Orlen nie ma wyboru: może zostać na Litwie albo inwestować w poszukiwanie ropy. Na każdą z tych opcji musi mieć duże pieniądze
Ważą się losy rafinerii w Możejkach. Zwolennicy sprzedaży należącej do Orlenu firmy i przeciwnicy przeprowadzenia tej operacji starają się przekonać do swoich racji. Jedna i druga strona publikuje właśnie raporty, w których uzasadnia swoje stanowisko.
Konieczne remonty
Co twierdzą przeciwnicy sprzedaży Możejek?
Gdy Orlen kupował rafinerię, należała ona do najnowocześniejszych na terenie byłego ZSRR. Według osoby znającej szczegóły transakcji i autora raportu „Dlaczego PKN Orlen powinien nadal posiadać rafinerię w Możejkach” jest ona zdecydowanie bardziej efektywna niż czeskie rafinerie Orlenu i nie gorsza niż zakład w Płocku. – Najważniejszy dla każdej rafinerii współczynnik Nelsona, czyli ilość najbardziej wartościowych produktów, jaką firma może przetworzyć z ropy, jest lepszy w Możejkach niż w Płocku – twierdzi. Podkreśla, że gdyby został wykonany w całości zaplanowany w 2006 roku program inwestycyjny, Możejki byłyby najefektywniejszą rafinerią w Grupie Orlen.
Innego zdania jest Przemysław Wipler, współautor raportu kwestionującego przejęcie Możejek. Opracowanie ma zostać upublicznione w tym tygodniu. Wipler był dyrektorem departamentu dywersyfikacji nośników energii w Ministerstwie Gospodarki, gdy finalizowano inwestycję na Litwie.
Przyznaje, że rafineria oddana do użytku w 1980 roku była wprawdzie nowoczesna, jednak mocno zaniedbana, do tego odstawała technologicznie od zachodnich konkurentów. Po 1989 roku zarówno Litwini, jak i późniejsi zarządcy (amerykański Williams i rosyjski Jukos) remonty i modernizacje ograniczyli do minimum. – Williams nie remontował praktycznie wcale, Jukos tylko tyle, by kontynuować przerób – mówi Wipler. Dodaje, że o rentowności inwestycji nie decyduje jakość instalacji. – W żaden sposób nie zniweluje ona problemów rafinerii, które leżą głównie w obszarze logistyki – mówi.
W przygotowanym przez niego raporcie można też przeczytać, że „położenie Mazeikiu Nafta w głębi lądu powoduje, iż Możejki nie są w stanie zaopatrywać głównych rynków tak efektywnie kosztowo, jak czynią to dysponujący bezpośrednim dostępem do morza konkurenci”. Efekt? Koszty logistyczne Możejek są wyższe niż konkurentów. Obecnie wszystkie produkty transportowane są z rafinerii koleją. Koleje litewskie wykorzystują monopolistyczną pozycję i Możejki płacą najwyższe stawki za przewozy kolejowe.
Również obecne władze Orlenu przyznają, że brak systemu rurociągów znacznie utrudnia Możejkom konkurowanie na rynku krajów bałtyckich.



Nie ma synergii

Tymczasem uzyskanie dominującej pozycji w krajach bałtyckich było jednym z celów, którymi kierował się PKN, kupując rafinerię. Zwolennicy tej transakcji przekonują, że ten cel udało się zrealizować, a brak spodziewanych korzyści z tego tytułu to jedynie efekt załamania gospodarczego, które nastąpiło w 2009 roku. Ich zdaniem kraje bałtyckie wyjdą na prostą.
Kontrargument Wiplera brzmi tak: pozycja Możejek w krajach bałtyckich systematycznie słabnie, bo władze na Litwie wspierają import. – Dodatkowo Orlenowi nie udało się rozwinąć sieci detalicznej w krajach bałtyckich. Na Litwie spółka posiada zaledwie 35 stacji, na Łotwie i w Estonii nie ma ich wcale – mówi.
Przekonuje, że nie ma praktycznie żadnych synergii między litewską a płocką rafinerią. A to było jedno z założeń w przyjętym modelu wyceny Możejek w procesie transakcji. Wielu analityków twierdzi, że 1,5 mld dol., jakie zapłacił PKN za 53 proc. litewskiej rafinerii, to zdecydowanie zbyt dużo.
Co na to oponenci? Teza o przepłaceniu to czysta spekulacja. – Nigdy nie zostały ujawnione kwoty oferowane przez konkurentów – tłumaczy nasz informator. Przekonuje, że synergie między Płockiem a Możejkami są możliwe. – Na przykład w kwestii koordynacji remontów – wylicza.

Regionalne ambicje

Wejście na Litwę podyktowane było planami wykreowania z Orlenu mocnego gracza regionalnego. – Zakup Możejek, po nieudanym udziale w prywatyzacji Slovnaftu, Leuny, Petromu i koncernu INA, był na to ostatnią szansą – tłumaczy zwolennik transakcji. Według niego po sprzedaży litewskiej rafinerii PKN straci pozycję w regionie. – Koncern nie będzie miał już możliwości jej odzyskać, bo w regionie jedyne państwowe zakłady możliwe do kupienia to Lotos i rafinerie na Białorusi – dodaje.
Przemysław Wipler odrzuca te argumenty. Przekonuje, że odgrywanie roli gracza regionalnego nie może być celem samym w sobie. – Biznes to nie stawianie chorągiewek na mapie świata, a zwiększanie mocy przerobowych to niejedyna droga rozwoju. Złota era sektora rafineryjnego się skończyła – wyjaśnia. Według niego trzeba inwestować w poszukiwania i wydobycie ropy lub w sektor energetyczny.