Trzeba uświadomić sobie, że KRUS musi zostać, ale trzeba go zmodyfikować m.in. uzależnić od dochodów rolników - mówi minister Michał Boni w wywiadzie dla „DGP” i radiowej „Trójki”.

Czy jest pan przed czy po urlopie?

Jestem po, ale mój urlop miał małe przerwy. Pierwsza to rada ministrów na początku sierpnia, podczas której przyjmowaliśmy Wieloletni Plan Finansowy Państwa, a druga to zaprzysiężenie prezydenta. Kursowałem zatem trochę miedzy mazurami a Warszawą.

Jak z urlopem minister Fedak?

Tak jak pan minister Marek Bucior mnie poinformował, pani mister będzie nie wcześniej niż pod koniec miesiąca. Będę spokojnie czekał na te dokumenty dotyczące funduszy emerytalnych.

Jak pan ocenia swoje szanse na dokończenie tej rozgrywki?

To dla mnie nie jest rozgrywka, a ważna merytoryczna dyskusja. Wewnątrz rządu mogą się przecież toczyć dyskusje. Przejrzystość rządzenia mówi: „ujawniajmy wszystkie argumenty”. Dokument niekiedy dobrze diagnozuje problemy, stawia problem długu publicznego, problem efektywności OFE w warunkach zmienności na rynkach finansowych i oczywiście stawia problem dotyczący wypłat z OFE , jak by to miało wyglądać. Myślę, że ten dokument niestety nie daje adekwatnych, dobrych odpowiedzi na te problemy. Należy rozwiązać kwestię związaną z generowaniem jawnego długu publicznego, mówię o wydawaniu na bieżące emerytury środków przekazywanych do OFE, a następnie rekompensowaniu ich z budżetu państwa. Lepszym rozwiązanie według mnie byłaby walka o inną klasyfikację długu publicznego. Nie mówię tu o ukryciu zadłużenia, ale o sklasyfikowaniu długu jako zobowiązanie długoterminowe. Zwłaszcza, że w tym innym modelu, w pierwszym filarze jest waloryzowana składka, ale nie jest to realny pieniądz, który pracuje. Jest on wydawany na co dzień na bieżące potrzeby emerytalne, a to się kumuluje jako dług publiczny. Z porównania lat 2000, 2008, 2009 to skala tej waloryzacja, choć potrzebna, to była większa niż odsetki, jakie przy długu płacimy. Koszt tego pieniądza jest tak naprawdę większy. Nie tędy droga. Lepiej inaczej definiować dług i wystąpić do Eurostatu aby nas nie karano za to, że zrobiliśmy reformę emerytalną, która rozwiązuje szereg problemów. Drugim problem jest inny. Myślę, ze ten dokument nie jest nastawiony na to, aby przyszłe emerytury były wyższe, ale aby emerytury pochodziły prawie tylko z pierwszego filara. Stąd pomysł aby przynależność do OFE była dobrowolna, aby wybierać środki na kilka lat przed emeryturą. To wtedy zmniejszy wzajemne ubezpieczanie pierwszego i drugiego filara. Pierwszy jest bardziej odporny na kryzysy finansowe, ale drugi natomiast na ryzyka związane ze zmieniającą się demografią i coraz mniejszą liczbą osób pracujących. Wzajemne uzupełnianie się środków w naszej emeryturze jest Istotą tej reformy wprowadzonej 11 lat temu. Jeśli radykalnie pomniejszymy, to co pracuje na rynkach finansowych, to możemy powiedzieć, że będziemy pracowali na przyszłą emeryturę tylko poprzez sam wzrost gospodarczy. Różne badania pokazują, że mimo perturbacji na rynkach finansowych tempo czy stopa zwrotu w długim czasie np. czterdziestu lat jest o wiele większa, niż wynika z samego wzrostu gospodarczego. Wyliczyliśmy, że po 26 latach oszczędzania jest ewidentna przewaga na korzyść drugiego filara każdej zainwestowanej złotówki. Oczywiście należy walczyć o to, aby były wyższe emerytury. Jak? Podnieść efektywność OFE. Skoczyć do gardła, docisnąć, powiedzieć, jakie reguły konkurencyjności powinny funkcjonować i zapytać, po co nam te wydatki akwizycyjne. Należy zwiększyć konkurencyjność funduszy i stworzyć zewnętrzny benchmark, który będzie dobrym punktem odniesienia, mobilizującym do działania. Ten benchmark mógłby się opierać np. o czołowe giełdowe spółki. OFE starające się o wyniki, starają się równocześnie o nasze emerytury.

