Majątku na debiucie GPW nikt nie zbił, bo inwestorzy nie mieli tylu akcji, ile chcieli kupić. Wzrost kursu na pierwszej sesji można uznać za spektakularny, ale na dalszą ostrą zwyżkę notowań nie ma co liczyć.
Głównie drobni inwestorzy sprzedawali wczoraj papiery warszawskiej giełdy. Zapłacili za nie po 43 zł, mogli je spieniężyć po 50,75 – 54 zł. Ponieważ każdy inwestor dostał maksimum 25 akcji za 1075 zł, dziś mógł zarobić 200 – 210 zł. Procentowo wynik był niezły. Indywidualny akcjonariusz GPW zyskał na sprzedaży od 18 do niemal 26 proc. Inwestorzy instytucjonalni, którzy płacili za akcje 46 zł – od 10 do 17 proc. Obroty przekroczyły 1,1 mld zł.

Giełda na giełdzie

Debiut 390. spółki na warszawskim parkiecie miał wyjątkową oprawę. Byli premier, minister finansów, plejada postaci, które tworzyły polski rynek kapitałowy, i polityków. Było się czym pochwalić. GPW to w końcu lider w regionie. Symbol polskich przemian gospodarczych. Spółka, która przyzczyniła się do popularyzacji inwestowania w akcje.
Na symboliczny dźwięk dzwonu ogłaszający I notowanie czekało 323 tys. drobnych inwestorów, którzy chcieli zostać właścicielami warszawskiego parkietu.
Kupili oni akcje za ponad 350 mln zł, ale chętni byli na cztery razy więcej.
Zainteresowanie inwestorów instytucjonalnych ponad 25-krotnie przekroczyło podaż. Wartość zapisów wyniosła więc 21,5 mld zł.
Skarb Państwa sprzedał 63,82 proc. akcji giełdy i zachował 35-proc. pakiet, którego na razie nie sprzedaje, chociaż nie wyklucza, że może on trafić do inwestorów finansowych lub inwestora strategicznego. Drobni inwestorzy otrzymali 19,1 proc. akcji GPW, podobna ilość trafiła do krajowych instytucji. Zagraniczne podmioty objęły 25,5 proc.
Wiesław Rozłucki, założyciel i długoletni prezes GPW, chwalił wczoraj w rozmowie z „DGP” sposób przeprowadzenia prywatyzacji giełdy. Przyznał jednak, że przyszło na to czekać bardzo długo. Już gdy uruchamiano warszawski parkiet w 1991 r., planowano, że trafi on w prywatne ręce najwcześniej, jak będzie to możliwe.

Spóźniona prywatyzacja

Gdyby akcje GPW wcześniej trafiły na parkiet, to warszawska giełda miałaby większe szanse na to, by dokonać udanych akwizycji w regionie. Państwowa instytucja nie była mile widziana w charakterze inwestora. Przegrała kilka starć o inne giełdy, np. w Pradze. Podobnie jak parkiet w Budapeszcie i Lublanie trafił on w ręce głównego konkurenta GPW – wiedeńskiej giełdy. – Teraz, kiedy ta przeszkoda znikła, giełda ma pełne możliwości wzięcia udziału w konsolidacji rynku giełdowego w regionie. Jednak władze GPW będą musiały odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jest jeszcze coś do kupienia – mówi Krzysztof Klamut, partner w KPMG.
Innym wyjściem jest nawiązanie współpracy z rynkami o znaczeniu globalnym. W grę wchodzą giełda w Londynie czy NYSE Euronext, które z czasem mogłyby stać się strategicznymi inwestorami GPW.
Na pewno GPW nie stanie się obiektem wrogiego przejęcia przez skup akcji. Zabezpieczeniem jest uprzywilejowanie pakietu 35 proc., które pozostały w rękach Skarbu Państwa. Nie należy się spodziewać, by papiery giełdy cieszyły się szczególnie dużym zainteresowaniem ze strony instytucji.
– Akcje GPW nie wejdą do indeksu WIG20, a ich udział w indeksie WIG będzie wynosił poniżej 1 proc., co stawia tę spółkę w gronie giełdowych średniaków – mówi Adam Drozdowski, dyrektor zarządzający w AXA TFI.
Jednak zainteresowanie papierami GPW może być związane z tym, że akcje te powinny się zachowywać lepiej od rynku w okresach wzrostów ze względu na dużą wrażliwość wyników finansowych na koniunkturę giełdową.



