Nissan leaf to zwycięzca europejskiego konkursu Car of the Year 2011. Ten elektryczny japoński samochód wyprzedził alfę romeo giuliettę oraz opla merivę. Czy sukces przełoży się na wzmożone zakupy do flot samochodowych? Tym razem, wyjątkowo, jest to wątpliwe.

Plebiscytów na światowym rynku motoryzacyjnym chyba nikt nie jest w stanie zliczyć. Jednak dla większości ludzi z branży Car of the Year w Europie to najważniejszy wyznacznik aktualnych trendów. Zwycięzcę wybiera tu niemal 60 dziennikarzy z 23 państw Starego Kontynentu. Znających różne rynki, zwracających uwagę na różne detale. Kierujących się przede wszystkim walorami użytkowymi aut.

Stąd przez lata zwyciężały samochody, charakteryzujące się rozsądną ceną i praktyczne. Dość powiedzieć, że wśród dawnych tryumfatorów konkursu są tak popularne w firmach modele jak choćby fiat panda, renault megane, peugeot 307, toyota yaris, ford focus, fiat punto, ford modeno czy volkswagen golf.

W konsekwencji wielu zarządzających flotami samochodowymi wyniki corocznego plebiscytu traktowało jak wyjątkowo przydatne narzędzie przy budowaniu parku samochodowego. W tym roku jest zupełnie inaczej bo zwycięzcą ogłoszono model nieszablonowy. I to pod wieloma względami. To pierwszy tryumfator tego konkursu, który jest samochodem elektrycznym. Trudno też o nim powiedzieć, by miał być w niedalekiej przyszłości modelem powszechnym – na rynkach, na których się już pojawił, kosztuje równowartość ok. 120 tys. zł. Nie ma też mowy o praktyczności, gdy zasięg auta sięga ledwie 175 km. Choć jak zapewniają producenci, przeciętny kierowca nie przejeżdża dziennie nawet 100 km. Prędkość maksymalna pięciodrzwiowego hatchbacka to 145 km/h, a czas rozpędzania do setki – 11,9 sekundy.

Elektryczny nissan wyprzedził w tym roku wspomniane alfę giulietta i opla merivę niewielką liczbą punktów. Leaf zebrał ich 257, włoski konkurent – 248, a niemiecki pretendent - 244. Niemniej jurorzy twardo bronią swego werdyktu. - Potwierdziliśmy, że nissan leaf jest przełomem w segmencie aut elektrycznych – mówi Hakan Matson, przewodniczący jury Car of the Year. - To pierwszy pojazd elektryczny, który w wielu aspektach może dorównać tradycyjnym samochodom - tłumaczy.

Z kolei kierujący Nissan Motor Co. Ltd. Carlos Ghosn stwierdził: - To dowód uznania dla pionierskiego zeroemisyjnego nissana leaf, jako pojazdu konkurencyjnego dla tradycyjnych samochodów pod względem bezpieczeństwa, osiągów, przestronności i właściwości jezdnych. Odzwierciedla ona także pozycję Nissana jako innowacyjnej i atrakcyjnej marki z przejrzystą wizją przyszłości transportu, którą my nazywamy mobilnością zgodną z zasadą zrównoważonego rozwoju – powiedział.

Ghosn ma powody do radości. Do tytułu pretendowało w tym roku 40 samochodów. Tuż poza podium znalazły się: ford C-Max/grand C-Max, citroen C3/DS3, volvo S60/V60 oraz dacia duster. Jako ciekawostkę dodajmy, że dwaj polscy dziennikarze wchodzący w skład jury nie wytypowali nissana jako zwycięzcy. Więcej punktów przyznali alfie, C-Max/grand C-Max czy C3/DS3.

Tytuł Car of the Year przyznawany jest od 1964 roku (pierwszym zwycięzcą był rover 2000). W roku ubiegłym zwycięzcą plebiscytu Car of the Year był volkswagen polo, przed toyotą iQ oraz oplem astrą. W ostatnich latach w konkursie tryumfowały: opel insignia (2009), fiat 500 (2008), ford S-Max (2007) oraz renault clio (2006).