Czy to nie jest tak, że wyższe emerytury, to tak naprawdę trzeci filar, który w Polsce właściwie nie działa. Nie mamy efektywnego pomysłu, jak go rozkręcić.

Gdy startowała reforma emerytalna, były projekty stworzenia zachęt podatkowych. Myślę, że po jedenastu latach reformy trzeba zadać sobie pytania o pracownicze programy emerytalne, czy o powstające projekty, takie jak emerytalne konta osobiste, jest też taki projekty 2x50 czy 3x50. Związany z oszczędzaniem 50 zł miesięcznie , z udziałem pracodawcy, pracownika, może skarbu państwa czy też w postaci zachęty podatkowej. Z tego tytułu wpływy z podatków byłyby rzędu 200-300 mln zł, a z czasem generowana wielkość pieniędzy po tych kilkunastu latach to jest przeszło 100 mld zł – tak pokazują wyliczenia. Mielibyśmy dodatkowy pieniądz, który pracowałby w gospodarce, a z czasem, przy 40-letnim stażu, emerytura byłaby wyższa o 20-30 proc. Myślę, że gra jest warta świeczki. Uruchamiajmy różne narzędzia, co zwiększy bezpieczeństwo przyszłych emerytur.

Dyskusja toczy się wokół OFE i drugiego filara. Pan proponuje pakiet zmian. Czy można powiedzieć, że ta firmowana pana nazwiskiem propozycja jest wspólną wizją? Czy jest pan skłonny do ustępstw? Gdzie jest granica kompromisu? Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej twardo stoi na stanowisku, chcąc zmniejszyć składki do OFE, a nawet je zawiesić.

Po pierwsze w wieloletnim planie finansów państwa na najbliższe cztery lata, rząd nie przyjął tego założenia o zmniejszeniu składki do OFE. To jest decyzja, taka była też deklaracja premiera podczas posiedzenia rady ministrów. Wydaje mi się, że to jest rozwiązanie, które powinniśmy odłożyć do lamusa. Można zwiększyć efektywność OFE, na to jestem otwarty. Można tez dyskutować na temat składu portfela oszczędzającego zbliżającego się do wieku emerytalnego. Czy te pieniądze powinny przechodzić do ZUS-u, ale wcześniej dynamiczniej inwestować w samym OFE. Do dyskusji jest kwestia wypłacania emerytur. Projekt Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej mówi, że wszystkie nasze oszczędności powinny przejść do ZUS-u. Nie ma jednak informacji, co się będzie z tymi środkami działo. Jest tylko propozycja, że mogą te środki wypłacić osoby, które będą mieć świadczenie dwukrotnie wyższe niż podwójna minimalna emerytura. Przypomnę, że ze względu na rodzaj oszczędności i jej dwufilarowość, minimalne świadczenie będzie wynosiło za 20-30 lat 20 proc. wynagrodzenia . To nie będzie specjalnie dużo, to wybieranie pieniędzy jest niebezpieczne, może się okazać, że po wielu latach bez środków, a przy rosnącej długości życia. Wtedy przyjdą do państwa, oczekując takiej czy innej pomocy. To nie jest tak, że OFE mają powołać zakłady emerytalne, ZUS też mógłby konkurować z innymi podmiotami. To jest do dyskusji. Myślę, że pieniądze nie powinni być tylko lokatą na kontach ZUS, a raczej sensownie, bezpiecznie pracować. Jestem otwarty na te narzędzia wymienione w dokumencie, które niszczą system emerytalny, a nie próbują go poprawić. Nie mogę się zgodzić. Tu nie ma jak budować kompromisu. Składka powinna być pełna, bo to ma sens. Kraje wymieniane w dokumencie, jak Estonia, Łotwa, które zawiesiły przy olbrzymim kryzysie, znacznie większym niż u nas, wpłacanie składek do OFE pod dwóch-trzech latach wracają do wpłacania składek. Ten eksperyment nie jest dobry, tak samo jak ten z dobrowolnością czy wypłacaniem środków przed czasem. On zabija te reformy. Nie mówiąc o tym, że w Komisji Europejskiej nie będziemy mogli dyskutować o niezaliczaniu środków budujących bezpieczeństwo na przyszłość do długu publicznego, jeśli system będzie miał charakter dobrowolny, a nie powszechny.



Czy Komisja Europejska da się przekonać w sprawie polskiego długu?

