjan płacą więcej niż np. zakłady w Niemczech. Po uruchomieniu w połowie 2014 roku świnoujskiego gazoportu te relacje mogą się jeszcze pogorszyć.
Zdaniem Andrzeja Szczęśniaka, niezależnego analityka rynku paliw, skoro gaz na wejściu do terminalu ma być o jedną trzecią droższy, to można się spodziewać, że faktycznie jego ostateczna cena będzie nawet o 50 proc. wyższa. Wszystko przez niewielkie wykorzystanie mocy gazoportu, którego utrzymanie będzie bardzo drogie. Taryfy są tak konstruowane, że w rezultacie koszty te będą uwzględnione w cenie LNG.
Tymczasem kilkadziesiąt kilometrów od Świnoujścia Niemcy będą odbierali tańszy gaz z omijającego Polskę rurociągu Nord Stream. Jerzy Majchrzak, dyrektor Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, stawia jasną tezę. – Dopóki nie będzie nowych połączeń, które umożliwią nam kupowanie gazu po cenach europejskich, nie mamy co liczyć na tańszy surowiec – zaznacza.
Branża chemiczna domaga się więc zmian w polityce taryfowej. Według Zenona Pokojskiego, członka zarządu ZA Police, rozwiązaniem byłaby zmiana rozporządzenia taryfowego w taki sposób, by uwolnić ceny dla przemysłowych odbiorców gazu. W efekcie ceny surowca nie podlegałyby regulacji URE. – Stworzyłoby to nowe możliwości dostaw – podkreśla Zenon Pokojski.
Wojciech Słowiński, dyrektor w zespole do spraw sektora chemicznego PwC, sugeruje jeszcze inne rozwiązanie, które znacząco obniżyłoby koszty produkcji polskich firm. – Można byłoby zobowiązać PGNiG do sprzedaży zakładom chemicznym części gazu wydobywanego w kraju – tłumaczy.
Polski gaz kosztuje 80 – 100 dol. za 1000 m sześc. Dla porównania rosyjski – około 350 dol.
Cena to niejedyny problem, jaki polskie firmy chemiczne mają z LNG. Skroplony gaz ma nieodpowiedni skład chemiczny do zastosowań w tej gałęzi przemysłu. – Zawiera on znacznie więcej etanu i wyższych węglowodorów niż tradycyjny gaz ziemny – tłumaczy Jerzy Majchrzak.
Również samo położenie terminalu LNG może budzić pewne zastrzeżenia, zwłaszcza z punktu widzenia ZCh Police. Chodzi o to, że Police albo będą otrzymywać wyłącznie gaz z terminalu ze Świnoujścia, albo z systemu polskich rurociągów. Na inne rozwiązanie nie pozwala układ sieci gazowej.
Gaz to główny surowiec dla firm sektora chemicznego. Stanowi on w niektórych przypadkach nawet do 80 proc. kosztów produkcji. Chemia to z kolei główny klient PGNiG. Tylko zakłady azotowe zużywają 15 proc. gazu sprzedawanego przez spółkę.