Gospodarka naszych zachodnich sąsiadów szybciej, niż oczekiwano, pokonuje recesję. Rosną eksport i zyski firm. Zmniejsza się bezrobocie – już w tym roku ma spaść do najniższego poziomu od 20 lat. To dobre wiadomości także dla polskich firm.

Kolejne firmy ogłaszają bardzo dobre wyniki finansowe, optymizm wśród przedsiębiorców rośnie, a bezrobocie jeszcze w tym roku ma spaść do najniższego poziomu od prawie 20 lat. Niemiecka gospodarka szybciej, niż oczekiwano, wyszła z recesji, na czym korzystają też pozostałe kraje Unii. Dobre wiadomości zza Odry przełożą się na wyniki polskich firm współpracujących z niemieckim biznesem.

We wtorek wyniki za drugi kwartał przedstawiło BMW – zysk firmy wyniósł 834 mln euro, czyli był sześciokrotnie większy niż w analogicznym okresie zeszłego roku, a sprzedaż wzrosła o 12,5 proc. Podobnie w przypadku Volkswagena. Jest to przede wszystkim efektem gwałtownie rosnącego popytu w Azji. VW podał, że jego sprzedaż w pierwszym półroczu urosła o 46 proc. W ostatnich dniach wyniki finansowe – w obu przypadkach bardzo dobre – opublikowały także BASF i Siemens.

– Na wzroście eksportu najbardziej korzystają niemieckie firmy, ale to też pomaga całej UE, bo dzięki temu niemieccy konsumenci kupują więcej towarów z zagranicy – mówi „DGP” Iain Begg z London School of Economics.

Spada liczba bezrobotnych

Niemcy z optymizmem patrzą w przyszłość. Jak pisaliśmy wcześniej, w lipcu wskaźnik nastrojów niemieckich przedsiębiorców – badany na podstawie danych z 7000 firm – wzrósł ze 101,8 do 106,2 pkt. To największy miesięczny skok od 20 lat.

Na dodatek stopa bezrobocia wyniosła w lipcu 7,6 proc., co oznacza, że wróciło już ono do poziomu przedkryzysowego. A perspektywy są jeszcze bardziej optymistyczne – obecnie bez pracy pozostaje w Niemczech 3,192 mln osób, a według prognoz do końca roku ta liczba spadnie poniżej 3 mln. Niektórzy mówią nawet o 2,8 mln bezrobotnych, a minister gospodarki Rainer Bruederle powiedział w zeszłym tygodniu, że w średniej perspektywie możliwe jest osiągnięcie pełnego zatrudnienia, czyli stanu, w którym każda osoba chcąca podjąć pracę ją znajdzie (w przypadku Niemiec oznacza to bezrobocie na poziomie 4 – 5 proc.).

Elastyczny czas pracy

Charakterystyczne jest, że podczas gdy w USA liczba osób bez pracy wzrosła o siedem milionów, w Niemczech przez cały czas recesji zwiększyła się nieznacznie. Niemiecka wielka koalicja chadeków i socjaldemokratów poszła za radą keynesistów i na recesję odpowiedziała zwiększonymi wydatkami państwa, przeznaczając 480 mld euro na pomoc dla banków, 115 mld dla przedsiębiorstw i 80 mld na dwa programy stymulowania gospodarki.

W zamian za państwowe pieniądze firmy zgodziły się ograniczyć zwolnienia do minimum. Zamiast tego uelastyczniono czas pracy. Czasowo zwiększono liczbę pracujących na niepełny etat, ograniczono płace. Przedsiębiorstwa w pierwszej kolejności zwalniały poza zakładami w Niemczech. Np. producent urządzeń do obróbki metalu Trumpf zmniejszył o 90 osób załogę w fabryce w USA, podczas gdy w niemieckiej wszyscy zachowali pracę.

W szczytowym okresie – w maju 2009 r. – w skróconym czasie pracowało 1,5 mln osób, a rok później liczba ta spadła do 481 tysięcy. W zeszłym tygodniu Siemens poinformował, że 19 tys. osób, którym skrócono czas pracy, już wróciło na pełen etat. Teraz firma planuje zatrudnienie kolejnych 2300 pracowników.

Po radykalnych cięciach wydatków gospodarka Niemiec zyskała, a rząd Merkel stracił

W czerwcu rząd Angeli Merkel przyjął bezprecedensowy plan walki z deficytem budżetowym, który zakłada redukcję do 2014 r. wydatków państwa o 80 mld euro. Aż 30 mld uda się zaoszczędzić dzięki zmniejszeniu świadczeń socjalnych – zasiłków dla bezrobotnych, zasiłków na dzieci czy dopłat do ogrzewania. Mniej będzie ulg podatkowych, dzięki czemu w budżecie pozostanie 5,5 mld, wprowadzone zostaną natomiast podatki od transakcji finansowych i podróży lotniczych. W ciągu czterech lat w sektorze publicznym pracę straci 15 tys. osób, co przyniesie 13,4 mld euro oszczędności. Od 2013 r. Bundeswehra będzie dostawała o 2 mld rocznie mniej, a możliwe jest także ograniczenie liczby żołnierzy o 40 tys. (obecnie 235 tys.).

Zapowiedź tych oszczędności – oraz pomoc finansowa dla pogrążonych w kryzysie krajów strefy euro, do której Niemcy w największym stopniu się przyłożyły – powodują jednak, że niemiecka kanclerz coraz bardziej traci na popularności. Według sondażu instytutu Forsa z końca lipca chadecję popiera niespełna 30 proc. Niemców, co jest najgorszym wynikiem od 24 lat, zaś jej koalicyjny partner, liberalne FDP, nie przekroczyłby progu wyborczego.

bjn