OSTRZAŁ POŁUDNIOWOKOREAŃSKIEJ wyspy spowodował spadki na wszystkich giełdach w regionie. Ale wczorajszy incydent nie powinien mieć poważniejszych konsekwencji finansowych
Gwałtowna wymiana ognia między wojskami Korei Północnej i Południowej odwróciła wczoraj na chwilę uwagę inwestorów od problemów strefy euro. Nie mają oni wątpliwości, że jakikolwiek konflikt zbrojny na świecie wywoła na rynkach finansowych spustoszenie większe niż bailout dla Aten czy Dublina.
Wczesnym popołudniem miejscowego czasu na leżącą na Morzu Żółtym południowokoreańską wyspę zaczęły spadać północnokoreańskie pociski. W wyniku ostrzału zginęło dwóch żołnierzy Południa, 12 zostało rannych, na wyspie wybuchły pożary, które objęły 60 – 70 budynków, a całą ludność cywilną ewakuowano do schronów. W odpowiedzi Seul wystrzelił swoje pociski, wysłał myśliwce i ogłosił najwyższy niewojenny poziom alarmu. Choć całe starcie trwało nieco ponad godzinę, było jednym z najpoważniejszych incydentów zbrojnych między Koreami w ostatnich latach
Na reakcję rynków finansowych nie trzeba było długo czekać. Spadły indeksy wszystkich giełd w regionie, choć akurat seulskiej najmniej, bo o 0,71 proc. Akcje w Hongkongu staniały o 2,66 proc, w Szanghaju o 2,04, a w Australii – 1,17 (giełda w Tokio była wczoraj zamknięta z powodu święta). Kurs południowokoreańskiego wona spadł o 1,03 proc., osiągając najniższy poziom w stosunku do dolara od pięciu tygodni, a bank centralny w Seulu zwołał wieczorem nadzwyczajne posiedzenie, aby ocenić dalsze konsekwencje dla rynku.
Niepokój inwestorów nie dziwi, bo według analityków wybuch wojny na Półwyspie Koreańskim mógłby się stać czarnym łabędziem. W sformułowanej przez libańskiego filozofa Nassima Taliba teorii czarny łabędź to wydarzenie trudne do przewidzenia, a jednak zmieniające w ogromnym stopniu obraz świata. Talib podawał przykłady stworzenia internetu, zamachów z 11 września 2001 r. czy wybuch I wojny światowej. Gospodarczy efekt czarnego łabędzia najlepiej obrazuje 11 września. Po wznowieniu po tygodniowej przerwie handlu na nowojorskiej giełdzie kurs akcji spadł o prawie 1500 punktów. Na europejskich parkietach nazajutrz po zamachach indeksy spadły o 8 – 9 proc., a złoto w ciągu jednego dnia zdrożało z 215,5 do 287 dolarow za uncję. Zdaniem politologów współczesnym czarnym łąbędziem może się okazać wybuch wojny w Korei, między Indiami a Pakistanem lub konflikt zbrojny wokół irańskiego programu nuklearnego. A ponieważ w każdym z tych wypadków w grę wchodzi użycie broni jądrowej, efektem byłyby potężne perturbacje polityczne oraz zapaść na rynkach finansowych.
Na razie wygląda jednak, że wczorajszy incydent nie będzie miał poważniejszych konsekwencji. Według analityków wczorajszy atak – podobnie jak zatopienie w marcu południowokoreańskiego okrętu oraz ujawnienie w zeszłym tygodniu nowego, supernowoczesnego ośrodka nuklearnego – to karta przetargowa w negocjacjach ze światem. Phenian bowiem zasygnalizował niedawno, że jest gotowy do wznowienia sześciostronnych rozmów (z udziałem USA, Rosji, Chin, Japonii i Korei Południowej). Pokaz siły jest także obliczony na użytek wewnętrzny – aby ułatwić przejęcie władzy przez Kim Dzong Una, najmłodszego syna dyktatora.
Co po upadku Korei Północnej
Ewentualny upadek komunistycznego reżimu zagrozi stabilności w całym regionie. Wkroczenie sił amerykańskich do KRLD w następstwie wojny wywołałoby podobną reakcję Chin traktujących Phenian jako własną strefę wpływów. Według niektórych źródeł Pekin ma opracowany plan inwazji na wypadek implozji reżimu w Phenianie. Wojna chińsko-amerykańska jest jednak trudna do wyobrażenia. Przecięcie związków gospodarczych doprowadziłoby nie tylko do upadku dolara, ale także zapaści chińskiego eksportu. Dlatego zdaniem ekspertów znacznie bardziej prawdopodobne byłoby utworzenie chińsko-amerykańskiego kondominium nad Północą.
Z pewnością zaś nie wchodzi w grę natychmiastowe zjednoczenie z Koreą Płd. Oba kraje dzieli znacznie większy dystans w rozwoju gospodarczym niż oba państwa niemieckie w 1990 r. (3:1 w przypadku RFN i NRD, 15:1 dla Korei Płd i Płn.). Obecny prezydent Lee Myung-bak twierdzi nawet, że w obecnych warunkach byłoby to niemożliwe. Zjednoczenie – tak, ale zgodnie z rozpisanym na dekady kalendarzem.