Prezes NBP Marek Belka uważa, że wprowadzenie podatku bankowego może być dobrym rozwiązaniem, które przyniesie szybkie rezultaty. Jego zdaniem wpływy z takiego podatku powinny być przeznaczane na fundusz, który pomoże rozwiązywać kryzysy bankowe w przyszłości. Tymczasem minister Rostowski przyznaje, że rząd pracuje nad tym podatkiem.

Belka powiedział we wtorek rano w Radiu ZET, że w Unii Europejskiej trwa dyskusja na temat podatku bankowego. "Chodzi o propozycję wprowadzenia ogólnoeuropejskiego podatku bankowego. Dobrze byłoby, żeby nasze plany były skoordynowane z unijnymi" - wyjaśnił. Dodał, że projekt budżetu na 2011 r. nie przewiduje wprowadzenia takiego podatku.

Szef NBP zastrzegł, że podatek bankowy - jak każdy podatek - będzie w pewien sposób odczuwalny dla obywateli. Wyjaśnił, że bank musi w jakiś sposób finansować swoją działalność kredytową, czy inwestycyjną; przede wszystkim finansuje ją ze złożonych u siebie depozytów. "Od tego podatku być nie powinno. Natomiast część środków bank ciągnie z rynku hurtowego albo od swoich matek. I to są - jak pokazał kryzys - sposoby finansowania niezbyt stabilne" - wyjaśnił Belka.

"Jeżeli więc opodatkowywać, to właśnie tę część zobowiązań banków, czyli pasywów" - dodał. Według prezesa banku centralnego, jeżeli będzie to skłaniać banki do bardziej bezpiecznego modelu biznesowego, "to per saldo wygramy na tym i to nie w bardzo długim okresie, tylko od razu".

Zastrzegł, że problemem jest ustalenie, na co wpływy z podatku miałyby być przeznaczane. "Czy pójdą do wspólnego kotła, czy na jakiś specjalny fundusz, który potem pomagałby rozwiązywać kryzysy bankowe" - powiedział. "Byłoby lepiej, gdyby wpływy były odkładane na oddzielną kupkę" - dodał.

Minister finansów Jacek Rostowski potwierdził we wtorek w RMF FM, że rząd pracuje nad podatkiem bankowym i jeśli zdąży, to zmiany mogłyby wejść w życie w styczniu. Zaznaczył jednak, że powinien to być podatek, który będzie nastawiony na zapewnienie bezpieczeństwa systemu bankowego w przypadku przyszłych kryzysów finansowych.

Projekt ustawy dotyczący podatku, którym miałyby zostać obciążone banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i fundusze inwestycyjne, złożył w tym tygodniu w Sejmie klub PiS. Według tej propozycji podatek wynosiłby 0,39 proc. od aktywów instytucji finansowych. PiS przekonywał, że jest to rozwiązanie neutralne dla kieszeni Polaków i może być alternatywą dla planowanej przez rząd od przyszłego roku podwyżki podatku VAT o 1 punkt procentowy (stawka podstawowa wzrośnie z 22 do 23 proc.).

Na początku września premier, pytany, czy rząd wprowadzi podatek bankowy, zapowiedział, że rząd ma "bardzo ostrożną" propozycję "do przeżycia" dla banków. Przyznał, że rząd prawdopodobnie wprowadzi ustawę wzorowaną na rozwiązaniach brytyjskich. Wysokość bankowego podatku zależy tam od wielkości zestawu rozliczeń finansowych (skali operacji), a nie zysków.



W poniedziałek do propozycji wprowadzenia podatku bankowego odnieśli się sceptycznie członkowie Rady Gospodarczej przy premierze. "Konkluzją z dyskusji było to, że jeżeli zależy nam na stabilności systemu bankowego i sytemu finansowego, to być może rozważyć należałoby nie tylko nowy, dodatkowy podatek, co raczej podniesienie składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny" - powiedział członek Rady prof. Dariusz Filar.

Rostowski: pracujemy nad podatkiem bankowym

"Pracujemy obecnie nad podatkiem bankowym, ale to powinien być podatek, który będzie nastawiony na zapewnienie bezpieczeństwa systemu bankowego w przypadku przyszłych kryzysów finansowych. (...) Bardzo ważne jest, aby ten podatek nie był tak skonstruowany, że jak wejdą zasady już obowiązujące unijne, żebyśmy nie musieli tego podatku nagle zmieniać. Chcemy, żeby to była konstrukcja zgodna z zasadami unijnymi, europejskimi i trwała.(...) Jeszcze nad tym pracujemy. Myślę, że zdążymy, żeby mógł wejść w styczniu, ale tutaj to są dość techniczne sprawy. Sektor finansowy jest na tyle wrażliwy, że nie możemy wprowadzić podatku, który spowodowałby, że jedna trzecia banków popadłaby w straty".