Polski rząd zmienia strategię negocjacji w sprawie naliczania naszego długu publicznego w Europie. Zawiesza w tej sprawie rozmowy z Komisją Europejską, a wsparcia zaczyna szukać u europejskiego prezydenta Hermana Van Rompuya i kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Do tej pory w negocjacjach w sprawie definicji długu publicznego główny nacisk położony był na Komisję Europejską. To ona działała szybciej i wręcz rywalizowała z zespołem zadaniowym szefa Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. Ale jak wynika z nieoficjalnych informacji „DGP”, na ostatniej prostej Komisja wycofała się z części gotowych już ustaleń, które były korzystniejsze dla Polski.
Zaproponowała bowiem, by przez pięć lat kraje, które przeprowadziły reformy emerytalne, mogły uwzględniać ten fakt w statystykach, choć odliczenie co roku byłoby mniejsze. Polskiemu rządowi chodziło o to, by największe ulgi dotyczące kwestii emerytalnych związane były nie tylko z możliwością odliczania kosztów reform emerytalnych od długu publicznego, ale też od deficytu sektora finansów publicznych. Ostatecznie Komisja zdecydowała się na rozwiązanie nie aż tak daleko idące, choć trwałe.Dlatego teraz Polska zamierza grać razem z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem i Niemcami.

Strach przed reformami

Rompuy w ostatniej chwili poparł polskie postulaty, uznając propozycje Komisji za niewystarczające. A to on odpowiada za przygotowanie obrad Rady Europejskiej i jego zespół ma teraz przyspieszyć opracownie pakietu rozwiązań dotyczących zarządzania ekonomicznego, nad którymi ma dyskutować Rada.
Do tego w Europie coraz większe zrozumienie znajduje argument, że jeśli w tej sprawie nie będzie żadnych zmian, to kraje członkowskie się przestraszą i by polepszyć statystyki, wycofają się z reform emerytalnych.
Ta kwestia zdecydowała o pakiecie Komisji Europejskiej, a rząd polski liczy, że teraz pomoże przełamać opór największych unijnych graczy. Nasi negocjatorzy są skłonni poprzeć Niemców nawet dla radykalnej wersji sankcji w zamian za większe ulgi dla naszych odliczeń.
– W ostatnich dniach w grupie zadaniowej Van Rompuya było mocniejsze poparcie dla naszych propozycji niż wcześniej, popierali nas Duńczycy i Holendrzy, a nawet szef EBC Jaen Trichet. Ostateczna propozycja musi być częścią całościowego uzgodnienia na Radzie Europejskiej, mówimy to otwarcie i jesteśmy przewidywalni w tym zakresie – mówi Mikołaj Dowgielewicz, wiceminister spraw zagranicznych.



Długa kolejka

Jednak nie wiadomo, na ile najwięksi unijni płatnicy, np. Niemcy, będą skłonni pójść nam na rękę, bo boją się, że w kolejce ustawią się inne kraje, chcące odliczać nie tylko reformy emerytalne. Choć wydaje się, że w najgorszym razie możemy uzyskać to, by ulgi proponowane przez Komisję objęły także deficyt, a nie tylko dług.
Według obecnych propozycji Bruksela daje nam szansę, by z uwagi na pieniądze przekazywane do otwartych funduszy emerytalnych nasz deficyt sektora finansów publicznych mógł wynieść nie trzy, jak wynika z kryteriów z Maastricht, a 4 procent. Faktycznie oznacza to, że nie tak łatwo będzie wdrożyć wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu, której skutkiem może być nawet zablokowanie funduszy spójności płynących do Polski. Drugie ułatwienie wynikające z tej decyzji to możliwa szybsza droga do strefy euro.
– Nasza interpretacja jest taka, że jak deficyt będzie sięgał nawet 4 proc., to nie powód, by nas zatrzymać przed strefą euro, choć to nadal wysoki poziom deficytu – mówi komisarz do spraw budżetu Janusz Lewandowski.
Lewandowski jest osamotniony w tej sprawie w walce wewnątrz Komisji.
Propozycja UE jest niepełna
Jacek Wiśniewski
główny ekonomista Raiffeisen Bank
Strona unijna widzi potrzebę uwzględnienia polskich postulatów w swoich decyzjach, ale zaproponowane rozwiązanie jest niepełne. Niepełne, bo ograniczone w czasie, a skutki reformy będziemy odczuwali do 2050 r., do tego dotyczy głównie kwestii długu, a nie deficytu sektora finansów publicznych. Pamiętajmy, że takie same zobowiązania emerytalne są we wszystkich krajach, a my jesteśmy jedynym krajem, w którym pokazujemy je i w deficycie, i w długu. W ramach OFE Skarb Państwa się zadłuża, by pokryć składkę, co nie jest kreowaniem nowych oszczędności krajowych, lecz ujawnianiem zobowiązań. To powoduje zwiększanie deficytu finansów publicznych, co w 2010 r. wraz z odsetkami od wyemitowanych obligacji wyniosło 2,5 proc. PKB. Stąd taka zmiana definicji ma znacznie kluczowe. Za kilka lat bieżące zobowiązania plus odsetki będą stanowiły 3 proc. PKB. Wtedy, by spełnić kryteria z Maastricht, budżet powinien być zrównoważony.