Konieczne inwestycje

W lipcu GPW nawiązała strategiczną współpracę z NYSE Euronext. Dzięki niej ma kupić za kilkadziesiąt milionów złotych nowy system transakcyjny, który zastąpi wysłużony WARSET. To największa inwestycja, która czeka warszawski parkiet. Stary system miał już kilka awarii, które mocno ograniczyły możliwość obrotu akcjami. – Zakup nowego systemu jest inwestycją potrzebną, ale nie musi być dokonany błyskawicznie, więc GPW ma czas na negocjacje – uspokaja Wiesław Rozłucki, były prezes giełdy.
GPW nie musi już martwić się o to, skąd wziąć pieniądze na inwestycje czy też potencjalne przejęcia. Według Krzysztofa Klamuta status spółki notowanej na giełdzie daje jej możliwość nie tylko skorzystania z kredytów, ale także zwrócenia się o pieniądze do inwestorów. Jeśli walory GPW nie stracą w najbliższym czasie na wartości, to nowa emisja jej akcji może się cieszyć taką samą popularnością nie tylko wśród inwestorów instytucjonalnych, ale także wśród ponad 300 tys. drobnych graczy, którzy zdecydowali się zakupić jej papiery podczas prywatyzacji.
Ogromne zainteresowanie akcjami

Ludwik Sobolewski, prezes GPW

Jak ocenia pan debiut GPW?
Jako prezes GPW cieszę się, że mamy kolejną spółkę na giełdzie. Natomiast jako szef spółki giełdowej mam satysfakcję, że wszystko, co przeżyliśmy – wysoki kurs akcji i wysokie obroty – potwierdza to, co działo się przed debiutem podczas oferty publicznej. To ogromne zainteresowanie inwestorów jest naturalną konsekwencją tego, jak rozwijała się giełda przez ostatni okres.
Nikt nie spodziewał się, że akcje GPW będą kosztowały 54 zł. Czy w porównaniu z wielkością spółki nie jest to zbyt wysoka cena?
Giełda wcale nie jest mała. Jej wycena tuż przed debiutem, jeśli spojrzymy na transzę dla inwestorów instytucjonalnych, sięgała 2 mld zł. Giełda służy temu, by ustalać rynkową wartość firmy. Tak samo będzie z GPW. To rynek decyduje o jej wartości.
W debiucie wziął udział prezes nowojorskiej giełdy. Czy dalszym kierunkiem rozwoju GPW jest połączenie tych dwóch parkietów?
Przeprowadziliśmy udaną ofertę dlatego, że nie musimy dopiero dziś zaczynać zastanawiać się, co dalej. Już wcześniej mieliśmy precyzyjną wizję rozwoju, określiliśmy cele strategiczne. Chcemy być rynkiem międzynarodowym, który daje dostęp do kapitału z całego świata i na który po ten kapitał przybywają emitenci z całego regionu. Naszą ekspansję należy rozumieć tak: chcemy sprowadzać biznes do Warszawy. Oczywiście musimy pozycjonować GPW w dłuższej perspektywie. Dlatego zawarliśmy porozumienie z NYSE Euronext. Myślę, że będzie ono produktywne i zapewni nam dobrą pozycję wobec konkurencji międzynarodowej.
Jaki będzie kurs za rok?
To zależy od inwestorów. Zrobimy wszystko, by byli zadowoleni z postępów, które giełda uczyni w ciągu najbliższego roku.