Ponad pół miliarda złotych warte jest pirackie oprogramowanie, którego używają polskie firmy. Tylko 46 proc. programów jest w pełni legalnych. Producenci zachęcają do składania donosów na używających nielegalnego softu.
Specjalizująca się w audytach komputerowych firma CompNet ruszyła z kampanią zachęcającą do składania donosów na firmy korzystające z nielegalnego oprogramowania. Jak można przeczytać na oficjalnej stronie kampanii OniNielegalni.pl, donos złożyć może każdy: zwolniona z pracy pracownica w ciąży, konkurencja, a nawet zdradzona żona szefa firmy.
Ale nie tylko CompNet zachęca do takich działań. Polski oddział organizacji Business Software Alliance, reprezentującej producentów oprogramowania i sprzętu komputerowego, robi to od kilku tygodni. I twierdzi, że już widać efekty tych zachęt. – W ciągu miesiąca dostaliśmy kilkadziesiąt zgłoszeń i przynajmniej kilkanaście z nich zapowiada się naprawdę poważnie. Teraz dokładnie sprawdzają je nasi prawnicy – mówi „DGP” Bartłomiej Witucki z BSA. W ślad za donosami podąża policja, która urządza naloty na siedziby prywatnych firm w poszukiwaniu nielegalnych programów.

Naloty na duże firmy

W Stanach Zjednoczonych BSA od lat płaci za donosy, i to słono. Kiedy informacje donosiciela się potwierdzają, może on liczyć nawet na 36 tys. dol. nagrody. U nas pracownicy mają donosić na swoich szefów piratów za darmo – dla samej idei. Nieoficjalnie mówi się, że gdyby BSA płaciło u nas za donosy choćby 10 proc. tego co w USA, wręcz utonęłoby w tysiącach doniesień na firmy korzystające z pirackiego oprogramowania.
Choć liczba nielegalnych programów w porównaniu z 2008 r. spadła u nas o 2 procent, to wciąż pozostajemy w niechlubnej czołówce państw, gdzie jest to największy problem. Wśród 27 krajów Unii Europejskiej objętych badaniem tylko w czterech (Łotwa, Grecja, Rumunia i Bułgaria) firmy częściej korzystają z pirackich programów niż w Polsce. Według BSA piracki soft stanowi obecnie 54 proc. wszystkich programów wykorzystywanych w polskich przedsiębiorstwach, a jego wartość ocenia się na ponad pół miliarda dolarów.
W 2009 roku w Polsce ukarano za używanie nielegalnego oprogramowania łącznie zaledwie 281 przedsiębiorstw. To promil spośród wszystkich 4 mln zarejestrwonych w naszym kraju firm. Czemu tak mało? Bo policji opłaca się urządzać naloty głównie na duże przedsiębiorstwa, a nie małe jednoosobowe firemki.
W tym roku tylko podczas jednej akcji przeciwko piratom policja potrafiła zabezpieczyć sprzęt wart setki tysięcy złotych. Tak było 4 listopada temu, gdy policjanci z Wągrowca w Wielkopolsce skontrolowali trzy firmy zajmujące się sprzedażą i serwisem komputerów. W każdej z nich znaleźli nielegalne oprogramowanie o łącznej wartości przekraczającej pół miliona złotych.

Pomoże kontrola

Takiej skali operacje to w dużej mierze efekt kampanii BSA i CompNetu. Niemniej nie wszystkim się one podobają. – Cel jest szczytny, ale metoda mało etyczna – uważa Witold Lewandowski, szef stowarzyszenia Rada Ekspertów Oprogramowania, działającego na rzecz profesjonalnego zarządzania oprogramowaniem i jego legalnością.
Lewandowski twierdzi jednocześnie, że najskuteczniejszym sposobem zabezpieczania się przed pirackim oprogramowaniem jest regularne zlecanie jego audytu przez specjalistyczne zewnętrzne firmy.
– W przedsiębiorstwach z 500 komputerami co najmniej 10 proc. programów jest albo nielegalnych, albo ma nieaktualne licencje. Im firma mniejsza, tym takiego pirackiego softu więcej – mówi Lewandowski i dodaje, że bardzo często wina nie leży po stronie samego przedsiębiorcy, lecz pracowników – to oni instaluja na służbowym sprzęcie piracki soft. – Jedyna metoda to regularna kontrola – kwituje.
PRAWO
Komputer pracownika, ale wina pracodawcy
Kara za używanie pirackich aplikacji w firmowych komputerach obciąża pracodawcę, nawet jeśli podwładny korzysta z nich bez wiedzy i zgody szefa. Za piractwo komputerowe do odpowiedzialności karnej można pociągnąć właściciela, zarząd czy też dyrektora jednostki. Zarzuty wolno także postawić pracownikom działu IT, którzy swoim działaniem czy zaniechaniem naruszyli prawa autorskie. Kodeks karny przewiduje:
● grzywnę od 100 zł do 720 tys. zł,
● ograniczenie wolności do 12 miesięcy,
● pozbawienie wolności na okres od trzech miesięcy do pięciu lat,
● przepadek narzędzi przestępstwa, czyli nośników danych, komputerów, serwerów.
Producent oprogramowania, którego prawa autorskie zostały naruszone, może też dodatkowo dochodzić naprawienia szkody na zasadach ogólnych lub zadowolić się zagwarantowanym ustawowo odszkodowaniem w wysokości dwukrotności wartości oprogramowania.