Branże: motoryzacyjna, kosmetyczna, telekomunikacyjna oraz spożywcza, przestawiają się na reklamę w internecie.
Aż 60 proc. nastolatków nie ufa reklamom telewizyjnym. Za to większość z nich wierzy opiniom, które pojawiają się w internecie. I firmy coraz lepiej to wykorzystują.
Tylko 37 proc. ludzi między 16. a 18. rokiem życia gotowych jest kupować towary promowane w którejś z telewizji. To o 7 proc. mniej niż rok temu – wynika z ostatniego sondażu przeprowadzonego przez firmę badawczą ARC Rynek Opinia. Większość nastolatków uważa bowiem, że reklamy telewizyjne są głupie, infantylne i wprowadzają ludzi w błąd. Znacznie bardziej ufają informacjom o produktach, które można znaleźć w popularnych portalach społecznościowych, na forach internetowych oraz blogach.
Trend ten wykorzystują firmy, które coraz więcej pieniędzy przeznaczają na reklamę online. Tylko w pierwszym półroczu 2010 r. wydały na promocję w sieci ponad 60 mln zł, czyli o 18 proc. więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Lepsza od nas była tylko Hiszpania, gdzie – jak wynika z opublikowanego właśnie raportu międzynarodowej firmy IAB Europe i PricewaterhouseCoopers, wydatki na promocje internetowe wzrosły w tym roku o 20 proc.

Szeptana najlepsza

Najwięcej skłonne są inwestować w reklamę online branże: motoryzacyjna, kosmetyczna, telekomunikacyjna oraz spożywcza. Firmy nie ograniczają się jednak tylko do tradycyjnej reklamy graficznej, czyli pojawiających się po otwarciu strony nielubianych okienek z informacjami o produktach. Uciekają się do metod alternatywnych, czyli tzw. reklamy szeptanej i marketingu rekomendowanego, które na pierwszy rzut oka wcale na reklamę nie wyglądają. I to właśnie te metody – jak wynika z badań – przynoszą najlepsze efekty.
Przekonała się już o tym firma Lorenz, właściciel takich marek, jak Crunchips, Lajkonik czy Naturals. Kilka miesięcy temu rozpoczęła kampanię promocyjną swojego nowego produktu, czyli orzeszków Nic Nacs.
Koncern rozdał po prostu kilka tysięcy opakowań młodym klientom: każdy dostał 6 paczek dla siebie i 30, które miał rozdać znajomym. Następnie wszyscy mieli przedstawić swoje opinie o przekąsce na najbardziej popularnych portalach, takich jak Facebook, Epuls, Nasza-Klasa czy Grono. Okazało się, że w kilka miesięcy Nic Nacs stały się jednymi z najbardziej rozpoznawalnych produktów koncernu.
Podobna strategię przyjął Philips, który kilka tygodni temu rozpoczął kampanię swojego nowego żelazka. Kilkadziesiąt sztuk rozesłał do kobiet, które zadeklarowały, że wypróbują nowość, a potem zaproszą znajome na wspólne prasowanie i nakręcą z pokazu filmik wideo. Filmiki będą prezentowane w internecie, a autorki najciekawszych i najchętniej oglądanych będą mogły zatrzymać żelazko na własność.

Blogi pisane za pieniądze

Inną coraz bardziej popularną formą promowania towaru i marki są blogi.
Koncerny gotowe są płacić nawet po kilka tysięcy złotych osobom piszącym swoje dzienniki w sieci. Pod warunkiem rzecz jasna, że napomkną o produkowanych przez nie towarach.
Niektóre firmy same zakładają blogi, czyli tzw. flogi. Np. Sony przez kilka miesięcy prowadził bloga, na którym dwóch nastolatków opisywało, jak przekonują swoich rodziców, żeby w prezencie gwiazdkowym kupili im najnowszą konsolę do gier internetowych.
W Polsce podobną taktykę przyjęła jedna z firm deweloperskich budująca apartamentowiec w Wilanowie.
Dziś trudno oszacować, ile polskie przedsiębiorstwa wydają na tzw. alternatywne formy reklamy internetowej. Agencja Streetcom, która od kilku lat organizuje już kampanie w sieci, w ubiegłym roku odnotowała wzrost obrotów o 60 proc., a firma Smark PR nawet o 90 proc. Na pewno daleko nam jeszcze do Stanów Zjednoczonych, gdzie nakłady na marketing szeptany sięgają 2 mld dol. i – jak przewidują eksperci – w 2013 roku przekroczą 3 mld dol. Ale dystans ten pokonujemy – jak widać – coraz szybciej.