Proszę pamiętać, że różne kraje otrzymują wytyczne dotyczące deficytu sektora finansowego, w ramach traktatu z Maastricht, my wtedy dostaliśmy promesę na minus jeden, a nie na nadwyżkę budżetową. Proszę pamiętać, że promesa na to minus jeden procenta PKB jako deficyt sektora finansowego brała się z uwzględnienia tych efektów związanych z reformą emerytalną, ta dyskusja po opublikowaniu w czerwcu Zielonej Księgi trwa, przekazaliśmy Komisji swoje uwagi. Oczywiście to się nie stanie z dnia na dzień, ale myślę, że ten cel osiągniemy.

Co będzie, jeśli nie uda panu przekonać większości rządu w sprawie OFE?

Toczy się dyskusja, pojawiają się argumenty, przedstawiam swoje stanowisko mocno, ale bez zacietrzewienia, a moje przekonania się nie zmieniają. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej natomiast dodaje co chwila coś do tego projektu. Jego kształt jest teraz znacznie inny niż na początku roku. Wtedy nie było mowy np. o dobrowolności. Nie ma teraz miejsca na eksperymentowanie intelektualne, zostawmy to departamentom, niech tam się toczą analizy. Jestem przekonany, że przekonam radę ministrów. Reforma emerytalna była pewnym rodzajem umowy społecznej. Można i trzeba się zastanawiać czy reforma przynosi zamierzona efekty. Tam gdzie zawodzi trzeba dokonywać zmian, ostro, radykalnie, w imię przyszłych emerytów, to jest oczywiste. Natomiast nie burzmy wypracowanego zaufania, nie możemy ciągle mówić o zmianach w systemie emerytalnym. Gdy rząd przyjmie to rozwiązanie, to będziemy mieli osoby przechodzące na emeryturę według starego systemu, tych, który mają oba filary, bo tak wybrali, kolejnych, czyli tych, których obowiązywały oba filary, a następnie dobrowolnie rezygnujących i jeszcze tych zaczynających odkładanie na emeryturę. Mielibyśmy cztery systemy emerytalne. To moim zdaniem jest absurdalne zarówno z punktu widzenia finansowego, jak i z przejrzystości. Dodajmy do tego jeszcze trzeci filar z pewnymi zachętami. Ludziom się pokiełbasi i powiedzą, to stuknijcie to państwo w boczek, bo nie wie, co ma powiedzieć. Obywatele muszą mieć jasność. Była reforma emerytalna, był konsens polityczny i społeczny wokół niej. Jeśli chcemy coś zmienić, poprawiajmy. Nie szukajmy od tyłu sposobów na destrukcję tej reformy.

Na razie państwo powiedziało obywatelom, że od przyszłego roku podnosi VAT. Być może na tym nie koniec. Wieloletni plan finansowy zakłada bowiem różne modyfikacje. Czy będą kolejne podwyżki VAT-u?

Gdy popatrzymy na różne kraje wychodzące z kryzysu, takie powolne odzyskiwanie siły przez gospodarki to wszędzie zobaczymy kombinację dwóch rodzajów działań. Pierwsze jest nastawione na oszczędności, a drugie na zwiększenie dochodów. Po stronie oszczędności w 2009 roku zrobiliśmy bardzo dużo, jak wejdzie reguła wydatkowa, zasady pozwalające gospodarować środkami funduszy i agencji, pozwalające zmniejszać potrzeby finansowe państwa, to zarówno budżet, jak i dług publiczny będą się miały lepiej. Do tego zamrażamy wynagrodzenia w sektorze publicznym, co nie dotyczy nauczycieli, takie mamy zobowiązanie publiczne. Myślę, że wrócimy do rozwiązania ograniczającego zatrudnienie w sektorze publicznym i to w dość mocny sposób. Wrócimy do ustawy, nad która pracowaliśmy latem ubiegłego roku. Myślę, ze powinniśmy spojrzeć dość jasno na wszystkie instytucje, które mają swoje zadania instytucjonalne, nie pomniejszając środków na zadania, które realizują. Można jeszcze wprowadzić inne rozwiązania oszczędnościowe, niektóre w dłuższej perspektywie. Nie uciekałbym od dyskusji na temat wzrostu dochodów, nie tylko poprzez wzrost gospodarczy, ale także wyższe podatki. W grę nie wchodzi PIT, ani CIT, choćby ze względów rozwojowych. Najbardziej neutralny w tym względzie jest podatek VAT. Proszę zwrócić uwagę, że ta wrażliwość ludzi wiąże się z cenami żywności, zwłaszcza wśród gospodarstw o najniższych dochodach. Tu mamy stawkę podwyższaną z trzech do pięciu, i tak trzeba, bo kończy się derogacja unijna. Aby nie było zbyt wielu stawek, to niektóre z nich zostaną zmniejszone, np. na pewne artykuły żywnościowe spadną z 7 do 5 proc. Podwyższa podatków nie jest obciążająca, ale bolesna i trudna, oczywiście. Docelowo powinniśmy dążyć do ujednolicenia systemu podatkowego, a więc i obniżenia niektórych stawek. To pieśń przyszłości.

