Statystyczny Polak pracuje niemal 42 godziny tygodniowo. Więcej niż Niemiec . Ale też dłużej od niego wypoczywa. Zrelaksowany jest bardziej wydajny, dlatego nasza produktywność rośnie szybciej, niż w innych krajach starej Europy.
Polacy mają jedne z najdłuższych na świecie urlopów. Jednocześnie nasza wydajność pracy rośnie.
Wprawdzie wciąż wytwarzamy w ciągu godziny towary i usługi o znacznie mniejszej wartości niż bogate gospodarki, jednak mamy szansę w ciagu kilkunastu lat je dogonić. W tym roku tempo wzrostu produktywności wyniesie u nas 3,6 proc., blisko dwa razy więcej niż w krajach starej Unii Europejskiej.
Firma Mercer przeanalizowała światowe praktyki dotyczące wymiaru dni wolnych od pracy. Pod lupę trafiło 40 państw. Z raportu wynika, że najdłużej, bo 30 dni w roku, odpoczywają Finowie, Brazylijczycy i Francuzi. 28 dni wolnego przysługuje Litwinom, Rosjanom i Brytyjczykom.
My ze swoimi 26 dniami urlopu plasujemy się w środku stawki. A Niemcy odpoczywają tylko 20, a Amerykanie – 15 dni.
Najkrótsze płatne urlopy, bo zaledwie 10-dniowe, mają Chińczycy oraz Kanadyjczycy.

Nasza produktywność rośnie

Czy jesteśmy tak bogatym krajem, że możemy pozwolić sobie na tak długi okres laby?
– Skracanie urlopu doprowadziłoby raczej do większego bezrobocia lub w najlepszym wypadku do obniżenia czasu pracy – przekonuje Piotr Rogowiecki, ekspert Pracodawców RP.
Zmienia się nastawienie pracodawców. – Coraz więcej z nich ma świadomość, że wypoczęty pracownik jest bardziej efektywny i kreatywny – mówi psycholog biznesu Izabela Kielczyk.
I dodaje, że o wiele taniej jest wysyłać pracowników nawet na długie urlopy, niż eksploatować do granic możliwości, zwalniać i zatrudniać nowych. – Koszty wdrożenia nowego pracownika, wbrew pozorom, są dość duże – przekonuje.



Raport Conference Board, amerykańskiej organizacji pracodawców, wskazuje, że taka polityka daje rezultaty, i polscy pracodawcy nie mają podstaw, by narzekać na pracowników. Z szacunków na 2010 r. wynika, że będziemy jednym z najbardziej produktywnych narodów na świecie. Jak piszą autorzy raportu – gwiazdą. Nasza wydajność w tym roku ma wzrosnąć o 3,6 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym. Prześcigamy nawet Amerykanów, których produktywność wzrośnie o 3 proc., i Japończyków (2,7 proc.). Niedoścignieni pozostają Chińczycy, których wydajność ma wzrosnąć o 8,2 proc.
Oczywiście nie do końca przekłada się to na wartość PKB wytworzonego w tym czasie. Jeden pracownik w USA podczas godziny wytwarza dobra warte 55 dolarów, Niemiec 50,5 dolara a Polak tylko 21. Ale goniąc świat w tym tempie (w ciągu ostatnich 15 lat zwiększyliśmy wydajność o 7,7 proc.), mamy szanse, zwłaszcza że kraje bogatsze od nas zwalniają. Zdaniem Kielczyk ten wzrostowy trend w Polsce wprowadza młode pokolenie. – Wolą pracować intensywnie przez 8 godzin, niż zostawać po godzinach lub pracować w weekendy – uważa. Rogowiecki wskazuje, że wyróżniamy się na tle Europy, bo stare kraje Unii wypracowały swój dobrobyt, a my dopiero gonimy te gospodarki. – Niemcy czy Francuzi mają tak rozwinięte zaplecze socjalne, że – mówiąc brutalnie – nie chce im się pracować – mówi. A polityka polegająca na odcinaniu kuponów nie wróży nic dobrego gospodarkom tych krajów.

Polak pracuje długo

Starą Europę bijemy nie tylko pod względem wydajności, ale też pracowitości. Według danych unijnej agendy Eurofound w III kwartale 2008 r. średnio w tygodniu pracowaliśmy 41,7 godziny. Był to 4. wynik w krajach UE. Średnia unijna wynosiła 40,4 godziny.
Dla porównania Brytyjczycy pracowali 40,9 godziny, a ostatni w rankingu Francuzi 38,4 godziny. Jedyne, na co narzekają polscy pracodawcy, to liczba świąt, które rozbijają tydzień pracy.
– Nie likwidujmy tych, które już są, ale nie dokładajmy też nowych – proszą. Ale to może być niemożliwe, bo – jak przekonuje Matthew Hunt, szef zespołu w firmie Mercer, który doradza międzynarodowym firmom w zakresie zatrudnienia – wraz z rosnącą różnorodnością kulturową w globalnej sile roboczej pojawia się presja do większej elastyczności w zakresie świąt państwowych.