Szef Światowej Organizacji handlu (WTO) Pascal Lamy powiedział w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla niemieckiej gazety "Welt am Sontag" cytowanej przez portal Yahoo News, że niepokoją go nieskoordynowane interwencje państw w kursy ich walut, co może prowadzić do wzrostu protekcjonizmu.

O ile próby manipulowania kursami walut stanowią powód do zmartwień, o tyle nie są one jeszcze wystarczająco dużym problemem by ogłaszać, że świat wkroczył w nową wojnę walutową - uważa Lamy.

Szef WTO podkreślił jednak, że interwencje na rynkach walutowych to znak widocznych "napięć i tarć" pomiędzy poszczególnymi graczami i dodał, że zarówno on jak i wielu innych ekspertów uważa, że mogą one nasilać tendencje protekcjonistyczne.

Lamy zgodził się z powszechną na Zachodzie opinią, że sztucznie zaniżony jest kurs chińskiej waluty, ale dodał, że "nie jest jasne, czy wyższy kurs juana stworzyłby automatycznie więcej miejsc pracy w Ameryce".

O podsycanie napięć na międzynarodowych rynkach finansowych oskarżane są zwłaszcza Chiny i Stany Zjednoczone

O podsycanie napięć na międzynarodowych rynkach finansowych oskarżane są zwłaszcza Chiny i Stany Zjednoczone

Pekin krytykowany jest za utrzymywanie zaniżonego kursu juana, co daje chińskim eksporterom istotną przewagę konkurencyjną.

Zagrożenia związane z interwencjami niektórych państw w kursy ich walut, nazywanymi ostatnio wojną walutową, zdominowały szczyt G20 zorganizowany wcześniej w październiku w Kyongju w Korei Płd. Ministrowie finansów krajów G20 zareagowali na ten trend postanowieniem, że ich rządy zrezygnują z konkurencyjnego dewaluowania swoich walut i zmierzać będą do "bardziej rynkowo zorientowanego systemu walutowego".

W przeddzień szczytu w Kyongju szef WTO ostrzegał, że brak współpracy pomiędzy uczestnikami rynku wymiany walutowej może podważyć "kruche ożywienie gospodarcze" na świecie.

O podsycanie napięć na międzynarodowych rynkach finansowych oskarżane są zwłaszcza Chiny i Stany Zjednoczone.