Na jaki poziomie powinno być to ujednolicenie?

Na pozytywnym z punktu widzenia budżetu, pozwalającym pomóc gospodarstwom o niższych dochodach. To nie jest temat na dziś. Ujednolicona stawka prowadziłaby nas do podatku liniowego, który zawsze daje możliwość rozwoju gospodarki . Wszyscy wymieniają się towarami, produktami na tym samym poziomie. Na dziś mamy ten ostrożny, bezpieczny dla budżetu krok, czyli podwyżka VAT. Miejmy nadzieję, że na tym jednym procencie się skończy. Zwłaszcza, że ten mechanizm dodatkowego uruchamiania wzrostu VAT-u, przy zbliżaniu się do granicy długu publicznego, nie będzie, mam nadzieję, potrzebny.

Czy będzie potrzebny podatek bankowy?

Dyskutuje się o nim w różnych krajach. W naszym parlamencie pojawiają się takie inicjatywy. Nad przygotowanymi pomysłami, zawsze należy się zastanawiać. Na dzisiaj nie było to przez rząd analizowane.

Nagle mogą wzrosnąć koszty obsługi zadłużenia, bo rośnie rentowność polskich obligacji, złoty się osłabia. Być może będzie trzeba sięgnąć po dodatkowe źródła przychodów np. podatek bankowy, o którym mówi się coraz częściej.

Proszę też pamiętać, ze te powyższe niepewności towarzyszą nam od wielu miesięcy, a nie było takiej potrzeby. Oczywiście te niepewności się czasem nasilają, tak jak w ubiegłym tygodniu po gorszych danych ze Stanów Zjednoczonych. Wyniki gospodarcze Polski będą jednak bardzo dobre, po drugim kwartale PKP Polski w ujęciu rocznym wyniesie ok. 3,1 proc. – może trochę więcej. Czyli minimalnie lepiej niż po pierwszych trzech miesiącach tego roku. Dobry wynik zawdzięczamy zwłaszcza niemieckiemu eksportowi. Bardzo dobrze, to znaczy, że mamy silne połączenia gospodarcze. Oczywiście nasilenie się niepewności, sami też odczujemy. Na skalę wahań kursowych też powinniśmy patrzyć. Różnica między płaceniem za euro 4,2 zł, a 3,7 zł nie jest do zlekceważenia. Jest to kilkanaście miliardów złotych różnicy. Myślę, że powinniśmy unikać wzajemnego straszenia się. Gdy mówimy o podatku VAT to pojawiają się głosy oburzenia, a to są tak naprawdę nieduże kwoty, które wpływają na gospodarstwo domowe. Jeśli wspomnimy o podatku bankowym, to zaraz usłyszymy jęki bankierów ostrzegające przed zagrożeniem. Polscy przedsiębiorcy są bardzo oszczędni, ostrożnie inwestują, mają zatem 140 mld zł w bankach. Chyba na dzisiaj zagrożenia dla systemu bankowego nie ma. Trzeba przyglądać się różnym rozwiązaniom i oceniać, które z nich będą w danym momencie najlepsze.



Czas mija, a rząd przygląda się rozwiązaniom. Miało być 500 dni do pracy nad reformami, tych dni jest już 489 , Tak naprawdę, nic się nie stało.

