Warszawskie metro wybrało wczoraj producenta, który dostarczy 35 pociągów. Będzie nim Siemens. Wartość zwycięskiej oferty to 1 mld 69 mln zł.
Niemcy wyprzedzili rosyjsko-niemieckie konsorcjum Wagonmasz-Skoda (1,108 mld zł). Hiszpański CAF, który chciał najmniej za pociągi, bo tylko 982 mln zł, został wykluczony. Komisja przetargowa twierdzi, że oferta CAF miała błędy, m.in. źle wyliczony VAT.
Siemensowi przy realizacji kontraktu pomoże firma Newag Nowy Sącz należąca do Zbigniewa Jakubasa. Jeszcze przed rozstrzygnięciem zamówienia Siemens zapowiadał, że polskiemu producentowi przypadnie nawet 40 proc. wartości kontraktu. Teraz spuścił nieco z tonu.
– W Nowym Sączu odbędzie się ok. 30 proc. procesu produkcyjnego – mówi „DGP” Jarosław Piotrowski, dyrektor polskiego oddziału Siemens Mobility.
Pierwszych dziesięć pociągów ma powstać w Niemczech przy współudziale Newagu, po czym produkcja zostanie przeniesiona do Polski.
– Na tym kontrakcie zyskają także polscy podwykonawcy – zapowiada Jarosław Piotrowski. Krajowe firmy mogą być dostawcami m.in. foteli, tapicerki, szyb.
Pierwsze pociągi mają przyjechać do Warszawy w czwartym kwartale 2012 r., a ostatnie – rok później. Wszystkie muszą być gotowe, kiedy będzie ruszała druga linia kolejki.
Terminy mogą się jednak posypać z powodu protestów konkurencji. W ostatnich dniach atmosfera wokół przetargu na pociągi dla metra bardzo zgęstniała. W sprawie rzekomych nieprawidłowości przy ocenie złożonych ofert pismo otrzymał premier Donald Tusk. Wczoraj wykluczony CAF nie komentował sprawy. Przedstawiciel firmy Dariusz Gomółka nie miał nic do powiedzenia.
Skąd takie emocje? CAF mimo złożenia najniższej oferty wcale nie był faworytem przetargu. Za cenę można było otrzymać jedynie połowę punktów. Reszta przyznawana była za warunki techniczne, np. zużycie prądu i długość jazdy bez przeglądów. Tutaj faworytem byli Niemcy, którzy zaproponowali Warszawie najnowsze wcielenie pociągu Inspiro.
Adrian Furgalski, ekspert w branży kolejowej, przewiduje, że CAF łatwo przetargu nie odpuści. – To zbyt duże zamówienie, żeby machnąć ręką – mówi Adrian Furgalski.
Hiszpanie mają 10 dni na złożenie odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej.