Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso zapowiedział, że najpóźniej do 1 grudnia KE przedstawi nową propozycję budżetu UE na 2011 r., z nadzieją, że uda się wypracować porozumienie rządów i PE przed 1 stycznia i tym samym uniknąć prowizorium.

"Dziś zdecydowaliśmy, że KE w najbliższych dniach, najpóźniej 1 grudnia, przedstawi nowy projekt budżetu UE na rok 2011. Sądzę, że ten projekt pozwoli na zawarcie porozumienia przed końcem roku, tak by UE miała budżet przed 1 stycznia" - powiedział podczas debaty w Parlamencie Europejskim Barroso.

Ujawnił, że jeżeli chodzi o wielkość budżetu to nowy projekt uwzględni dotychczasowe ustalenia z negocjacji między Radą ministrów finansów a PE (czyli dwiema instytucjami stanowiącymi tzw. władzę budżetową UE). A to oznacza - dodał - wzrost wydatków UE o 2,91 proc. w stosunku do roku 2010 (budżet w wysokości 126,5 mld euro). Początkowo PE domagał się wydatków na poziomie 130,5 mld euro, ale poszedł w tej sprawie na ustępstwa.

Barroso obiecał jednak uwzględnienie wielu postulatów PE; zapowiedział m.in., że do końca czerwca KE przedstawi formalną propozycję ws. nowych źródeł dochodu UE (obejmujących kontrowersyjną kwestię europodatku), tak, by budżet UE był w większym stopniu uniezależniony od składek płaconych przez kraje. Zapewnił, że PE będzie w tej sprawie konsultowany.

Ponadto propozycja nowego budżetu uwzględni postulat PE w sprawie większej elastyczności unijnych wydatków (decyzja o ich wydawaniu ma być podejmowana większością kwalifikowaną, a nie jednomyślnie). Szef KE obiecał także stały dialog przewodniczących wszystkich instytucji unijnych ws. nowych ram finansowych UE po 2013 roku, o co też zabiegali negocjatorzy PE.

"Tu nie chodzi o pieniądze, bo w sprawie pieniędzy się porozumieliśmy"

"KE i PE mają ten sam kurs" - ocenił wystąpienie Barroso lider socjalistów Martin Schulz, zwykle przeciwnik polityczny chadeckiego szefa KE. Za krok wstecz uznał natomiast zaprezentowane przez belgijską prezydencję stanowisko Rady. Minister belgijski nie mógł stwierdzić, czy i na jakie ustępstwa zgodzą się kraje, który tydzień temu zablokowały porozumienie.

"Tu nie chodzi o pieniądze, bo w sprawie pieniędzy się porozumieliśmy. My przyjęliśmy żądania Wielkiej Brytanii. O co więc chodzi? O prawa PE, które zostały zapisane w traktacie. (...) Albo Rada uzna prawa PE i dojdziemy do porozumienia, albo nie" - powiedział Schulz.

Także liderzy chadeków, liberałów i Zielonych przekonywali, że nie zgodzą się na porozumienie z Radą, jeśli postulaty instytucjonalno-polityczne PE nie zostaną spełnione. Przede wszystkim domagają się gwarancji co do finansowania przyszłych polityk UE po 2013 roku oraz udziału od samego początku w negocjacjach na temat nowej wieloletniej perspektywy finansowej.

"Nie bójmy się, że nie przegłosujemy budżetu w grudniu, albo w styczniu czy lutym. Bo jeśli teraz ustąpimy, to przegramy na wiele lat. Podkreślam: w propozycji europodatku chodzi o obniżenie, a nie podniesienie składek, i wzmocnienie budżetu europejskiego" - powiedział lider Zielonych Daniel Cohn-Bendit.



Barroso przypomniał o negatywnych konsekwencjach prowizorium

Wskutek blokady Wielkiej Brytanii, wspieranej przez Holandię, Szwecję oraz w nieco mniejszym stopniu Danię, rządom krajów UE i Parlamentowi Europejskiemu nie udało się osiągnąć w poniedziałek w nocy tydzień temu porozumienia w sprawie unijnego budżetu na 2011 rok. Dyplomaci winą za fiasko obarczali przede wszystkim Wielką Brytanię, która odrzucała kolejne propozycje kompromisowe.

Barroso przypomniał o negatywnych konsekwencjach prowizorium, jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia przed końcem roku. Każda polityka byłaby wówczas finansowana miesięcznie w wysokości maksymalnie jednej dwunastej budżetu na rok 2010. Podkreślił, że straci na tym nie unijna biurokracja, lecz Europejczycy i regiony korzystające z rozmaitych unijnych programów i funduszy.

Zagrożone są też państwa, które z własnych budżetów już wypłaciły dopłaty rolne za 2011 r., bo w prowizorium KE nie będzie środków, by zwrócić im te nakłady na początku roku. Komisarz Janusz Lewandowski wyjaśnił niedawno, że chodzi o około 30 mld euro, które KE powinna wypłacić w styczniu i lutym. Tymczasem w prowizorium jedna dwunasta budżetu rolnego to niecałe 4 mld euro miesięcznie.