Nie widać, aby coś się stało. Przygotowujemy się do przedstawienia jesienią kilku pakietów. Wraz z przyszłorocznym budżetem przedstawimy pakiet konsolidacji finansów publicznych, a w nim reguła wydatkowa, inne zarządzanie środkami agencji i funduszy, będą też rozwiązania pozwalające racjonalizować zatrudnienie i oszczędzać. Nie sądzę, aby trzeba było rozwiązań ustawowych, które przyspieszyłyby proces sprzedaży ziemi w Agencji Nieruchomości Rolnych. W ubiegłym roku nabywców znalazło 70 tys. hektarów, a w tym 106 tys. hektarów. Gotowych do sprzedaży jest pół miliona hektarów. Myślę, że pojawią się rozwiązania związane z podatkiem VAT, o których już mówiłem. Oprócz tego pakietu konsolidacyjnego pojawi się jesienią pakiet deregulacyjny. Ministerstwo Gospodarki przygotowuje ustawę dotycząca znoszeniu tych barier administracyjnych dla przedsiębiorców i obywateli – jej projekt przeglądamy każdego tygodnia. Wiemy już w ilu przepisach prawnych jesteśmy zobowiązani do różnego przedstawiania różnego typu zaświadczeń. Tam gdzie to będzie możliwe, zamienimy zaświadczenie na oświadczenie. To jest sprawa dwóch, trzech tygodni. Jednocześnie z resortem sprawiedliwości pracujemy nad uproszczeniem różnych formalności, takich jak rejestrowania elektronicznie spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, uzyskiwania elektronicznie wypisów z Krajowego Rejestru Sądowego. To ma być taki pakiet trzech, czterech ustaw de regulacyjnych. Do tego stałe monitorowanie, aby ta hydra biurokracji do nas nie wracała. Trzeci pakiet jest zdrowotny, który będziemy na przełomie września i października przedstawiali. Dotyczyć będzie spraw farmaceutycznych, rynku leków, a także działalności leczniczej. Będzie niósł wiele rozwiązań działających na rzecz satysfakcji klienta chorego, czyli pacjenta. Rozwiązania mają uprościć zdobywania nowych umiejętności przez lekarzy. Tak, aby nie trzeba było wieloletnich dodatkowych studiów, a pod pewną kontrolą i z wysokimi wymogami jakościowymi półroczne umiejętności związane z przeprowadzaniem gastroskopii przez chirurga. Wtedy chirurg będzie mógł szybciej wykluczyć lub stwierdzić daną chorobę układu pokarmowego i podjąć decyzję , czy może przeprowadzać daną operację chirurgiczną czy nie. Teraz na specjalistę gastroskopa trzeba czekać kilka miesięcy, co przy rozwijaniu się choroby, może być bardzo niebezpieczne. Tak ten pakiet będzie ustawiony. Dyskutujemy też o pakiecie społeczno-cywilizacyjnym, w którym zawiera się cyfryzacja telewizji, ustawa o szkolnictwie wyższym, co wprowadzi odpowiedzialność tych szkół za jakość absolwentów. Przedstawiłem mały przegląd tego, co robimy i co chcemy przedstawić jesienią.

Czy w tych pakietach są tak znane hasła jak mundurówki, KRUS, zastąpienie becikowego bardziej efektywnymi metodami sprzyjającymi dzietności, sprawa zasiłku pogrzebowego.

Trwa na ten temat dyskusja. Na ten temat muszą rozmawiać minister finansów z ministrem pracy i polityki społecznej. Powinniśmy szybko przyjąć projekt ustawy dotyczący opieki nad dziećmi od zera do trzech lat – to jest najważniejsze w kwestii dzietności. Jestem przeciwnikiem zmniejszania urlopu macierzyńskiego. Mamy sytuację demograficzną, jaką mamy. Powinny być warunki do lepszego łączenia pracy zawodowej z aktywnością zawodową rodziców. Raczej powinniśmy utrzymać te niedawno wprowadzone rozwiązania. Becikowe zawsze można zastąpić bardziej wysublimowanym rozwiązaniem, choćby powiązanym z dochodami. Inne rzeczy? Nad innymi też będziemy pracowali. Wrócimy do projektów dotyczących emerytur mundurowych, przypominam, że te rozwiązania nie będą dotyczyć obecnie pracujących w tych służbach, tych wstępujących obecnie. Określimy, od kiedy będzie obowiązywał nowy model. Nad KRUS-em dobrze nam się pracuje. Podczas prac tej naszej grupy KRUS-owskiej mieliśmy bardzo ciekawą dyskusję na temat młodych ludzi, którzy wyjeżdżają ze wsi, ale część z nich wraca i przejmuje gospodarstwa. To jest bardzo istotne, to jest projekt o charakterze cywilizacyjnym. Tu nie chodzi o zwiększenie składki, przeniesienie wszystkiego do ZUS-u. To jest bajdurzenie. Trzeba uświadomić sobie, że KRUS musi zostać, ale trzeba go zmodyfikować m.in. uzależnić od dochodów rolników. 95 proc. z nich ma dochody do 24 tys. zł na gospodarstwo, a cześć ma rosnące. Trzeba wspomóc ten rozwój. Tak aby od pewnego poziomu wyższa stawka dawała wyższą emeryturę. Bez straszenia, na spokojnie takie rozwiązanie przygotujemy.

