Jeśli PKO BP przegra wyścig o BZ WBK, może pokusić się o przejęcie innej instytucji finansowej. Kogo jeszcze może mieć na celowniku? Porównaliśmy polskie banki i mamy swoje typy.
PKO BP będzie badał potencjalnych kandydatów, biorąc pod uwagę dwa kryteria: ilościowe i jakościowe. – Pod hasłem „ilościowy” rozumiem przejęcie banku, którego suma bilansowa to 30 – 40 mld zł – mówił w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło. Ważna będzie także tzw. wartość dodana, czyli te atrybuty przejmowanego banku, których brakuje PKO BP: silnie rozbudowane segmenty korporacyjny i inwestycyjny. Przyjrzeliśmy się polskim bankom i sprawdziliśmy, który mógłby spodobać się PKO BP.
● Pekao SA: za mocny
To kusząca perspektywa, ale raczej mało realna. Pekao SA jest po prostu za duży. Aktywa Pekao to 133,4 mld zł, nieco więcej ma PKO BP – 165,7 mld zł. Na powstanie takiego giganta nie dałyby zgody ani Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ani Komisja Nadzoru Finansowego. Poza tym Pekao to perła w koronie UniCredit: zysk grupy w II kwartale tego roku wyniósł 149 mln euro, z czego 91 mln euro pochodziło z polskiej spółki. Mało prawdopodobne, żeby Włosi chcieli się go teraz pozbywać.
● ING BSK: dobry, ale nie na sprzedaż
Holenderski bank ma to, czego potrzebuje PKO BP: jest silnym graczem na rynku bankowości korporacyjnej. Należy do niego ok. 18 proc. kredytów korporacyjnych i 16,5 proc. depozytów. Nieźle radzi sobie na rynku emisji obligacji. W sprzedaży średnioterminowych papierów miał w pierwszej połowie roku trzecią pozycję, a w krótkoterminowych był numerem pięć. Przychody z bankowości korporacyjnej w pierwszej połowie wynosiły 412 mln zł. – Wpasowywałby się w oczekiwania PKO BP, ale nie jest na sprzedaż – mówi Michał Sobolewski z IDM SA. Grupa ING co prawda pozbywa się części biznesu, ale tylko w ubezpieczeniach.
● Kredyt Bank: duże ryzyko
Pod względem aktywów Kredyt Bank byłby dla PKO BP idealny. Do tego spółka matka, belgijski KBC, ma problemy finansowe. Niewykluczone, że będzie musiała pozbywać się swoich zagranicznych biznesów. Problem w tym, że na rynku korporacji i bankowości inwestycyjnej Kredyt Bank nie jest wcale najmocniejszym graczem. Do tego jest mocno uzależniony od pożyczek z centrali. Polska spółka co chwila dostaje zastrzyki gotówki z KBC. – Kupiec musiałby nie tylko zapłacić za bank, ale też szybko wyłożyć pieniądze na jego finansowanie – mówi Tomasz Bursa z Ipopema Securities.
● Bank Millennium: niezły, tylko po co?
Portugalski właściciel BCP może niedługo wystawić Millennium na sprzedaż. Niewykluczone, że od Portugalczyków odkupi go włoski UniCredit. Byłaby to odpowiedź na ewentualne przejęcie BZ WBK przez PKO BP. Mała strata, bo profil Millennium nie wpasowuje się w oczekiwania PKO BP. – Millennium zarabiał głównie na detalu, a segment korporacyjny dopiero tam raczkuje – mówi Bursa.
● Citi Handlowy: były potentat
Citi Handlowy powoli traci impet. Jego sztandarowym produktem są teraz karty kredytowe, które niekoniecznie muszą interesować PKO BP. Jeszcze niedawno był królem korporacji, ale to już historia. Do tego szanse, że spółka lada chwila zmieni właściciela, są niewielkie. Handlowy to część sieci obsługującej zagranicznych klientów Citi w regionie. Po sprzedaży polskiej spółki Citi straciłby ważny przyczółek. Nie może sobie na to pozwolić.
● BRE: kupią Niemcy
Aktywa banku to 88,9 mld zł, ale wartością dodaną w tym przypadku byłaby rozbudowana bankowość korporacyjna i jeden z najlepszych na rynku segmentów detalicznych – mBank i MultiBank. BRE pójdzie prawdopodobnie pod młotek, bo spółka matka, niemiecki Commerzbank, nie rozwiązała swoich kłopotów. Szanse, że trafi on w polskie ręce, są znikome. Powód: szef Commerzbanku Martin Blessing współpracuje z Jensem Weidmannem – doradcą Angeli Merkel; jeśli sprzedawałby BRE – cenną instytucję finansową – to raczej innemu niemieckiemu bankowi.
● BZ WBK: najlepszy z najlepszych
Wniosek jest oczywisty: albo BZ WBK, albo długo, długo nic. Bank jest do kupienia niemal natychmiast, ma dobry pion korporacyjny, świetne wyniki, dobrą bazę klientów i silną pozycję na rynku, nie trzeba go ratować pożyczką. Problem jest tylko jeden: trzeba przekonać irlandzkiego właściciela AIB, by sprzedał go Polakom.