Kiedy będą decyzje? Mówi pan o studiach, analizach. Jak długo jeszcze?

To nie jest tak, że mamy wysysającego krew wampira. W drugi kwartale nasza gospodarka będzie rosła całkiem dobrze. Nie powinniśmy pochopnie przyspieszać danych decyzji. One powinny być gotowe, gdy będziemy mieli zagwarantowaną skuteczność ich wdrożenia. Nie ma żadnego sensu przygotowywanie rozwiązań, przy których nie zbudujemy większości w parlamencie. Niektóre z tych rzeczy są drażliwe, wywołują niepokoje społeczne. Wkraczamy w cykl kalendarza wyborczego, mamy wybory samorządowe, a w przyszłym roku parlamentarne. Żaden rząd nie wprowadza rozwiązań, co do których nie wie, czy będzie miał większość. Jeśli byśmy ją mieli, to wiadomo, że byśmy niektóre sprawy poruszyli szybciej.

Parę miesięcy temu mówili państwo, że to prezydent zablokuje reformy. Teraz jest mowa o braku odpowiedniej większości.

Jest pakiet decyzji, co do których wiadomo, że ówczesny prezydent Ś.P. Lech Kaczyński, mógłby zawetować. Mówiliśmy o systemie ochrony zdrowia, pakiet jego dotyczących przedstawimy. Mówiliśmy o OFE – może obecny projekt znalazłby uznanie w niektórych kręgach ówczesnej kancelarii prezydenta.

Co pół roku następuje spiętrzenie tej dyskusji. W styczniu był plan reformy, konsolidacji finansów państwa. Teraz mówi się o tym, że trzeba poczekać, przemyśleć pewne sprawy. To powraca i to w tej samem odsłonie.

To nie tak. Na talerzu mamy coraz więcej narzędzi pomagających rozwiązywać nam różne problemy. Dopóki będzie tak, że my mówimy coś na temat KRUS-u, a media i eksperci będą dodawać, tak likwidować KRUS, obciążać podwójnymi składkami tam ubezpieczonych, to ja nie będę wychodził z żadnymi propozycjami . Być może najpierw wspólnie powinniśmy odbyć spotkania w różnych środowiskach, przedstawić, o co nam chodzi, aby nie straszyć. Media z jednej strony oczekują zmian i reform, aby gdy się one pojawiają to pojawia się język trwogi: „straszne rzeczy się dzieją, VAT wzrośnie o jeden procent”. Trzeba powiedzieć racjonalnie, że przy niewielkich obciążeniach zapewniamy bezpieczeństwo finansom publicznym. Tak należałoby to ocenić.
Ta dyskusja robi się coraz spokojniejsza, bo narzędzi jest coraz więcej. Już nikt nie zmienia tembru głosu, gdy pojawiają się kolejne wątki. Myślę, że Polska ma horyzont czasowy na podjęcie określonych decyzji. To nie jest tak, że o wszystkim musimy zadecydować do 2010 roku, zwłaszcza ,że część decyzji wiąże się z długofalowymi efektami. Możemy pracować nad długofalowymi rozwiązaniami, a odpowiednie decyzje podejmować w 2012 czy 2013. Moim zdaniem te decyzje regulacje długoterminowe powinny się zamknąć do 2015 roku, aby było fundamenty rozwoju Polski w perspektywie 20-letniej. Do 2015 mamy trochę czasu. Miałbym wyrzuty sumienia gdybym co pół roku odpowiadał tak samo na pytania. Wiem coraz więcej, pracujemy w resortach. Myślę, że w odpowiednim czasie odpowiednie rozwiązania się pojawią.

Nie ma pan uczucia traconego czasu?

Czteroletni plan finansowy buduje bezpieczeństwo przyszłego roku. W oparciu o niego będziemy budować kolejne plany, sięgając po dostępne narzędzia.

W oczekiwaniu na wampira, który przyjdzie w 2014 roku.

Oby był to wampir, który będzie nas stymulował, a nie wyssie z nas energię. Oby była to bajka o wampirze, a naprawdę z trudnymi problemami byśmy dawali sobie radę, spokojnie dyskutując.